Mimo licznych prób alianci nie wprowadzili do służby w trakcie drugiej wojny światowej czołgu ciężkiego, będącego odpowiednikiem wozów radzieckich i niemieckich. Dopiero pojawienie się IS-3 zdopingowało państwa zachodnie do opracowania własnych wozów tej kategorii. Do służby weszły jednak tylko dwa czołgi ciężkie: amerykański M103 i brytyjski Conqueror.
Historia obu wozów jest pełna zakrętów. Oba wyprodukowano w ograniczonej ilości, a ich kariery nie były oszałamiające. Zaprojektowane w jednym celu – do zwalczania radzieckich czołgów ciężkich – okazały się konstrukcjami problematycznymi, a ich służba skończyła się wraz z wprowadzeniem czołgów podstawowych.
Pierwsza część cyklu: IS-3 i kolejne „Staliny” (Konstrukcje radzieckie)
Dawno temu w Ameryce
W końcowej fazie drugiej wojny światowej prowadzone w Stanach Zjednoczonych prace koncentrowały się na pojazdach przeznaczonych do przełamywania fortyfikacji takich jak Linia Zygfryda. Funkcję przeciwnika Tigerów miał natomiast spełniać M26 Pershing, początkowo klasyfikowany jako czołg ciężki, szybko jednak zdegradowany do roli czołgu średniego. Przy masie niecałych 42 ton był lżejszy niż PzKpfw V Panther. Uznano też, że jego armata kalibru 90 milimetrów nie poradzi sobie z perspektywicznymi niemieckimi czołgami.
Linię Zygfryda przełamano stosunkowo szybko i łatwo. Jeszcze szybciej amerykański przemysł wrócił do cywilnego trybu pracy po zakończonej wojnie. Zdawało się, że projekty czołgów ciężkich zostaną pogrzebane. Szybko jednak okazało się, że będzie inaczej. 7 września 1945 roku w Berlinie podczas defilady z okazji zwycięstwa nad Japonią Rosjanie po raz pierwszy pokazali IS-3. Wóz zrobił na niedawnych sprzymierzeńcach olbrzymie wrażenie. Wobec systematycznie pogarszających się stosunków na linii Wschód–Zachód wizja hord radzieckich czołgów ciężkich nawiedzała wojskowych planistów w koszmarach. Najwięksi pesymiści straszyli wizją powtórki sytuacji z czasów wojny, gdy załogi alianckich czołgów musiały się mierzyć z Pantherami i Tigerami. Tym razem jednak przeciwnik miał mieć olbrzymią przewagę liczebną. Psychozę „Stalinów” podgrzewały jeszcze doniesienia wywiadu o pracach nad czołgiem średnim uzbrojonym w armatę kalibru 100 milimetrów.
Obawy te znalazły swoje odbicie w raporcie komitetu Stillwella, opublikowanym w styczniu 1946 roku. Grupa kierowana przez generała Josepha Stillwella opracowała kierunku rozwoju amerykańskiej broni pancernej. Za konieczne uznano opracowanie nowego czołgu lekkiego, średniego i ciężkiego, natomiast prace nad czołgami superciężkimi i niszczycielami czołgów uznano za niepotrzebne. Według założeń komitetu czołgi ciężkie miały zwalczać analogiczne wozy przeciwnika i wspierać przełamywanie silnie umocnionych pozycji. Prace przyspieszyły w połowie roku 1948 wraz z pierwszym kryzysem berlińskim.
Mimo wszystko gdy w roku 1950 wybuchła wojna w Korei, doszło do „kryzysu czołgowego”. Amerykańskie wojska ruszyły do boju wyposażone głównie w Shermany i lekkie M24 Chaffee. Pershingów (także w zmodernizowanej wersji M46) było jak na lekarstwo. Jako że nowe czołgi były potrzebne na wczoraj, prace nad nimi ruszyły na złamanie karku. Lekki T41 zmaterializował się jako udany M41 Walker Bulldog, podwozie M46 z wieżą średniego T42 weszło do produkcji jako M47 Patton, zaś ciężki T43 stał się M103.
