Zakończyła się izraelska telenowela, której bohaterkami były kobiety w wojskach pancernych. Niestety – przynajmniej dla czołgistek – nie jest to koniec szczęśliwy. Choć jeszcze rok temu zwolennikom odgrywania przez panie ważnych ról w załogach czołgów sen z powiek spędzali ortodoksyjni rabini i wojskowi, nie zapowiadało się, że izraelskie ministerstwo obrony tak szybko zakończy proces rozszerzenia udziału kobiet w działaniach pancernych jednostek bojowych. 18 kwietnia 2019 roku podano do wiadomości publicznej, że kobiety nie będą służyć na stanowiskach bojowych, a jako oficjalną przyczynę wskazano zbyt duże koszty programu.
Silne tradycje
Kobiety już dawno temu zakorzeniły się w Siłach Obronnych Izraela (Cahalu). Ich zalety dostrzeżono jeszcze przed ogłoszeniem niepodległości – w okresie kształtowania państwowości kobiety służyły w organizacjach paramilitarnych, w strukturach Ha-Szomer i Hagany stanowiły około 20% wszystkich członków. Należały też do Palmach – elitarnych sił specjalnych Hagany. Już po proklamowaniu państwa Izrael ogłoszono w sierpniu 1948 roku obowiązkowy pobór Izraelek – niezamężnych i będących w związkach małżeńskich, ale niemających dzieci – do wojska. Przez cały okres istnienia Izraela, a szczególnie w czasie kształtowania się granic, kobiety odgrywały istotną rolę w siłach zbrojnych. Liczba konfliktów i konieczność stałej gotowości do obrony terytorium wpłynęły na ich względnie silną pozycję w Siłach Obronnych Izraela.
Niemniej jednak od samego początku musiały zmagać się z nierównym traktowaniem i brakiem wiary w ich siły i umiejętności, choć wielokrotnie tę walkę wygrywały. Wystarczy przypomnieć, że lotniczka Alice Miller, która nie zdała egzaminu na pilota z powodów nierównego traktowania płci, odwołała się w 1994 roku do Sądu Najwyższego i sprawę wygrała. Jej wniosek przyniósł pozytywny rezultat, nawet mimo osobistej niechęci ówczesnego prezydenta Izraela, Ezera Weizmana, który twierdził, że powinna zostać w domu i zająć się cerowaniem skarpetek.
Kariera w Korpusie Pancernym
Mimo iż oficjalnie kobiety uznano za zdolne do służby bojowej, w praktyce unika się przydzielania im takiej roli. Faktycznie istnieją trzy bataliony piechoty mieszanej – „Lwy Jordanu” (Arajot ha-Jarden), „Karakal” i „Gepard” (Bardelas) – przeznaczone jednak do zadań lżejszych gatunkowo, w szczególności ochrony granic, w tym przed przemytnikami narkotyków i broni. Do końca 2018 roku liczba kobiet w tych jednostkach sięgnęła 1100.
Podobnie sytuacja miała wyglądać w korpusie pancernym Cahalu, gdzie kobiety miały być wcielane do załóg czołgów. Za przykład brano Wielką Brytanię, Norwegię, Kanadę czy Australię. Nie wszystko było jednakże tak proste, jak by się wydawało, gdyż jednocześnie zakazywano im służby w jednostkach frontowych. 28 czerwca 2018 roku cztery kobiety ukończyły kurs izraelskich wojsk lądowych dla dowódców czołgów, do dyspozycji mając Merkawy siman 4. Stało się to zwieńczeniem pewnego etapu naznaczonego konfliktami i dyskusją społeczną w Izraelu, w której głos zabrali tamtejsi rabini, tradycyjnie przeciwni zwiększeniu roli kobiet w siłach zbrojnych. Zakończenie szkolenia nie było tożsame z automatycznym otrzymaniem stanowiska dowódców czołgów.
