Holenderskie ministerstwo obrony poin­for­mo­wało, że w przetargu na nowe okręty podwodne dla Koninklijke Marine zwycię­żyło konsorc­jum kierowane przez francuską Naval Group. Francuzi wraz z holender­skimi partne­rami przemys­ło­wy­mi zapro­po­no­wali okręt podwodny typu Blacksword Barracuda, będący kon­wen­cjo­nalną modyfikacją wielo­zada­nio­wych atomowych okrętów pod­wod­nych typu Barracuda (Suffren).

W rywalizacji o holen­derski kontrakt pokonali konsorcjum Saaba i Damena, oferujące C718 (zmodyfikowany szwedzki typ A26), i ThyssenKrupp Marine Systems, oferujący przystosowany do holen­der­skich wymagań typ 212CD. Holendrzy zamówią cztery jednostki typu Blacksword Barracuda.

Decyzja o wyborze francuskiej oferty nie oznacza automatycznego podpisania kon­traktu. Najpierw Naval Group musi podpisać z ministerstwem gospodarki i klimatu porozumienie o współ­pracy prze­mys­ło­wej gwarantujące holen­der­skim fir­mom udział w programie. Ponadto musi zostać zawarte poro­zu­mie­nie między rządami Holandii i Francji doty­czą­ce praw do wykorzystania wszelkich informacji związanych z okrętami, zabez­pie­cze­nia informacji niejawnych, prze­ka­zania know-how i innych. Wreszcie transakcja musi zostać również zaakcep­towana przez holen­derski parlament.



Z tym może być problem, ponieważ aktualny rząd Marka Ruttego nie ma większości parlamentarnej. Od wyborów w listopadzie 2023 roku holenderski parlament jest mocno rozbity, a najwięcej miejsc ma skrajnie prawicowa Partia Wolności Geerta Wildersa. Uzyskała jednak zaledwie 37 mandatów, a do utwo­rzenia rządu potrzeba 76 głosów na 150 deputowanych. Rząd utworzyła koa­licja Partii Wolności, liberalnej VVD, chłopskiej BBB i Nowej Umowy Społecz­nej, ale ta ostatnia się wycofała – nadal popiera rząd, ale go nie tworzy. Tym­cza­sem notowania Partii Wolności rosną. Nastroje nacjo­na­lis­tyczne może chcieć wykorzystać Damen – najwięk­szy holen­derski producent okrętów.

– Pozostajemy w przekonaniu, że to nasza oferta była najlepsza i najbardziej holenderska – głosi oświadczenie Dame­na. – Nasza oferta bazuje na holen­der­skiej wiedzy i eksperckości. Tylko w taki sposób możemy zagwarantować bez­pie­czeń­stwo i autonomię Holandii.

Dekada poszukiwań

Program wyłonienia następcy okrętów podwodnych typu Walrus zapo­cząt­ko­wano w 2013 roku. Pierwotnie pla­no­wa­no, że zostanie rozstrzygnięty w 2021 roku, a pierwsza jednostka nowego typu wejdzie do służby w roku 2028. Wiadomo, że ten termin nie zostanie dotrzymany. Nawet uwzględniając fakt, że Blacksword w pewnym stopniu bazuje na istniejącej konstrukcji, jego dopra­co­wanie zajmie jeszcze kilka lat, a dopiero potem nastąpi faza produkcji. Naval Group zade­kla­ro­wała w ofercie dostawę dwóch pierw­szych okrętów w ciągu dziesięciu lat od podpisania kontraktu.