M103
Rozwiązania zastosowane w Pershingu okazały się na tyle dobre, że jeszcze w trakcie drugiej wojny światowej przyjęto je za punkt wyjścia w pracach nad czołgiem ciężkim z prawdziwego zdarzenia. Tą drogą powstały eksperymentalne wozy T32, T29 i T30 i wreszcie T34. Wszystkie projektowano jako odpowiedź na Königstigera, ich masa szybko więc rosła i wkrótce zaczęła oscylować wokół 65 ton. Równie szybko uznano, że armata kalibru 90 milimetrów nie będzie wystarczać do zwalczania perspektywicznych czołgów przeciwnika. Ze względu na dużą prędkość początkową pocisku sięgnięto, wzorem Niemców, po działa przeciwlotnicze. Ostatecznie wybór padł na „stratosferyczne” działo przeciwlotnicze M1 kalibru 120 milimetrów, które w wersji czołgowej, oznaczonej M58, okazało się tyleż skuteczne, co problematyczne. Potężny odrzut wprawiał cały wóz w kołysanie, a jego siła niekiedy sprawiała, że armata wypadała z mocowania. Równie trudno było opracować odpowiedni system oporopowrotny. Problemów tych nie udało się rozwiązać w pełni zadowalająco właściwie do końca służby M103. Inną cechą odziedziczoną po przeciwlotniczym pierwowzorze była ciężka amunicja rozdzielnego ładowania. Sprawiło to, że w ostatecznej konfiguracji czołg miał pięcioosobową załogę z dwoma ładowniczymi.
Za punkt wyjścia nad T43 przyjęto odchudzoną wersję T34. Dzięki lepiej ukształtowanemu pancerzowi i skróceniu podwozia z ośmiu do siedmiu par kół jezdnych udało się ograniczyć masę wozu do 54,3 tony. Gdy pod koniec czerwca 1950 do testów trafiły trzy prototypy, prace dalekie były od ukończenia. Pierwsze próby zaowocowały serią poprawek i zmianą oznaczenia na T43E1.W listopadzie tego samego roku zmieniono klasyfikację czołgów amerykańskich sił zbrojnych. Odrzucono podział na ciężkie, średnie i lekkie, a czołgi zaczęto klasyfikować na podstawie kalibru armaty. Tym samym czołg ciężki T43 przemianowano na czołg T43 z armatą 120 milimetrów. Miesiąc później złożono zamówienie na 300 wozów – 80 dla wojsk lądowych i 220 dla piechoty morskiej.
Prace prowadzono w wielkim pośpiechu, ale i tak się przeciągały, a ich rezultat daleki był od oczekiwań. Urządzenia optyczne nie spełniały wymogów, amunicja była niecelna, układ wydechowy okazał się źle zaprojektowany – spaliny podgrzewały niszę wieży, z kolei gdy wieża była obrócona do tyłu, spaliny dostawały się do jej wnętrza. Zawodził także elektrohydrauliczny układ naprowadzania uzbrojenia. Ostatni etap prób trwał do końca 1954 roku, a w ich rezultacie T43E1 został uznany w raporcie Dowództwa Kontynentalnego (CONARC) za niezdolny do służby. Do tego czasu uruchomiono już produkcję i zrealizowano całe zamówienie. Czołgi trafiły do magazynów i zaczęto zastanawiać się, co z nimi zrobić.