Pierwszym programem szkolenia kobiet do służby w czołgach był kurs, który rozpoczął się na przełomie lipca i sierpnia 2017 roku. Przeprowadzony został w górach Ejlatu i bazie Szizafon na pustyni Negew. Był tak naprawdę programem pilotażowym, stanowiącym przepustkę do przydzielenia kobiet do załóg czołgów pełniących służbę w obszarach o niskim poziomie ryzyka. Przeszkolono jedynie trzynaście kobiet, choć wstępnie zakwalifikowano trzydzieści z batalionów mieszanych. Pięć zrezygnowało podczas kursu z powodów medycznych, co według oficjalnych danych ma nie odbiegać od odsetka w przypadku szkoleń dla mężczyzn. Dwie kobiety odpadły, nie wytrzymując tempa szkolenia podstawowego. Zadania, które musiały wypełnić, różniły się od ćwiczeń męskich nie tylko tym, że szkoliły się one w mniej zapalnym rejonie południowego Izraela. W trakcie kursu używały Merkaw siman 3. Program nie przewidywał szkolenia z zakresu walki manewrowej i operowania w większych związkach taktycznych. Można to interpretować jako przyjęcie z góry stanowiska, że do tego lepiej nadają się mężczyźni.
W 2018 roku wśród dowództwa Korpusu Pancernego panowało przekonanie, że nie ma przeszkód odnośnie do przydzielania pań do służby na stanowiskach innych niż dowódca czołgu. Kobiety faktycznie stały się członkami załóg czołgów i służą w jednostkach przygranicznych, ale znacznie oddalonych od miejsc zapalnych. Innymi słowy, przydzielono je do załóg czołgów w południowym Izraelu, nie zaś na północnej granicy Izraela albo obszarach w bezpośrednim sąsiedztwie Strefy Gazy i na Zachodnim Brzegu Jordanu.
Dowódca Korpusu Pancernego, generał brygady Gaj Hanson, określił służbę Izraelek w czołgach jako wykonywanie misji bojowych w zakresie ochrony granic bez konieczności ich przekraczania. Z pewnością nie będą służyć w 7., 188. i 401. Brygadzie Pancernej.
Sprzeciw rabinów i wojskowych
To nie koniec problemów Izraelek, które chciałyby robić karierę w Korpusie Pancernym Cahalu. Obecnie nadal mają do czynienia z pokłosiem oburzenia i zdecydowanego sprzeciwu prominentnych izraelskich rabinów. Pod koniec listopada 2016 roku rozpoczęła się intensywna dyskusję na temat dopuszczenia kobiet do służby na stanowiskach bojowych w jednostkach pancernych. Dysputę zapoczątkowało posiedzenie komisji spraw zagranicznych i obrony Knesetu; na owym posiedzeniu dowództwo Sił Obronnych Izraela po raz pierwszy przyznało, że rozważa taką możliwość.
Najsilniejsze głosy sprzeciwu pochodziły od Dowa Liora, przedstawiciela ultraortodoksyjnych prawicowych syjonistów, i Szmuela Elijahu, rabina Safedu. Żydowscy duchowni zaczęli odwoływać się do przekonań najbardziej religijnych żołnierzy, aby odmawiali współpracy z kobietami. Rabini zasłaniali się troską o potencjał bojowy korpusu, który panie jakoby z pewnością by obniżyły. Podobnie wypowiadało się dowództwo Korpusu Pancernego, a szczególnie generał brygady Hanson, który niespecjalnie opowiadał się za włączaniem kobiet do załóg czołgów. Twierdził, że służba w czołgowych jednostkach frontowych to ciężki kawałek chleba, a kobiety, które są słabsze fizycznie od mężczyzn, na pewno temu zadaniu nie podołają. Jednym z podawanych powodów była większa podatność na kontuzje. Korpus Pancerny miał na tym stracić na walorach wizerunkowych i bojowych, co było niedopuszczalne.
Pojawiły się nawet twierdzenia bardzo skrajne, gdyż emerytowany generał Jiftach Ron-Tal, twierdził, że włączenie kobiet do jednostek bojowych nosi znamiona spisku sił lewicowych, które dążą do osłabienia Sił Obronnych Izraela. Wobec krytyki parlamentarzystów i innych osób publicznych generał Ron-Tal publicznie wycofał się z tych twierdzeń i przeprosił za swoje zachowanie.
