Serwis Konflikty.pl objął patronatem powieść Adama Przechrzty Chorągiew Michała Archanioła wydaną przez lubelskie wydawnictwo Fabryka Słów. Z tej okazji przedstawiamy krótki wywiad z Autorem, historykiem z wykształcenia (doktorat) i zawodu (nauczyciel). Za tę możliwość chciałbym podziękować społeczności forum Weryfikatorium.pl, za pośrednictwem którego przeprowadzono poniższy wywiad.
Załóżmy, że przychodzi do Ciebie stary znajomy i pyta: „Słuchaj, Adam, powiedz mi, ale tak jak kumpel kumplowi: dlaczego powinienem przeczytać tę całą Chorągiew?” Powiesz mu, że…?
Nic mu nie powiem, bo sytuacja jest moim zdaniem absurdalna. Model autora reklamującego swoje pisanie jest dla mnie równie niedorzeczny co wizja pisarza-prostytutki (pisz to, co nam – w domyśle elicie – się podoba, bo jak nie, to ci…). Ja uważam, że pisarz jest kimś w rodzaju kierownika pociągu. Podstawia skład na stację i kto chce, to wsiada. Jeśli trasa i punkt docelowy spodobają się pasażerowi, to skorzysta jeszcze nie raz, jeżeli nie – wybierze inny pociąg.
W takiej metaforze Twoja książka jest dla mnie jak Intercity, bo czyta się dobrze i szybko. Powiem szczerze: imponuje mi fachowość opisów walki wręcz czy na noże, ucieczki przed obławą z psami. Skąd taka wiedza u Ciebie? I czy jeśli kiedyś będą mnie gonić ludzie z psami (tfu, tfu!), mogę stosować strategię polecaną przez Janusza?
Powiedzmy, że wiem, co piszę. Jeśli chodzi o procedury odnoszące się do ucieczki przed pościgiem z psami, to są autentyczne, choć – ze zrozumiałych względów – poruszyłem tam jedynie kwestie podstawowe.
A czytałeś przypadkiem „Achaję” Andrzeja Ziemiańskiego? A jeśli tak – zainspirowała Cię w jakiś sposób? Twoje walki na noże mocno mi się skojarzyły z jego walkami na miecze.
Czytałem, ale opisy walk u Ziemiańskiego na pewno mnie nie zainspirowały, u niego – o ile pamiętam – techniki były bardziej efektowne niż efektywne, trening polegał na jakichś niesamowitych – w sensie fizycznym – sztuczkach, dokładnie odwrotnie, niż to wygląda w rzeczywistości, a ja staram się opisywać te kwestie maksymalnie realistycznie. Natomiast spodobała mi się bardzo w „Achai” koncepcja szermierzy natchnionych – jeśli już mówimy o Ziemiańskim.
Co w takim razie Cię inspirowało?
Opisy autentycznych, nożowych pojedynków, traktujące o walce nożem fechtbuchy, wojskowe podręczniki – takie jak choćby napisane na potrzeby komandosów w okresie drugiej wojny światowej opracowanie Fairbairna, teksty współczesne, wreszcie osobista, choć skromna wiedza na temat walki nożem.
Ano właśnie. Coś jeszcze dałeś z siebie głównemu bohaterowi poza umiejętnością walki nożem i doktoratem?
Nie wiem czy to właściwe określenie… Tworząc postać Korpackiego nie pisałem o sobie, to byłoby nudne. Jednak wybierając wśród nieskończonego w zasadzie zbioru cech i umiejętności, które go określały czy też mogły określać, wybierałem rzecz jasna takie, które nie były mi całkowicie obce, o których posiadałem pewną wiedzę. I dlatego pisałem na przykład o cybernetycznych czy historycznych pasjach mojego bohatera, a nie o gręplowaniu wełny.
Jeśli możesz, opowiedz w paru zdaniach o tym, jak wyglądał sam proces twórczy.
Pisałem tę książkę „na raty” – najpierw był opublikowany w „Science Fiction & Horror” (wrzesień 2007) „Alchemik”. Tekst ten był pewną całością, to dwa pierwsze, nieco okrojone rozdziały. Oczywiście miałem już wówczas plan i koncepcję powieści, ale ze względu na inne prace zabrałem się za kontynuację nieco później. Ukończyłem tekst w lecie 2008 roku, no a potem redakcja, korekta i druk… Jedynym problemem był brak czasu i zmęczenie, pisanie w sytuacji, kiedy zamiast odpocząć po pracy, trzeba usiąść przy komputerze, wymaga pewnej dyscypliny, ale chyba warto.