W połowie lat pięćdziesiątych entuzjazm wojskowych względem czołgów ciężkich zdążył już opaść. T43E1 był niezbyt mobilny. Silnik gaźnikowy Continental AV-1790-5B z hydromechanicznym układem przeniesienia napędu General Motors CD-850-4A pozwalał osiągać prędkość 34 kilometrów na godzinę. Zasięg wozu wynosił ledwie 128 kilometrów. Czołg był ciężki, niezbyt ruchliwy, awaryjny i drogi (cena jednostkowa wynosiła 300 963 dolary). Z drugiej strony wyprodukowano już stosunkowo dużo egzemplarzy, a wóz miał też zalety. Armata kalibru 120 milimetrów z dalmierzem optycznym i przelicznikiem balistycznym mimo swoich wad zapewniała potężną siłę ognia. Standardowy pocisk przeciwpancerny M838 na dystansie tysiąca jardów (914 metrów) przebijał pancerz grubości 124 milimetrów odchylony od pionu o 60 stopni lub 221 milimetrów przy odchyleniu od pionu rzędu 30 stopni. Pocisk kumulacyjny M469 przebijał pancerz o grubości ponad 330 milimetrów. Dobrze ukształtowany odlewany pancerz kadłuba o grubości do 127 milimetrów i wieży sięgający 254 milimetrów zapewniał bardzo dobry wówczas poziom ochrony.
Do końca roku 1955 opracowano listę niemal stu poprawek. Większość z nich zaakceptowano, ale wdrożono tylko nieliczne. Ostatecznie poprawiony T43E1 został 26 kwietnia 1956 roku standaryzowany jako M103. Modyfikacji poddano 74 spośród 80 dostępnych wozów. Prace zakończono na początku następnego roku. Wojsko nie było zadowolone z finalnego produktu, jednak już 7 marca 1957 roku uznano, że czołgi ciężkie trzeba wysłać do Europy. Decyzja spotkała się z krytyką Kongresu. 22 marca na posiedzeniu Komisji Izby Reprezentantów do spraw Działań Rządu skrytykowano ograniczony zakres zmian wprowadzonych w konstrukcji. US Army odrzuciła zarzuty, argumentując, że czołg nadaje się do służby.
Było to potwierdzenie linii przyjętej przez dowództwo stacjonującej w Niemczech 7. Armii, która miała otrzymać czołgi ciężkie. Wystarczyło, że M103 będą „zdatne do użytku”. W trakcie służby na Starym Kontynencie okazało się, że mimo niedoboru mocy nowe wozy radzą sobie w terenie nie gorzej niż Pattony. Na jaw wyszły jednak inne niedobory konstrukcji. Żywotność układu napędowego i przeniesienia napędu była bardzo mała, trzeba było je wymieniać średnio co 750 kilometrów. Do tego okazało się, że czołg ma tendencję do gubienia gąsienic. Za sprawą kiepskiej aranżacji wnętrza komfort i bezpieczeństwo pracy załogi był niższy niż w innych czołgach amerykańskiej konstrukcji. Szczególnie dotkliwy dla ładowniczych był brak obrotowej podłogi kosza wieży. Krytykowano też sposób rozmieszczenia amunicji. Mimo wszystkich wad panowało jednak przekonanie, że czołg będzie w stanie wypełnić powierzone mu zadania.
Do Europy M103 zawitały w styczniu 1958 roku. Wysłano łącznie 72 czołgi, które trafiły do 899. batalionu pancernego, wchodzącego w skład podporządkowanej V Korpusowi 4. Grupy Pancernej. Już 1 maja tego samego roku jednostkę przemianowano na 2. batalion czołgów ciężkich 33. Pułku Pancernego. Służba M103 zakończyła się w kwietniu 1963 wraz z rozformowaniem 4. Grupy Pancernej. 2. batalion, podobnie jak reszta pułku, przesiadł się na M60. Nie był to jednak koniec historii M103.
Czołg ciężki dla piechoty morskiej
W wyniku doświadczeń drugiej wojny światowej US Marine Corps uznał posiadanie czołgów za konieczność. Wojna koreańska i rozważania teoretyczne doprowadziły do przekonania o sensowności pozyskania czołgów ciężkich. Uznano, że marines będą potrzebować wozów tej kategorii do zwalczania wrogich czołgów na dużych dystansach, obrony przed czołgami ciężkimi przeciwnika i przełamywania umocnionych pozycji. Stąd też Korpus Piechoty Morskiej złożył niemal trzykrotnie większe zamówienie niż wojska lądowe. I był równie niezadowolony z otrzymanych T43E1.