Wracając do historii holenderskich poszu­kiwań nowych okrętów pod­wod­nych. Do 2019 roku wcale nie było pewne, że okręty zostaną wybrane w postępowaniu przetargowym. Według nieoficjalnych informacji ministerstwo obrony chciało wybrać konsorcjum Saab/Damen i pra­co­wać nad projektem nowego okrętu pod­wod­nego z tym jednym partnerem. Byłoby to zgodne z celem rządu, który chciał, aby jak najwięcej uzbrojenia za­ma­wiano w holenderskich przed­się­bior­stwach. Zaangażowanie Damena gwa­ran­to­wało, że większość prac zrealizowałyby podmioty holenderskie. Kilku innych członków gabinetu obawiało się jednak powtórki z „afery Walrusa” z lat 80., gdy koszt zakupu okrętów pod­wod­nych wyko­rzys­ty­wanych obecnie był o 65% wyższy od prognozowanego. Kon­ku­rencja miała pomóc utrzymać koszty w ryzach.

Zr.Ms. Walrus wchodzi do portu Norfolk.
(US Navy / Marlowe P. Dix)

Ostatecznie w grudniu 2019 roku ministerstwo obrony poinformowało, że przetarg zostanie zorganizowany i wezmą w nim udział trzy podmioty: Saab, Naval Group i Thyssenkrupp Marine Systems. Odrzucono propozycję Navantii z jed­nost­kami typu S-80. Od tego czasu trwał dialog konkurencyjny między zama­wia­ją­cym i stoczniami. Analizowano takie elementy jak stosunek jakości do ceny, zarządzanie ryzykiem projektu oraz za­bez­pie­czenie interesów Holandii pod względem autonomii użycia i ser­wi­so­wania okrętów. Po zakończeniu analiz ministerstwo obrony szczegółowo okreś­liło swoje wymagania i zaprosiło firmy do przed­sta­wie­nia konkretnych ofert finan­sowych i przemysłowych.

Holandia miała ciekawe wymagania: po­szu­ki­wała okrętów dużych, ocea­nicz­nych, o wyporności około 3 tysięcy ton, a nie wyspecjalizowanych w działaniach przy­brzeż­nych. Bardzo płytkie akweny wokół Holandii zupełnie się nie nadają do działania okrętów pod­wod­nych, więc Kraj Tulipanów z definicji traktuje okręty pod­wodne jako ekspedycyjne – do dzia­ła­nia na otwartym oceanie i na odległych akwenach, na przykład w rejonie holen­der­skich posiadłości na Karaibach. Pojawiła się również zapo­wiedź chęci pozys­kania pocisków dale­kiego zasięgu, które miałyby wejść do uzbro­jenia za­rów­no nowych okrętów podwod­nych, jak i fregat. Najlepiej w te wyma­gania wpisała się oferta Naval Group.



– Po drobiazgowym przetargu podjęto decyzję, że nowe okręty podwodne dla holenderskiego ministerstwa obrony zbu­duje Naval Group – powiedział sekretarz stanu Christophe Van der Maat. – Przed­sta­wiła ona zbalansowaną, uni­wer­salną i realistyczną ofertę. Dużą rolę do ode­grania będzie miał również holenderski przemysł, co było ważnym kryterium w czasie oceniania ofert. Nie chodzi tylko o budowę, ale także o serwisowanie. Z tego względu nasz wybór jest dobry nie tylko dla marynarki wojennej i bezpieczeństwa narodowego, ale również dla holen­der­skich przedsiębiorstw.

Jeśli chodzi o przemysłową stronę oferty, Francuzi szacują, że cały program pochło­nie 15 milionów robo­czo­godzin i wykre­uje w Holandii ponad 2 tysiące nowych miejsc pracy. Ponadto Francuzi podzielą się z Holendrami własnością inte­lek­tu­alną i know-how. Dzięki temu holen­derski przemysł zostanie zaanga­żo­wany w fazę projektową i budowy, a później będzie dysponował auto­nomicz­nymi zdol­noś­ciami do serwisowania i modernizacji okrętów podwodnych.

