„Czołg Stodoła”. „Czołg Żółw” – to zaledwie kilka określeń używanych w celu opisania rosyjskich czołgów wyposażonych w spore klatki przeciwdronowe, zaobserwowanych po raz pierwszy w kwietniu 2024 roku. Pojawienie się owych „wynalazków”, które dało początek wielu internetowym dyskusjom, dotyczącym zasadności i skuteczności takiego postępowania, nie jest jednak nową jakością na polu bitwy, ale jedynie kolejnym rozdziałem w dosyć długiej historii.
O ile chętnych do rozmowy (czy wyśmiewania) było wielu, o tyle mało kto zdaje sobie sprawę z jednego prostego faktu – załogi nakładały na swe pojazdy różnego rodzaju osłony dosłownie od samego początku historii broni pancernej. Ten artykuł ma, oczywiście na tyle, na ile jest to możliwe, zaradzić temu deficytowi wiedzy. To skrócona historia dążenia załóg czołgów do zapewnienia sobie jak największego poczucia bezpieczeństwa, nieraz na przekór dowódcom i oficjalnym zaleceniom.
Pierwsze czołgi, pierwsze siatki
Historia skonstruowania i pierwszego użycia bojowego czołgów podczas pierwszej wojny światowej jest powszechnie znana. Warto jednak przypomnieć jej niewielki wycinek, a mianowicie zastosowanie siatki przeciwko granatom, tak podobnej do dzisiejszych „wynalazków” spotykanych w Ukrainie.
W zbiorach brytyjskiego Imperial War Museum znajduje się bardzo ciekawa fotografia „żeńskiego” czołgu Mark I podczas testów jeszcze na terenie Wielkiej Brytanii w Elveden koło Thetfordu. Większość badaczy skupia się na ciekawym wzorze kamuflażu Salomona, ładnie widocznym na uwiecznionym pojeździe, jednak warto zwrócić także uwagę na metalową siatkę rozpiętą nad pojazdem. Być może mamy tu do czynienia z eksperymentalną anteną radiową, niemniej według innej teorii na zdjęciu uwieczniono jedną z pierwszych prób zabezpieczenia stropu przed niemieckimi granatami ręcznymi.
Brytyjczycy, wysyłając czołgi do walk we Francji, zdawali sobie sprawę z pewnych ograniczeń dotyczących ich opancerzenia. Jednym z problemów był relatywnie cienki strop, który (jak udowodniły to późniejsze testy) mógł zostać uszkodzony przez wrzuconą na niego wiązkę granatów. Chcąc rozwiązać ten problem bez jednoczesnego zwiększenia masy, zdecydowano się na zastosowanie prostej siatki, mającej uniemożliwiać wrzucenie jakiegokolwiek ładunku wybuchowego na pojazd.
Z racji ograniczeń czasowych, związanych z nadchodzącą ofensywą, zbudowanie i zainstalowanie siatek powierzono samym załogom i polowym warsztatom remontowym. Kompania „C” Sekcji Ciężkiej Korpusu Karabinów Maszynowych przybyła do Francji w drugiej połowie sierpnia, więc miała najwięcej czasu na przygotowanie się do walki. Stąd też, patrząc na zdjęcia z pierwszego użycia broni pancernej pod Flers-Courcelete 15 września 1916 roku, zobaczymy, iż osłony występują wyłącznie na pojazdach tej kompanii. Mają one jednakże całkowicie inną formę niż ta ze wspomnianej fotografii. Ich podstawą jest obszerna drewniana rama, tworząca „daszek” nad kadłubem, a niekiedy także nad sponsonami. Luki w ramie wypełniono siatką ogrodzeniową.
Kompania „D” przybyła na kontynent pod sam koniec sierpnia, jednak na miejsce bitwy trafiła zaledwie dwa dni przed rozpoczęciem natarcia. Żaden z pojazdów z tej jednostki, jeśli wierzyć materiałowi fotograficznemu, nie miał założonego „daszka” podczas walki. Można więc bezpiecznie założyć, iż tej kompanii po prostu nie starczyło czasu na przygotowanie stosownych osłon. Dwie inne kompanie („A” i „B”) nie wzięły udziału w walce, i do dziś nie wiadomo, czy w ogóle podjęto wysiłek związany z instalacją „daszków” na ich czołgach.