Jeszcze w kwietniu 1954 roku, czyli długo przed listopadowym raportem CONARC, który uznał czołg za niezdatny do służby, ruszyły prace nad poprawioną wersją, oznaczoną T43E2. Wprowadzono w niej szereg zmian, między innymi kompletnie zmieniono aranżację wnętrza, wprowadzono obrotową podłogę kosza wieży, wymieniono celownik i dalmierz optyczny. Elektrohydrauliczny układ naprowadzania uzbrojenia zastąpiono całkowicie elektrycznym.
Próbowano też zaradzić wzdłużnemu kołysaniu czołgu po wystrzale z armaty. W tym celu eksperymentalnie wprowadzono urządzenie blokujące skrajne pary kół jezdnych na czas strzału. W trakcie pierwszego testu nowego rozwiązania odpowiadający za bezpieczeństwo oficer marines nie zgodził się, aby podczas strzelania w czołgu znajdowała się załoga. Działo odpalono więc zdalnie. Zablokowane podwozie nie mogło przyjąć tyle siły odrzutu co zwykle. Armata została wyrwana z jarzma i zdemolowała wnętrze wieży.
Przy tej okazji należy wspomnieć o pewnych założeniach taktycznych dotyczących użycia czołgów ciężkich przez siły zbrojne USA. Uznano, że M103 będą walczyć bardziej statycznie niż dynamicznie. Nie zakładano strzelania w trakcie jazdy, przy potężnym odrzucie celność byłaby raczej niewielka i z tego powodu nie zainstalowano systemu stabilizacji uzbrojenia. Inną sprawą pozostawała zawodność ówczesnych mechanizmów. Stoi to w dużym kontraście z polityką Sowietów, którzy w tym samym czasie wprowadzili w T-10A stabilizację armaty w pionie, a w T-10B także w poziomie. Amerykanie nie zdecydowali się również na wyposażenie M103 w urządzenia do prowadzenia walki w nocy. Ich substytutem był reflektor ksenonowy montowany nad osłoną armaty.
T43E2 zyskał akceptację dowództwa US Marine Corps. Jedyną dodatkową modyfikacją, której zażądano, był montaż systemu głębokiego brodzenia. Umożliwił on czołgom pokonywanie po dnie przeszkód wodnych o głębokości do 2,4 metra. Zmodernizowany wóz standaryzowano 13 czerwca 1957 jako M103A1. Modernizacji poddano 219 spośród 220 czołgów. Łącznie zapotrzebowanie piechoty morskiej oceniono na około siedmiu kompanii czołgów ciężkich. Wozy trafiły najpierw do 1. i 2. batalionu pancernego Korpusu, gdzie znalazły się na wyposażeniu jednej kompanii, liczącej siedemnaście czołgów. Organizacja jednostek podlegała jednak wahnięciom. W latach 1959–1961 1. batalion był de facto batalionem czołgów ciężkich złożonym z czterech kompanii liczących razem siedemdziesiąt wozów. M103A1 trafiły też do 4. i 8. batalionu pancernego Rezerwy Korpusu Piechoty Morskiej.

M103A2 zmierza w kierunku okrętu desantowego USS Saginaw (LST 1188); zdjęcie ze wczesnych lat 70.
(US Navy)
M103 jedyny raz znalazły się w pobliżu szansy na użycie bojowe podczas kryzysu kubańskiego w 1962 roku. 2. Dywizja Piechoty Morskiej wzmocniła wówczas garnizon Guantanamo plutonem czołgów ciężkich. Rozważano też wysłanie M103 do Wietnamu, uznano jednak, że wobec charakteru prowadzonych tam działań nie ma potrzeby wykorzystania czołgów ciężkich.