Infografika prezentująca typ Black­sword Barracuda.
(Ministerie van Defensie)

Francuski koncern wytypował już trzy­dzieś­ci holenderskich przed­się­biorstw, które będą partnerami pierwszego i drugiego stopnia. Głównym jest Royal IHC, z którym wspólnie Francuzi stwo­rzyli projekt Blacksworda. Inny z ujawnionych partnerów – Contour – zajmie się opra­co­wa­niem narzędzi symula­cyjnych do szko­lenia załogi okrętu jeszcze przed jego zbudowaniem. Holenderskie mini­ster­stwo gospodarki i klimatu szacuje, że w ten czy inny sposób w program budowy i utrzymania nowych okrętów podwod­nych będzie zaan­ga­żo­wa­nych nawet tysiąc holenderskich firm.



Blacksword Barracuda

Okręty podwodne typu Blacksword Barra­cuda będą miały 82 metry długości, 8,2 metra średnicy i 3300 ton wyporności w zanurzeniu. Dla porównania: oferowane Australii okręty typu Attack, również oparte na typie Shortfin Barracuda, miały mieć 97 metrów długości, 8,8 metra średnicy i wyporność 4500 ton. Tym samym okręty dla Holandii uzupełnią podwodne portfolio Naval Group, zaj­mu­jąc miejsce pomiędzy mniejszymi okrę­tami typu Scorpène o wyporności 1700–2200 ton, a większymi Shortfin Barra­cu­dami i atomowymi Barracudami o długości 99,5 metrów i wyporności 5300 ton.

Szczegółów napędu jeszcze nie ujaw­nio­no, ale naj­praw­do­po­dob­niej zostaną zasto­so­wane akumulatory litowo-jonowe i napęd niezależny od powietrza atmos­fe­rycz­nego. Naval Group opra­cowała sys­tem MESMA (Module d’Energie Sous-Marin Autonome), który działa na zasadzie podob­nej jak napęd jądrowy, z tą różnicą, że tur­bina parowa jest napę­dzana ciepłem pocho­dzącym nie z reaktora, ale z reakcji spala­nia etanolu i tlenu pod ciśnie­niem sześć­dzie­sięciu atmosfer. Dzięki tak wysokiemu ciśnieniu usuwanie za burtę dwu­tlenku węgla jest możliwe na dowolnej głębo­kości bez koniecz­ności stosowania dodat­kowych kompre­sorów. MESMA umożliwia okrę­towi podwod­nemu pozo­stawanie w zanurzeniu do dwudziestu jeden dni w zależności od warunków rejsu, na przykład prędkości.

Wizja artystyczna nowych holen­der­skich okrętów podwodnych.
(Ministerie van Defensie)

Załoga składa się z trzydziestu pięciu oficerów i marynarzy. Na pokładzie jest miejsce dla dodatkowych dwudziestu czterech pasażerów. Zostało ono pomyś­lane głównie z myślą o żołnierzach sił specjalnych.

Dla swoich okrętów podwodnych Naval Group opracowała system zarządzania okrętem i kierowania walką SYCOBS (SYstéme de combat COmmun Barracuda SNLE). System jest całkowicie pozba­wiony masztów penetrujących, dzięki czemu bojowe centrum infor­ma­cyjne można umieścić w dowolnym miejscu okrętu, a nie koniecznie pod kioskiem. Dodatkowo SYCOBS obejmuje również zarządzanie napędem, przez co stanowisko opera­to­rów maszynowni może się znajdować w pobliżu stanowiska dowódcy (a zwykle jest na rufie), co usprawni komunikację i współpracę.



Na temat konfiguracji SYCOBS-a wia­do­mo niewiele. Składa się na niego dziesięć konsol, każda z dwoma ekranami wielo­funk­cyj­nymi. Dowódca ma stano­wisko z własnym wyświetlaczem sytuacji taktycznej. Ponadto w skład systemu wchodzi stanowisko planowania misji i nawigacyjne z dużym ekranem dotykowym w formie blatu stołu. System zarządza pakietem sensorów obej­mu­ją­cym mię­dzy innymi sonary, systemy łączności i walki elektronicznej. Pakiet masztów niepe­ne­tru­ją­cych obejmuje mię­dzy innymi peryskop wachtowy Safran Series 30 Search Optronic Mast, peryskop bojowy Series 30 Attack Optronic Mast i radar Series 10 Compact Submarine Radar. W przypadku okrętów dla Holandii część wymie­nio­nego wyposażenia może zostać zastąpiona holenderskimi odpo­wied­ni­kami. Holen­der­ski Thales należy do światowych liderów w branży sensorów dla okrętów wojennych.