Zachowany materiał fotograficzny wskazuje, iż sprawa instalowania takich osłon okazała się dosyć krótkotrwałą inicjatywą. I jest to zupełnie zrozumiałe. Największym zagrożeniem dla czołgów była nieprzyjacielska artyleria, a drewniane ramy były zbyt wrażliwe na pociski i odłamki.
Pewnego rodzaju epilogiem tej historii jest brytyjski plan zakładający wyposażenie Mark I w swoisty pancerz przestrzenny, instalowany na specjalnych prętach mocowanych do stropu pojazdu. Przygotowano nawet – jeśli wierzyć literaturze – 25 zestawów płyt o grubości 4 milimetrów, a niektóre czołgi przygotowano do ich montażu. Nie wiadomo jednak, dlaczego z tego zrezygnowano, mimo iż przystosowano nieznaną liczbę pojazdów do ich montażu. Kontemplowano także wprowadzenie podobnego rozwiązania w wozach Mark II, jednak również nie zdecydowano się na wprowadzenie go w życie. Nie przeszkodziło to Francuzom w zastosowaniu pancerza przestrzennego w swoich pojazdach, niemniej to już inna historia.
Nowe czołgi, stare nawyki
Kolejny światowy konflikt przyniósł ze sobą zastosowanie czołgów na masową skalę. Co ciekawe, ich załogi, niezależnie od narodowości czy teatru działań wojennych, przejawiały ten sam wzór zachowania. Ilekroć pancerniacy czuli, że ich stalowe „domy” nie zapewniają należytej ochrony, obkładali je workami z piaskiem, drewnem, wszystkim, co wydało im się odpowiednie do tej roli. Przełożeni czasem na to pozwalali, w innych wypadkach stanowczo zwalczali; co oczywiste, trafiały się także stanowiska pośrednie, wyrażające się w dopuszczaniu jedynie pewnych metod „dopancerzania”.
Aby uniknąć nadmiernej rozwlekłości, skupimy się na trzech armiach używających czołgów w dużych liczbach, dających nam pewną ilość materiału porównawczego. Dbając o jeszcze większą przejrzystość artykułu, zawęziliśmy zakres pojazdów, które pojawiają się w poniższych akapitach. Nie oznacza to jednak, iż mniejsze armie nie praktykowały improwizowanego czy fabrycznego wzmacniania opancerzenia swoich czołgów i innych pojazdów pancernych, ani też tego, że opisywane zjawisko ograniczało się wyłącznie do wymienionych pojazdów.
Amerykanie – materiałowy zawrót głowy
Najbogatszego materiału do analizy dostarczają nam tu Amerykanie i załogi Shermanów. Patrząc na zachowany materiał fotograficzny, łatwo znajdziemy zdjęcia czołgów użytkowanych w Europie, wzmacnianych betonem, drewnem, workami z piaskiem, odcinkami zapasowych gąsienic i fragmentami innych czołgów, jak również kombinacją tych materiałów. Motywacją do takiego zachowania był lęk przed słynnymi niemieckimi „88”, jak również obawa przed niemieckimi Panzerfaustami i Panzerschreckami, wykorzystującymi amunicję kumulacyjną.
Skuteczność takich technik „wzmacniania” czołgowego opancerzenia jest przedmiotem licznych i niekończących się dyskusji. Wydaje się, iż najskuteczniejszą techniką było mocowanie płyt pancernych pozyskanych na przykład z wraków, podczas gdy stosowanie worków z piaskiem czy gąsienic nie przynosiło żadnych korzyści, a nawet mogło zwiększyć prawdopodobieństwa przebicia pancerza czołgowego przez nieprzyjacielski pocisk. Choć może to brzmieć nieprawdopodobnie, takie „dodatki” stabilizowały uderzający w czołg pocisk przeciwpancerny, zmniejszając prawdopodobieństwo zrykoszetowania i zwiększając szanse na penetrację. Zastosowanie betonu niosło ze sobą dodatkowe niebezpieczeństwo powstania licznych odłamków przy trafieniu pocisku w „zabetonowany” pojazd, co stwarzało niebezpieczeństwo dla własnej piechoty.