Historia wozów US Marine Corps nie byłaby pełna bez epizodu w US Army, której dowództwo, mimo słabnącego zainteresowania M103, uznało w lutym 1959 roku, że potrzebuje w Europie dodatkowych czołgów ciężkich. Przyczyny miały raczej charakter pozastrategiczny. Częste awarie sprawiły, że jednostki nie miały stanów etatowych. Z braku własnych czołgów zwrócono się do piechoty morskiej z prośbą o wypożyczenie M103A1. Marines udostępnili 72 wozy, które służyły w Europie w latach 1959–1962. Niestety brak konkretnych informacji na temat wykorzystania czołgów piechoty morskiej przez wojska lądowe. Nie wiadomo, czy tworzyły one zwarte, czy też mieszane jednostki z M103.
Gdy na początku lat sześćdziesiątych US Army zdecydowała się zrezygnować z czołgów ciężkich, US Marine Corps postanowił kolejny raz zmodernizować posiadane wozy. Była to część szerszego programu modernizacji sił pancernych Korpusu rozpoczętego w roku 1962. Plan zakładał częściową unifikację z M60. Z Pattonów przejęto silnik wysokoprężny Continental AVDS-1790-2A i układ przeniesienia napędu General Motors CD-850-6, a także układ kierowania ognia. Lufę armaty skrócono o 162 milimetry. Nową wersję zatwierdzono w sierpniu 1962 i oznaczono M103A2. Do tego standardu zmodernizowano 160 wozów. Czołgi te przetrwały w jednostkach aż do roku 1973, kiedy je ostatecznie wycofano. Wiele M103 wszystkich wersji zakończyło żywot na poligonach jako cele. Pod koniec lat siedemdziesiątych część M103A2 przebudowano na załogowe czołgi cele, służące do szkolenia operatorów pocisków przeciwpancernych TOW. Tak zwane Manned Evasive Target Tank (METT) miały wieżę zastąpioną atrapą i dodatkowe osłony kadłuba, chroniące przed uszkodzeniami od pozbawionych głowic bojowych pocisków.
Wielka Brytania – w poszukiwaniu czołgu uniwersalnego
Brytyjska koncepcja rozwoju broni pancernej była inna niż wszystkie. Praktycznie przez całą drugą wojnę światową trzymano się wypracowanego w okresie międzywojennym podziału czołgów na trzy kategorie: piechoty, szybkich (krążowniczych) i lekkich. Czołgi piechoty miały wspierać piechotę, szybkie miały wykorzystywać wyrwy w froncie przeciwnika i wdzierać się na jego tyły, zaś czołgi lekkie – prowadzić działania rozpoznawcze. W efekcie czołgi krążownicze były niedostatecznie opancerzone i uzbrojone, zadowalające parametry osiągnięto dopiero w ostatnim z nich, czyli czołgu A34 Comet. Z kolei czołgi piechoty mimo solidnego opancerzenia okazały się za mało ruchliwe i przestawały nadążać za – w coraz większym stopniu zmotoryzowaną – piechotą.
Wbrew pozorom Brytyjczycy uczyli się na swoich błędach i tworzyli koncepcje wyznaczające kierunki dalszego rozwoju broni pancernej. Już w roku 1943 rozpoczęto prace nad nowym, uniwersalnym wozem, który miał zastąpić tak czołgi piechoty, jak i czołgi szybkie. W wymaganiach postawiono na opancerzenie i siłę ognia, uznając mobilność za mniej istotny czynnik. Tym sposobem powstał A41, bardziej znany jako Centurion. Szybko został uznany za jeden z lepszych czołgów pierwszego okresu zimnej wojny i w różnych formach pozostaje w służbie do dziś. Stare przyzwyczajenia umierały jednak powoli. Początkowo A41 określany był jako ciężki czołg krążowniczy i miał wejść do służby wraz z ciężkim czołgiem piechoty A43 Black Prince, czyli zmodyfikowanym Churchillem. W celu większej unifikacji oba wozy miały być uzbrojone w 17-funtową (kaliber 77 milimetrów) armatę przeciwpancerną.