W maju 2018 roku Gadi Eisenkott poinformował, że dopóki on będzie pełnił funkcję szefa Sztabu Generalnego, kobiety nie mają szans na służbę w jednostkach bojowych. Nie będzie dla nich miejsca w brygadach „Golani”, „Giwati” czy „Nahal” ani w żadnej innej. Podobnie będzie wyglądać sytuacja w Korpusie Pancernym, gdzie w czołgach jednostek frontowych kobiety będą mieć wilczy bilet. W tym miejscu warto wspomnieć, że wcześniejsze wypowiedzi generała były bardziej stonowane, ale prawdopodobnie ugiął się pod wpływem Szmuela Elijahu, który w pewnym momencie wypowiadał się, że Eisenkott powinien złożyć urząd, określając jego plan działania jako zbyt feministyczny.
Koniec końców osiągnięto pewien kompromis i wydawać by się mogło, że rabini ponieśli porażkę w tej bitwie, choć było już wiadomo, że na pewno nie złożyli broni w całej wojnie. Rabini mniejsze sukcesy mogli święcić już wcześniej. W lutym 2018 roku wyszło na jaw, że pancerniacy ze 188. Brygady Pancernej wybrani na ten sam kurs dla dowódców czołgów co kobiety odmówili w nim uczestnictwa, gdyż obrażało to ich uczucia religijne. Ortodoksyjni Żydzi nie chcieli zasiadać koło kobiet podczas wykładów i spędzać czas w zamkniętej przestrzeni podczas ćwiczeń w terenie.
Dowództwo wojsk lądowych zdecydowało, że kursy żeńskie i męskie będą odbywać się równolegle, ale w całkowitym odosobnieniu. Wiary temu nie dał Szmuel Elijahu, który, mając za sobą służbę jako pancerniak, twierdzi, że nie ma takiej możliwości, aby zapobiec kontaktom obu płci, nawet przelotnym. Kobiety i mężczyźni będą się spotykać, razem jeść, ćwiczyć, kąpać się i spać. Jeszcze dalej idzie Jisrael Weiss, zauważając, że dziewięciomiesięczna służba kobiety i mężczyzny w jednym czołgu zaowocuje nowym, małym członkiem załogi. Pojawiają się również argumenty, zgodnie z którymi wszędzie tam, gdzie mężczyźni i kobiety służą razem, obecny będzie seks, zmniejszający koncentrację, muszącą przecież pozostać na wysokim poziomie na stanowiskach bojowych, także w czołgach.
Zobacz też: Merkawa, Namer i ich potomkowie
Czy aby na pewno nadzieja umiera ostatnia?
W tej zażartej dyskusji pojawiały się na szczęście argumenty przeciwne, których autorem był Eden Liberman, dowódca batalionu mieszanego „Karakal”. W przypadku zagrożenia bezpieczeństwa znaczenie ma mieć nie płeć, ale zdolność reakcji. W jednostkach – batalionach czy pojazdach pancernych – więzi między kobietami a mężczyznami mają być oparte na profesjonalizmie i zaufaniu. Część dowództwa Sił Obronnych Izraela uważa, że kobiety, które przeszły intensywne szkolenie przygotowujące do służby w załogach czołgów, nie powinny być traktowane inaczej niż mężczyźni. Ponadto powołują się na eksperymenty krajów zachodnich, z których nie wynikają niekorzystne konsekwencje.