Biorąc pod uwagę powyższe, nietrudno zrozumieć, iż część alianckich dowódców operujących na europejskim teatrze działań wojennych aktywnie zwalczała tendencje do stosowania w podległych im jednostkach worków z piaskiem, gąsienic czy betonu do „wzmacniania” pancerzy czołgowych. Uzyskiwane w ten sposób korzyści były wątpliwe, a jedynym namacalnym faktem było zwiększone zużycie (i awaryjność) maszyn. Nie była to błaha sprawa, jako że na niektórych Shermanach instalowano do 200 worków z piaskiem. Jeśli jeden waży około 20 kilogramów, taka osłona nakładała na silnik i układ jezdny obowiązek radzenia sobie z dodatkowymi 4 tonami obciążenia, nie licząc ramy przytrzymującej worki.
Walki na Pacyfiku rządziły się jednak swoimi prawami. Tam największym zagrożeniem dla załóg Shermanów byli szarżujący samobójczo Japończycy, wyposażeni w całą gamę mniej lub bardziej improwizowanych środków przeciwpancernych, łącznie z minami magnetycznymi. Stąd też środki zaradcze stosowane przez tamtejsze załogi różniły się od tych stosowanych w Europie.
Drewno i beton były tu mile widzianymi dodatkami, szczególnie na burtach pojazdów. Miało to uniemożliwić przyczepianie min magnetycznych do czołgów. Chętnie sięgano także po odcinki gąsienic, lepiej sprawujących się na tym teatrze działań w charakterze osłony ze względu na relatywnie niewielki kaliber japońskich dział przeciwpancernych. Nad włazami często też instalowano siatki czy kolce, mające uniemożliwić bezpośredni atak japońskiej piechoty na te wrażliwsze elementy.
Niemcy – Improwizacja? Jaka improwizacja!?
W wypadku niemieckiej broni pancernej „dopancerzanie” własnych pojazdów przez załogi wygląda trochę inaczej niż w innych armiach tego okresu. Niemcy relatywnie szybko zauważyli, iż osłona pancerna PzKpfw. III i IV z czasem przestaje zapewniać załogom odpowiedni poziom ochrony, więc rozpoczęli wprowadzanie rozmaitych zmian i poprawek. Niektóre z nich były, z perspektywy tematyki niniejszego artykułu, ciekawsze od innych.
W marcu/kwietniu 1942 roku PzKpfw III otrzymały tak zwany Vorpanzer, pancerz przestrzenny instalowany na jarzmie działa i przedniej płycie pancernej. W maju 1943 dodano do tego Schürzen, płyty pancerne mocowane za pomocą specjalnego stelaża na wieży i burtach. Ich podstawowym zadaniem było „oskrobywanie” małokalibrowych pocisków przeciwpancernych z ich płaszczy/czepców i destabilizowanie ich tak, by zwiększyć prawdopodobieństwo zrykoszetowania ich rdzeni od pancerza zasadniczego. Wbrew popularnemu przekonaniu Schürzen (zarówno te klasyczne, jak i siatkowe) nie zostały stworzone z myślą o zapewnieniu ochrony przed amunicją kumulacyjną, a ich skuteczność w starciu z takim zagrożeniem jest przedmiotem dyskusji.
Podobne modyfikacje spotkały PzKpfw IV – Vorpanzer w styczniu 1942 roku i Schürzen w maju następnego roku. Warto także pamiętać, iż swoje małe „fartuszki” dostały również PzKpfw V, istniała także specjalna pasta amagnetyczna Zimmerit mająca utrudniać przyczepianie magnetycznych ładunków wybuchowych.
Dzięki powyższym modyfikacjom załogi niemieckich Panzerów III i IV nie miały zasadniczo wiele do roboty w kwestii zwiększenia odporności swych wozów na ostrzał konwencjonalnymi pociskami przeciwpancernymi. Co prawda i w tym gronie trafiali się „entuzjaści” lub też sięgano po improwizowane rozwiązania z braku części lub uszkodzeń osłon, niemniej nie było to zjawisko tak rozpowszechnione jak wśród alianckich pancerniaków. Działalność „złotych rączek” musiała być jednak na tyle zauważalna, iż doprowadziła do wydania we wrześniu 1944 roku oficjalnego zakazu stosowania gąsienic czy betonu do wzmacniania odporności czołgów i dział szturmowych ze względu na nikłą skuteczność (i okazyjną szkodliwość) takich rozwiązań.