System SYCOBS odpowiada też za uzbro­jenie obejmujące torpedy F21, pociski przeciw­okrę­towe Exocet, pociski manew­ru­jące MdCN, pociski przeciw­lot­nicze, miny FG29 oraz wabie Canto‑S. Okręt nie ma wyrzutni pionowych, pociski manewrujące są wystrze­li­wane poziomo z wyrzutni torpedowych. Okręt ma ich cztery – kaliber 533 mili­metry, umiesz­czone na dziobie. Możliwość wystrze­li­wania pocisków manewrujących była jednym z holenderskich wymogów.

Wystrzelenie torped F21 i wabi CANTO‑S z Barracudy.
(Naval Group)

Oficjalne deklaracje w tej sprawie jeszcze nie padły, ale naj­praw­do­po­dob­niej przez wybór francuskiego okrętu Holendrzy będą użytkownikami dwóch rodzajów pocisków manewrujących: MdCN na okrętach podwodnych i Tomahawków na nawodnych. Z jednej strony komplikuje to logistykę, z drugiej – nie powoduje uza­leż­nie­nia od jedynego dostawcy pocisków tej klasy. Znając relacje między przemys­łami zbro­je­nio­wymi obu państw, wydaje się mało prawdopodobne, aby z jednej strony Amery­kanie zgodzili się na integrację swojego pocisku z francuskim okrętem, a z drugiej strony, aby Francuzi chcieli udostępnić Amerykanom wrażliwe dane o swoich okrętach potrzebne do prze­prowadze­nia integracji.



MdCN ma zasięg kilkuset kilo­metrów i jest przeznaczony do atakowania celów o kluczowym znaczeniu. Wywodzi się z pocisku lotniczego SCALP, w związku z czym jest czasami nazywany Naval SCALP. Jest to pierwszy pocisk dalekiego zasięgu z głowicą konwencjonalną będący w uzbrojeniu francuskich okrętów pod­wodnych.

F21 to torpeda podwójnego zasto­so­wa­nia, nadająca się do użycia zarówno na oceanie, jak i na wodach przybrzeżnych. Ma być efektywna w przedziale głębo­kości 10–500 metrów. Osiąga prędkość 50 węzłów i ma zasięg 27 mil morskich lub długotrwałość pływania wynoszącą godzinę. Naprowadzanie odbywa się za pomocą przewodu.

Holenderska Orka

Nowe okręty podwodne dadzą istotny wzrost możliwości względem będących w tej chwili w służbie Walrusów, które i tak są uważane za okręty o dosyć dużych zdolnościach, zwłaszcza że arsenał zosta­nie rozszerzony o pociski manewrujące jednego lub drugiego typu. Ponadto nowe okręty będą dysponowały nowo­cześ­niej­szymi sensorami i syste­mami łącz­ności oraz będą od początku przy­sto­so­wane do współ­pracy z bez­za­ło­go­wymi pojazdami podwodnymi, które już teraz zaczynają odgrywać coraz większą rolę w arsenale okrętów podwodnych. Zadaniem współ­czes­nych wielo­zada­nio­wych okrętów pod­wod­nych jest nie tylko zwalczanie żeglugi, ale również zadania rozpoznawcze czy wsparcie sił specjalnych.

Wizja artystyczna okrętu podwodnego typu 212CD.
(TKMS)

Blacksword Barracudy wyróżniają się również na tle konwencjo­nal­nych okrę­tów podwodnych innych państw NATO. Będą większe od większości z nich i lepiej przystosowane do działań eks­pe­dy­cyj­nych. To sprawi, że będą cennym zasobem nie tylko dla samej Holandii, ale i dla całego sojuszu.

