Uderzeniowy krewniak słynnego myśliwca Su-27 miał stać się rdzeniem potęgi nowego rosyjskiego lotnictwa, w którym zastąpiłby pochodzące jeszcze z lat sześćdziesiątych Su-24. Jak zwykle okazało się jednak, że plany sobie, a rzeczywistość – sobie. Leciwe Fencery, choć coraz bardziej awaryjne (w ciągu ostatnich dziesięciu lat rozbiło się ich do najmniej czternaście) będą latały z czerwonymi gwiazdami na skrzydłach jeszcze co najmniej do 2020 roku, tymczasem Su-34 dopiero co zaczęły się zadomawiać w rosyjskich wojskach lotniczych.
Z okazji przypadającej dziś rocznicy przyjrzyjmy się bliżej tej wyjątkowo ciekawej maszynie.
W pierwszej kolejności trzeba pokrótce wyjaśnić kwestię dat. Różne publikacje podają, że Su-34 oblatano w roku 1990 lub 1993. Zależy to od przyjętej definicji tego, który samolot można, a którego nie można uznać za Su-34. 13 kwietnia 1990 roku w powietrze wzniósł się prototyp T-10W-1, będący w istocie przebudowanym Su-27UB. Pierwszy płatowiec zbudowany od podstaw jako to, co dziś znamy pod nazwą Su-34, oblatano 18 grudnia 1993 roku. Za sterami zasiedli I.W. Wotincew i Je.G. Riewunow.
Maszyna, która powstała w ramach programu Furor, na pierwszy rzut oka różni się od bazowego Su-27 jedynie przebudowaną przednią częścią płatowca, w istocie jednak zmiany są dużo głębsze. O ile masa startowa Su-27SK wynosi 23,5 tony, o tyle w przypadku Su-34 jest to ponad 38 ton, w tym 8 ton uzbrojenia (dla porównania dodajmy, że F-15E Strike Eagle zabiera 13,4 tony uzbrojenia).
Rosjanie klasyfikują Su-34 jako samolot myśliwsko-bombowy (istriebitiel-bombardirowszczik, stąd wcześniej stosowane oznaczenie Su-27IB), lecz w praktyce jest to raczej bombowiec frontowy (frontowoj bombardirowszczik), bo nic nie wskazuje na to, aby dowództwo WWS Rossii przewidywało dla niego jakiekolwiek zadania myśliwskie poza samoobroną w nieprzyjacielskiej przestrzeni powietrznej. Na powyższym zdjęciu widzimy Su-34 z różnorodnym zestawem uzbrojenia, między innymi pociskami powietrze-powietrze R-73 i R-27 oraz powietrze-ziemia Ch-59M (wewnętrzny węzeł lewego skrzydła), Ch-29T (pod prawym wlotem powietrza) i Ch-31P (pod lewym).
Mimo solidnego opancerzenia kabiny tytanową „skrzynią” o grubości siedemnastu milimetrów – której można by się spodziewać w samolocie bliskiego wsparcia wojsk lądowych – Su-34 będzie raczej nosicielem broni klasy stand-off i bombowcem taktycznym, czyli podobnie jak poprzednik maszyną pośrednią między pełnokrwistymi bombowcami Tu-22M i Tu-95 a lekkim szturmowcem Su-25. Oczywiście w razie potrzeby będzie mógł wykonywać zadania i jednych, i drugich (włączając w to przenoszenie taktycznej broni jądrowej), co daje wprawdzie dużą elastyczność, ale też stawia pod znakiem zapytania doktrynę rosyjskiego lotnictwa w dłuższej perspektywie czasowej? Bo czy Su-34 będą też miały zająć miejsce Su-25? I wykruszających się ze starości, ale wciąż modernizowanych Tu-22M?
Trzeba pamiętać, że konstrukcja samolotu musi też uwzględniać wykonywanie zadań rozpoznawczych, które są jednymi z ważniejszych dla rosyjskich Su-24. O ile jednak rozpoznawcza wersja Su-24 jest ściśle rozpoznawcza, o tyle w przypadku Su-34 przystosowanie do zadań tego typu ma nie wiązać się z poświęceniem zdolności uderzeniowych.