ZSRS – teoria na „5”, a z praktyki „pała”
Historia stosowania przez Sowietów improwizowanych osłon pancernych na najbardziej (chyba) znanym typie czołgu skonstruowanego w tym państwie, czyli T-34, jest bardzo krótka. Praktycznie do samego końca drugiej wojny światowej po prostu ich nie stosowali. Nie oznacza to jednak, iż nie zauważali potrzeby doskonalenia osłony pancernej swych wozów. Wprost przeciwnie.
Stałą częścią sowieckich programów czołgowych były próby modernizowania istniejących już wozów poprzez wzmocnienie uzbrojenia, czy – co nas najbardziej interesuje – pogrubienie opancerzenia. Zakres prac obejmował stosowanie dodatkowych płyt pancernych (spawanych do pancerza zasadniczego lub w formie pancerza przestrzennego), konstrukcję zestawów płyt pokrywających praktycznie cały czołg, jak również eksperymenty z „pancerzem” zbudowanym z betonowych bloków, przekształcającym (wizualnie) T-34 w pojazd, którego spodziewalibyśmy się w grze Minecraft. Część eksperymentów znalazła nawet ograniczone zastosowanie frontowe w postaci „ekranowanych” T-26, T-35 czy T-34.
Dlaczego jednak Sowieci wycofali się w 1943 roku z prób zwiększenia grubości pancerza swoich czołgów średnich drogą różnego rodzaju dodatków? Odpowiedź jest banalnie prosta – ich zastosowanie nie uodparniało czołgów na ostrzał z dział kalibru 75/88 milimetrów, ale zwiększało masę pojazdu. W takiej sytuacji zużywanie materiałów i roboczogodzin na tego typu programy uznano za zwykłe marnotrawstwo.
Kwestia zwiększania ochrony załóg czołgów (i nie tylko) wrócił jednak z całą mocą pod koniec wojny, kiedy sowieccy czołgiści toczyli więcej walk w terenie zurbanizowanym, gdzie byli narażeni na ostrzał z ręcznej broni przeciwpancernej piechoty praktycznie z każdego kąta. To zwiększone zagrożenie dało impuls do instalowania na T-34 różnego rodzaju metalowych ekranów z siatką, wykonywanych w warsztatach polowych walczących jednostek. Fotografie pozwalają także na stwierdzenie, iż czasami stosowano „pełne” ekrany, a niekiedy „pożyczano” niemieckie Schürzen i instalowano je na sowieckich pojazdach. Było to jednak zjawisko o bardzo niewielkiej skali.
Ku współczesności
Zakończenie drugiej wojny światowej nie oznaczało – niestety – nastania uniwersalnego globalnego okresu pokoju. Co pewien czas, w różnych częściach świata, wybuchały mniejsze i większe konflikty czyniące „zimną wojnę” przynajmniej letnią. Zasada pozostawała jednak stała i niezmienna – ilekroć załogi czołgów czuły, że opancerzenie ich pojazdów jest niewystarczające, sięgały po worki z piaskiem i inne środki, mające zaradzić ich problemom.
Wprowadzenie do użytku w latach 80. różnych form pancerzy reaktywnych i aktywnych systemów osłony rozwiązało – pozornie, jak się okazało – problem stosowania improwizowanych osłon instalowanych na czołgach przez warsztaty polowe czy same załogi. Nowoczesne formy ochrony, w połączeniu ze zmianami w budowie pojazdów pancernych, znacząco zwiększyły poziom bezpieczeństwa pancerniaków. Nigdy, rzecz jasna, nie osiągnie się 100% bezpieczeństwa, niemniej nowsze konstrukcje wydawały się całkiem bliskie osiągnięcia tego celu.
A potem przyszedł 2022 rok i intensyfikacja działań zbrojnych w Ukrainie.