W ostatnim czasie rola kobiet w Korpusie Pancernym się zwiększyła, Szczególny skok widać od momentu objęcia funkcji szefa sztabu generalnego przez Gadiego Eisenkotta. Nawet służba kobiet w czołgach nie wywołuje już takiego niedowierzania jak kiedyś. Niemniej jednak Izraelki jeszcze długo będą zmagać się ze sposobem myślenia o ich roli w wojskach pancernych, w tym o służbie w załogach czołgów, a szczególnie pełnieniu funkcji ich dowódców. Istnieje zbyt silne przekonanie, nie tylko w kręgach religijnych, ale także w naczelnym dowództwie Cahalu i środowisku emerytowanych oficerów, że kobiety osłabiają Korpus Pancerny mentalnie i wizerunkowo. Dla tych ludzi miejsce kobiety nadal jest w domu, jej rolą zaś – rodzenie i wychowanie dzieci. W skrajnych przypadkach zwiększanie ich udziału ma przynieść poważne konsekwencje dla bezpieczeństwa narodowego.
Kształtowanie się podejścia wojskowych i rabinów w tym czasie w Izraelu było zgoła odmienne od tego, co działo się w 2018 roku w Arabii Saudyjskiej, choć oczywiście porównywanie stosunku tych państw do równouprawnienia kobiet byłoby błędem. Niemniej jednak rządzona przez króla Salmana ibn Abd al-Aziza As-Su’uda – mimo że wahabizm jest tam oficjalnie uznany za religię państwową – zluzowała obostrzenia w sferze wojskowej dla kobiet. Po raz pierwszy w historii przed Saudyjkami pojawiła się możliwość aplikacji na stanowiska niebojowe w siłach zbrojnych. Początkowo przyjmowane będą do wojska w Rijadzie, Mekce i Medynie.
Oficjalnie nieopłacalny i na półce
18 kwietnia szef Sztabu Generalnego Izraelskich Sił Obronnych Awiw Kohawi oficjalnie poinformował, że program idzie w odstawkę i nie ma szans na stworzenie żeńskich lub mieszanych załóg czołgów. Tym samym przez rok i cztery miesiące przeprowadzono eksperyment, aby sprawdzić, czy załoga złożona z kobiet może obsługiwać czołg i realizować zadania związane z obroną granic. W tym czasie izraelską opinię publiczną zdominowały starcia zwolenników bardziej ortodoksyjnego podejścia ze zwolennikami prakseologii. W toku pilotażowego programu przeszkolono trzy załogi czołgów i cztery zespoły obsługujące bezzałogowe aparaty latające. Kobiety przydzielono do załóg czołgów w południowym Izraelu, nie zaś na północnej granicy albo obszarach w bezpośrednim sąsiedztwie Strefy Gazy i na Zachodnim Brzegu Jordanu.
W oficjalnym oświadczeniu napisano, że program jest nieopłacalny finansowe. Do takich wniosków miała zaprowadzić ocena sytuacji w wojskach lądowych i korpusie pancernym. Wykazała ona konieczność znacznego zwiększenia nakładów w infrastrukturę i czynnik ludzki w następnym etapie eksperymentu. W związku z tym zdecydowano, że korzystniejsze będzie wzmocnienie już istniejących jednostek bojowych, a nie tworzenie nowych. Koniec końców program odłożono na półkę, zastrzegając również, że zdobyta wiedza nie zostanie zmarnowana i będzie właściwie wykorzystana, jeśli konieczne okaże się stworzenie na nowo oddziałów czołgistek. Panie przeszkolone w obsłudze czołgów trafią do batalionu „Karakal”, jednego z trzech mieszanych batalionów piechoty.
Oficjalnym powodem decyzji o odsunięciu kobiet od służby w korpusie pancernym Cahalu na stanowiskach bojowych jest więc kalkulacja koszt-efekt. W oświadczeniu służby prasowej Sił Obronnych Izraela można przeczytać, że stworzenie oddzielnego szkolenia i kobiecych pododdziałów nie ma sensu finansowego. Oficjalne komunikaty ministerstwa obrony podają, że wszystkie komunikaty organizacji feministycznych wskazujące na inne niż finansowe powody zamrożenia programu są całkowicie fałszywe. Swoje małe zwycięstwo świętują też środowiska ortodoksyjnych rabinów.
Zobacz też: Jiftach Spektor: „Miano asa nic dla mnie nie znaczyło”