Pod względem masy (50 ton) i opancerzenia (do 152 milimetrów) Centuriona można było zaliczyć do czołgów ciężkich. Za słabe okazało się natomiast uzbrojenie, z czego zdawano sobie sprawę już pod koniec drugiej wojny światowej. Gdy brytyjscy wojskowi zobaczyli IS-3 we wrześniu 1945 roku na defiladzie w Berlinie, zapadła decyzja o przezbrojeniu Centuriona w armatę 20-funtową (83,4 milimetra). Tę jednak również uznano szybko za niedostatecznie skuteczną wobec radzieckich czołgów ciężkich. Zaczęto nawet powątpiewać, czy Centurion jest wozem perspektywicznym.
W roku 1946 rozpoczęto prace nad rodziną nowych wozów bojowych opartych na wspólnym podwoziu i oznaczonych zbiorczo FV200. W jej skład miały wejść między innymi: czołg saperski, wóz zabezpieczenia technicznego, czołg z trałem przeciwminowym, działa samobieżne, a nawet ciężki (szturmowy) transporter opancerzony. Za punkt wyjścia do prac nad czołgiem uniwersalnym FV201 przyjęto czołg A45, wersję rozwojową Black Prince’a. W stosunku do pierwowzoru nieco wydłużono kadłub. Zastosowano zmodyfikowane podwozie Centuriona z ośmioma, zamiast sześcioma, parami kół jednych zblokowanych po dwa w wózkach. Od początku zakładano uzbrojenie w armatę 20-funtową. Masa wozu miała sięgać 55 ton, a prędkość maksymalna – 30 kilometrów na godzinę.
Pierwszy prototyp FV201 był gotów już w lipcu 1947 roku, ale niemal natychmiast objawiły się problemy, które doprowadziły do anulowania całego programu FV200 w roku 1949. Uniwersalny kadłub okazał się za krótki dla trału przeciwminowego, a jednocześnie za długi, by zmieścić wozy na barkach desantowych. Ostatecznym ciosem dla projektu była konstatacja, że nowy czołg uniwersalny już w chwili wejścia do służby nie będzie równym przeciwnikiem dla wozów radzieckich. W grę wchodziły też wysokie koszty uruchomienia nowej linii produkcyjnej. Zdecydowano więc o dalszym rozwijaniu Centuriona, do czasu, gdy powstanie zupełnie nowy projekt. Nie oznaczało to jednak końca prac nad FV201. Czołg miał być dalej rozwijany i przeistoczyć się w pogromcę IS-ów.
FV214 Conqueror Heavy Gun Tank
Droga do nowego wozu była jeszcze długa. Przyszły czołg miał zachować praktycznie niezmienione podwozie FV201, problemy dotyczyły natomiast wieży. Jako główne uzbrojenie wybrano amerykańską armatę M53 kalibru 120 milimetrów, znaną z M103. Przystosowanie jej do brytyjskich wymagań i uruchomienie produkcji, pod oznaczeniem L1, wymagało czasu. Wojska lądowe zażądały ponadto zaawansowanego systemu kierowania ogniem, gwarantującego jak największe prawdopodobieństwo zniszczenia celu pierwszym strzałem. Wśród wymagań znalazł się początkowo także automat ładujący. Skonstruowanie takiego urządzenia okazało się jednak przerastać ówczesne możliwości techniczne.
Aby przemysł mógł zdobyć doświadczenie w produkcji czołgów ciężkich, zdecydowano się na rozwiązanie pomostowe. Na kadłubie FV201 osadzono wieżę Centuriona. W ten sposób powstał FV221 Caernarvon. Prototyp, oznaczony Mk I, otrzymał wieżę Centuriona Mk 2 z armatą 17-funtową. Wyprodukowane w krótkiej serii, liczącej ledwie dwadzieścia wozów, Caernarvony Mk II miały już wieże Centurionów Mk 3 z armatami 20-funtowymi. Wszystkie czołgi tego typu zostały później przebudowane na Conquerory.