Nieuchronnie nasuwają się również po­rów­na­nia z polskim progra­mem pozys­kania okrętów podwod­nych pod krypto­nimem „Orka”. Ciekawym zbiegiem okoliczności jest fakt, że pierwszy z nowych holenderskich okrętów będzie się nazywał właśnie Orka. Pozostałe to Zwaardvis (włócznik), Barracuda (bara­kuda) i Tijgerhaai (żarłacz tygrysi).



Program „Orka” był jednym z priorytetów planu modernizacji technicznej Sił Zbroj­nych RP już w 2013 roku. Ciągnie się więc już z przerwami podobnie jak program holenderski, mimo że już kilkukrotnie obiecywano wybór nowego okrętu lub, tak u nas lubianego, rozwiązania pomostowego. 28 listopada 2017 roku Antoni Maciere­wicz zapowiadał wybór partnera w ciągu kilkunastu dni. Miesiąc później rzeczniczka ministerstwa obrony zapo­wia­dała wybór w styczniu 2018 roku. W lipcu 2023 roku program wystartował od nowa…

Dwie konstrukcje rywalizujące w Holandii – U212CD i A26 – startują również w Polsce. Natomiast Francuzi wystawili u nas mniejszą Scorpène. Czarnym koniem nieobecnym w Holandii może się u nas okazać południowokoreański KSS‑III. Wszystkie te okręty są bardzo nowo­czesne i spełniają wymagania Marynarki Wojennej. O wyborze, bardziej niż dane tak­tycz­no‑tech­nicz­ne, zdecydują zapewne takie czynniki jak cena, udział polskiego przemysłu, czas realizacji, a wreszcie stosunki z poszczególnymi państwami producentami.

W tym kontekście warto wspomnieć, że Holendrzy od kilku lat rozwijają współ­pracę obronną z Francją. Kon­sorc­jum Naval Group i belgijskiej ECA Group zbuduje dla Holandii sześć niszczycieli min rMCM. Ponadto w 2023 roku Holandia zamówiła czternaście śmig­łow­ców Airbus H225M Caracal dla swoich sił specjalnych. Dodatkowo, jak wspom­nia­no, Francuzi zgodzili się na duży udział holenderskiego przemysłu w programie budowy okrętów. Dla odmiany niemiecki TKMS nie był zbyt chętny do szerokiej współpracy przemysłowej. Z kolei propozycja Saaba dotyczyła okrętu, który właściwie jeszcze nie istnieje, a program jego budowy dla szwedzkiej marynarki wojennej również notuje opóźnienia.



W przypadku Polski sytuacja wygląda tak, że do niedawna stosunki z Francją po aferze z Caracalami czy przytykami, kto wcześniej jadł widelcem, właściwie nie istniały. O stosunku poprzedniego rządu do Niemiec nie trzeba przypominać. Obecny ma na pewno lepszy kontakt z Berlinem, za to sami Niemcy swoją posta­wą wobec wojny w Ukrainie spra­wia­ją, że nie wiadomo, czy można im ufać w kwestiach zakupów uzbrojenia. Sytuacja oferty szwedzkiej jest analogiczna jak w przypadku Holandii.

Holendrom podjęcie decyzji zajęło dekadę. Ich sposób wyboru nowych okrętów często krytykowano za opóź­nie­nia, a ze swoimi czterema Walrusami i tak byli oni w znacznie lepszej sytuacji od polskiej marynarki, która dysponuje tylko jednym okrętem podwodnym, do nie­daw­na nie­mo­gą­cym się nawet zanurzać. Jeśli kontrakt zostanie podpisany, na dwa pierwsze okręty będą czekali kolejną dekadę. My nie mamy tyle czasu. „Orka” jest drama­tycz­nie spóź­nio­na i można mieć jedynie nadzieję, że odpowiednie decyzje zapadną jak najszybciej.

Naval Group