W dobrze widocznym powyżej masywnym żądle pomiędzy silnikami znaleźć się miał drugi, mniejszy radar, chroniący tylną półsferę. Wiele jednak wskazuje na to, że z tego rozwiązania zrezygnowano i zainstalowano tam inne wyposażenie, między innymi pomocniczą jednostkę zasilającą. Pod żądłem znajdują się wyrzutnie flar i pasków aluminiowych.
Jako się rzekło, pomimo rzekomego priorytetu nadanego programowi rozwoju droga Su-34 do służby w rosyjskim lotnictwie okazała się długa i kręta. Wojskowi alarmowali, że samoloty nie nadają się do lotu, żartowano, że te same przełączniki w dwu różnych egzemplarzach mogą mieć zupełnie inne przeznaczenie. W końcu jednak kręta droga dobiegła końca. W 2015 roku fabryka w Nowosybirsku ma wyprodukować szesnaście bombowców i jest ponoć w stanie wyrobić ponad sto procent normy. Docelowo ma powstać sto dwadzieścia maszyn tego typu. Jeszcze cztery lata temu zakładano, że w roku 2015 łączna liczba Su-34 w WWS Rossii przekroczy poziom siedemdziesięciu egzemplarzy, obecne plany to dziewięćdziesiąt dwie maszyny do roku 2020. Według raportu „World Air Forces 2015” dziś w służbie jest pięćdziesiąt jeden Su-34 (Su-24 zaś – pięć i pół raza więcej).
Większość Su-34 należy do dwu jednostek: 47. Mieszanego Pułku Lotniczego bazującego na lotnisku Bałtimor (przez „Ł”, wbrew temu, co pisze większość polskich mediów) w Woroneżu i 559. Pułku Lotnictwa Bombowego w Morozowsku. Warto podkreślić, że obie bazy znajdują się w pobliżu granicy z Ukrainą, odpowiednio około 300 kilometrów od Charkowa i 400 kilometrów od Doniecka. 47. Pułk stał się pierwszą jednostką rosyjskiego lotnictwa mającą wyposażoną jedynie w Su-34. Następna większa partia samolotów ma zaś trafić do bazy Czelabińsk-Szagoł.
Su-34 zaczęły niedawno brać udział w uprawianych przez rosyjskie lotnictwo prowokacjach – Moskwa chce pokazać światu, że maszyny te są już gotowe do walki. Powyższe zdjęcie zrobił pilot norweskiego F-16, który wykonał przechwycenie w pobliżu granic przestrzeni powietrznej swojego kraju na dalekiej północy w październiku ubiegłego roku. Widać pociski powietrze-powietrze R-73 pod skrzydłami i zbiornik paliwa PTB-3000 pod kadłubem. Przechwycenie Su-34 (nad Bałtykiem) mają też na koncie piloci holenderscy stacjonujący w Malborku.
Niektóre publikacje twierdzą, że Su-34 ma już za sobą chrzest bojowy. Dwa samoloty (spotyka się informacje, że były to egzemplarze T-10W-7 i T-10W-8) miały wziąć udział w wojnie z Gruzją w 2008 roku jako maszyny walki radioelektronicznej. Według oficjalnych informacji spełniły pokładane w nich nadzieje. I taka ciekawostka: pewna ukraińska (!) firma produkująca elementy waloryzacyjne dla modelarzy trzy lata temu wypuściła na rynek zestaw części żywicznych i fototrawionych dla Su-34 nazwany „Ossetia Warrior”.
Su-34 miał się stać hitem eksportowym rosyjskiego przemysłu lotniczego. Co z tych planów wyszło? Na razie okrągłe zero. Spodziewano się zamówień od przynajmniej niektórych użytkowników Su-24, na przykład Algierii, Libii, Iraku (jeszcze w czasach saddamowskich) czy Kazachstanu. Nic też nie wyszło z planów eksportu do Wietnamu, a nadzieje związane z Indiami okazały się zupełnie płonne.
Zdjęcie tytułowe: Alex Beltyukov na licencji Creative Commons Uznanie autorstwa – Na tych samych warunkach 3.0.