Prototyp docelowego czołgu ciężkiego był gotów w kwietniu 1952 roku. FV214 Conqueror miał masę 64 ton, grubość opancerzenia kadłuba sięgało 180 milimetrów, zaś wieży – 250 milimetrów. Silnik benzynowy Rolls-Royce Meteor M120 o mocy 810 koni mechanicznych umożliwiał osiąganie prędkości maksymalnej 35 kilometrów na godzinę. System kierowania ogniem oparty na koincydencyjnym dalmierzu optycznym o bazie 49 cali (124 centymetry) umieszczonym w obrotowej wieżyczce dowódcy.
Seryjne czołgi otrzymały armatę L1A2. Conquerora, w przeciwieństwie do M103, wyposażono w układ stabilizacji działa w obu płaszczyznach. Bez wątpienia dużo pomogły tutaj wcześniejsze brytyjskie doświadczenia. Już Centurion Mk 3 otrzymał pierwszy na świecie sprawny i niezawodny dwupłaszczyznowy układ stabilizacji. Nie bez znaczenia dla funkcjonowania układu była zapewne także stosunkowo niska prędkość rozwijana przez brytyjskie czołgi. Zdecydowano się również opracować własną amunicję przeciwpancerną. Amerykanie produkowali jedynie standardowe pociski przeciwpancerne i kumulacyjne. Brytyjczycy zastąpili je pociskami odkształcalnymi i z odrzucanym sabotem. Podkalibrowy pocisk L1G na dystansie tysiąca jardów przebijał płytę pancerną o grubości 220 milimetrów nachyloną pod kątem 30 stopni. Pocisk odkształcalny L1TK mógł niezależnie od dystansu przebić pancerz grubości 152 milimetrów. Natomiast, podobnie jak Amerykanom, nie udało się Brytyjczykom opracować amunicji odłamkowej i dymnej o zadowalających parametrach.
Wyprodukowano 20 Conquerorów Mk I, które od połowy 1955 roku zaczęły trafiać do oddziałów stacjonującej w Niemczech Brytyjskiej Armii Renu (BAOR) w celu próbnej eksploatacji. W rezultacie tych doświadczeń opracowano wersję Mk II, różniącą się lepszym łączeniem płyt pancerza kadłuba. Kierowca otrzymał pojedynczy obrotowy peryskop zamiast trzech stałych, udoskonalono także optykę celowniczego i dowódcy. Zmieniono także rozmieszczenie amunicji. W przeciwieństwie do Amerykanów Brytyjczycy nie wprowadzili drugiego ładowniczego. Do chwili zakończenia produkcji w połowie roku 1959 powstało 160 wozów tej wersji. Łącznie z przebudowanymi Caernarvonami powstało 180–185 Conquerorów.
Wszystkie Conquerory skierowano do BAOR. Brytyjczycy (inaczej niż Amerykanie) nie sformowali oddzielnych kompanii i batalionów czołgów ciężkich. FV214 tworzyły liczące trzy wozy plutony przydzielane do zwykłych kompanii pancernych lub trafiały jako czwarty czołg do plutonów wyposażonych w Centuriony. Taktyka użycia zakładała, że w ataku Conquerory będą zwykle podążać w drugiej linii, niszcząc czołgi wroga na dużym dystansie. W obronie miały blokować najbardziej prawdopodobne trasy nadejścia przeciwnika.
W pewnym momencie w brytyjskich kręgach wojskowych powróciła idea wprowadzenia Conquerora jako czołgu podstawowego. Pomysł jednak szybko upadł. FV214 okazał się za duży i za ciężki, aby swobodnie działać w terenie. Ze względu na masę bardzo ograniczona była liczba dostępnych mostów. Do tego czołg okazał się awaryjny. W polu był raczej problemem niż atutem. Do tego w 1959 roku do jednostek zaczęły trafiać Centuriony Mk 5/2 uzbrojone w armatę L7 kalibru 105 milimetrów. Mając do dyspozycji znacznie bardziej niezawodny wóz o niewiele mniejszej sile ognia, wielu dowódców bez żalu przesuwało czołgi ciężkie do rezerwy. Od roku 1956 trwały już także prace nad Chieftainem, docelowym czołgiem uniwersalnym. Ostatnie Conquerory wycofano ze służby w roku 1966. W tym samym roku do służby wszedł Chieftain.