A propos pracy – pytam jako nauczyciel z wykształcenia – jak Twoi uczniowie podchodzą do kariery pisarskiej swojego pana od historii?
Ja się specjalnie nie reklamuję, choć i nie ukrywam tego faktu. Większości z nich jest to obojętne. Uczę na poziomie gimnazjum, to jeszcze nie ten wiek, kiedy ma się zainteresowania literackie. Oczywiście są wyjątki, ale bardziej zainteresowani są moi byli uczniowie, obecnie uczący się w liceach czy innego typu szkołach średnich. Ci się dopytują, co piszę, czasem proszą o autograf.
O ile nie zawiodła mnie wyszukiwarka, tytuł Twojego doktoratu to „Antypaństwowa działalność komunistów w oczach polskich służb specjalnych 1918-1939”. Ten wątek pojawia się w „Chorągwi”, ale jedynie śladowo, na wykładzie prowadzonym przez głównego bohatera. Kiedy możemy się spodziewać powieści o polskich służbach specjalnych 1918-1939?
To będzie zbiór opowiadań, nie powieść. Napisałem już pięć opowiadań, zostały mi jeszcze dwa – trzy. Spodziewam się, że skończę gdzieś w okolicach kwietnia, choć to oczywiście mocno orientacyjny termin.
A co potem? Masz już pomysł na kolejną książkę?
Nawet kilka pomysłów… Muszę przyznać, że jeśli chodzi o planowanie z wyprzedzeniem, to jestem niezdecydowany jak kobieta w supermarkecie. I to by się wzięło, a może tamto…
Jak to się w ogóle stało, że zostałeś pisarzem?
To był przypadek: zachorowałem na tyle ciężko, że musiałem spędzić w domu ponad miesiąc. Niestety nudziłem się, bo żona nie nadążała z przynoszeniem książek z biblioteki. Kiedyś opanowałem techniki szybkiego czytania – były mi potrzebne zarówno ze względu na pracę naukową, jak i ogólne lenistwo. Nie chciało mi się studiować podręczników całymi dniami i w efekcie czytałem błyskawicznie… Z nudów więc zabrałem się za pisanie opowiadania, które od pewnego czasu chodziło mi po głowie i nie mając specjalnej nadziei, wysłałem je do Nowej Fantastyki. Dzień czy dwa później zadzwonił do mnie Parowski informując, że je weźmie i prosząc o jeszcze.
Czy kiedykolwiek zdarzyło Ci się, że czytałeś książkę i myślałeś: „Że też ja nigdy nie wpadłem na taki pomysł” albo wręcz przeciwnie: „Chłopie, zmarnowałeś własną książkę, napisałbym to dużo lepiej”?
To pierwsze – tak, kilkakrotnie. Drugie jeszcze nie, najwyraźniej brakuje mi na razie poczucia autorskiego mistrzostwa. Na poważnie: ja nie czytam książek jako pisarz, tylko jako czytelnik. Być może gdzieniegdzie mam głębszy wgląd w warsztat czy język autora, ale to wszystko. Jeśli książka mi się nie podoba, to po prostu ją odkładam.
Których pisarzy najbardziej lubisz czytać?
Dukaj, Lem, Sapkowski, Grzędowicz, Sienkiewicz, Rutha, Boy, Dołęga-Mostowicz (głównie za „Karierę Nikodema Dyzmy”), Eco, Dashiell Hammet, Bułhakow, Strugaccy, Asimov, Dick, Romain Rolland (za „Colas Breugnon”), Mishima Yukio, Clavell, Waltari… mógłbym wymieniać długo. Jestem nałogowym „czytaczem”, ja po prostu m u s z ę czytać, stąd czytam sporo.
Rozumiem to doskonale. A zmieniając temat: masz też na koncie współpracę z Histmagiem. Jaka jest Twoja opinia odnośnie tworzenia serwisów takich jak Konflikty.pl czy właśnie Histmag?
Jestem za. Jest jeden warunek – profesjonalizm, czy też względny profesjonalizm, bo wiadomo, że trudno ściągnąć fachowców z zakresu wszystkich obszarów, którymi zajmuje się dany serwis. Jednak w jakimś tam stopniu jest to możliwe. Stąd dobry poziom takich serwisów jak historycy.org (z którym także współpracuję) czy Histmag.
Wyjaśnij jeszcze na koniec, jak to jest z tymi półnagimi kobietami pozującymi do zdjęć z bronią białą. Autentyk czy licentia poetica?
To autentyk. W rzeczywistości nasi przodkowie byli dużo mniej purytańscy niż to sobie teraz wyobrażamy.