Większość FV214 zakończyła swój żywot na poligonach jako cele.
Zakończenie
Kariera czołgów ciężkich w siłach zbrojnych NATO była bardzo krótka, a do tego ograniczała się do sił zbrojnych USA i Wielkiej Brytanii. Na konstrukcji M103 i Conquerora zaważyły założenia taktyczno-techniczne. Wojskowi domagali się wozów przeznaczonych tylko do jednego zadania – zwalczania „Stalinów” – i w efekcie powstały wyspecjalizowane niszczyciele czołgów. Wykonywanie innych zadań na polu walki ograniczał brak amunicji dobrej jakości. Takie podejście stało w dużym kontraście do radzieckiej polityki, w której czołgi ciężkie traktowano podobnie do czołgów średnich, a solidniejszy pancerz i większa siła ognia pozwalały im na wykonywanie bardziej wymagających zadań.
Po obu stronach żelaznej kurtyny ujawniły się natomiast takie same wady czołgów ciężkich. Duża masa ograniczała mobilność, tak w terenie, jak i poprzez ograniczoną liczbę mostów o odpowiedniej nośności. Wpływała także na szybsze zużywanie się mechanizmów, a w efekcie wozy były awaryjne. Nie bez znaczenia była też wysoka cena jednostkowa. Wraz z pojawieniem się armat czołgowych kalibrów 100, 105 i 115 milimetrów czołgi ciężkie zaczęły tracić przewagę w sile ognia. Zmalała także ich odporność na ciosy.
Na Zachodzie od połowy lat pięćdziesiątych słabł entuzjazm względem czołgów ciężkich. W tym czasie brytyjska koncepcja czołgu uniwersalnego wyewoluowała w czołg podstawowy, łączący cechy wozów średnich i ciężkich. Wysiłek skupiono na projektowaniu nowej generacji wozów bojowych. O stosunku US Army do M103 świadczy chociażby fakt, że jako jedyny powojenny amerykański czołg nie otrzymał on nazwy własnej. Przeprowadzone przez Izraelczyków po wojnie sześciodniowej testy zdobycznych IS-3 do reszty pogrzebały mit niezwyciężonego „Stalina” i odebrały ostatnie argumenty zwolennikom czołgów ciężkich.
Mimo wszystkich swoich wad M103 i Conqueror odegrały pewną rolę w rozwoju broni pancernej. Przetarły szlak dla armat czołgowych kalibru 120 milimetrów, które do dzisiaj są standardem w wozach konstrukcji zachodniej. Odegrały też istotną rolę we wdrażaniu zaawansowanych systemów kierowania ogniem.
Inne artykuły o broni pancernej:
- Rydwany Cahalu. Część pierwsza: Izraelskie Shermany
- Nowy polski bwp – jaki powinien być?
- Skrzydlaci pancerniacy. Czołgi i szybowce w II wojnie światowej
Literatura
R. J. Icks, AFV Profile No. 41 M103 Heavy Тank + M41 Light Tank (Walker Bulldog), Profile Publications, Windsor 1972.
M. Nita, Czołg podstawowy Chieftain Cz. I, Nowa Technika Wojskowa 5/2002
M. Norman, AFV Profile No. 38 Conqueror Heavy Gun Tank, Profile Publications, Windsor 1972.
P. Przeździecki, M103 Bezimienny, Nowa Technika Wojskowa 11 i 12/2007
T. Wachowski, Centurion – od czołgu „uniwersalnego” do wojny koreańskiej, Nowa Technika Wojskowa Numer Specjalny 9 (Listopad 2010)
www.tankmuseum.org