Javeliny, drony i klatki
Rosjanie, przygotowując się do pełnoskalowej inwazji w lutym 2022 roku mieli świadomość, iż Ukraina tym razem przygotowała się do obrony o wiele lepiej niż w 2014 roku. Jednym z najważniejszych środków przeciwpancernych, którymi dysponowali obrońcy, były amerykańskie przeciwpancerne pociski kierowane Javelin. Wyposażone w głowice tandemowe „Oszczepy” zaprojektowano z myślą o atakowaniu celu od góry. Chcąc zabezpieczyć się choć w minimalnym stopniu przed tym zagrożeniem, Rosjanie zaczęli instalować niewielkie „daszki” nad wieżami, będące wariacją na temat znanego już pancerza prętowego.
Już sam początek tej fazy konfliktu pokazał, że idea „daszków” sprawdza się tylko teoretycznie. Javelin, dzięki złożonej budowie i dwóm głowicom (prekursor i zasadnicza), radził sobie z nimi zaskakująco łatwo, sprowadzając je w praktyce do wyłącznie moralnego wsparcia bezpieczeństwa załogi. Zachodni internauci bardzo szybko ukuli (dziś praktycznie obowiązującą) nazwę na takie „ulepszenie” – cope cage, co można przetłumaczyć (acz nie do końca ściśle) jako „klatka złudzeń”.
Wobec bardzo niskiej skuteczności tego typu rozwiązań można by oczekiwać zaniku stosowania „daszków”. Byłoby to tym łatwiejsze, iż na początku pełnoskalowej inwazji w 2022 roku nie były wcale tak rozpowszechnione, jak to się może wydawać. Tak się jednak nie stało. Wprost przeciwnie, obydwie strony zaczęły wznosić całe „wiaty” nad swoimi pojazdami pancernymi i nie tylko. Winowajcą w tym wypadku okazały się jednak drony używane w roli niewielkich bombowców lub tak zwanej amunicji krążącej, małych zdalnie sterowanych „samobójców”.
#Ukraine: I managed to find a new photo of a #British -supplied Challenger 2 tank with a anti-drone Cope Cage in service with the #Ukrainian Army.
This is cool to see.#UkraineRussiaWar #UkraineWar #Kyiv #UkrainianArmy #USA #tank pic.twitter.com/SMBz7at9NA
— Weapons Illustrated (@Weapons_Illust) January 23, 2024
Niewielki dron wyposażony w głowicę przeciwpancerną może, wbrew pozorom, stanowić znaczne zagrożenie dla czołgu dzięki swojej ruchliwości i precyzji uderzenia. Zdolny operator może po prostu ominąć bardziej chronione części pojazdu, i uderzyć tam, gdzie pancerz jest cieńszy. Trudno powiedzieć, w ilu wypadkach takie trafienie kończy się ciężkim uszkodzeniem lub zniszczeniem celu. Krążące po sieci nagrania najczęściej pokazują dobijanie już uszkodzonych i porzuconych pojazdów, więc trudno na samej ich podstawie ferować jakiekolwiek wyroki. Najwyraźniej jednak problem okazał się na tyle dokuczliwy, iż obie strony (działając w warunkach pewnych ograniczeń ekonomicznych) czują się zmuszone do podjęcia środków zaradczych, najczęściej pod postacią siatek czy różnych form pancerza przestrzennego/prętowego.
M1A1SA-UKR equipped with Cope cage pic.twitter.com/mjLR1yTkbJ
— 2S7 pion (trost) (@Trotes936897) May 27, 2024
Co przyniesie przyszłość?
Patrząc na rozwój wydarzeń, łatwo zaobserwować pewne trendy, które niewątpliwie będą rozwijane w następnych miesiącach i latach. Z jednej strony widzimy coraz szersze rozpowszechnienie różnorodnych osłon, stosowanych nawet na pojazdach uważanych za dosyć odporne, jak izraelskie Merkawy. Ciekawą opcją wydaje się też niemiecki „Igelpanzerung”, stosowany choćby na Panzerhaubitze 2000. Równolegle trwa wyścig w sferze wykorzystania fal radiowych i elektroniki między budowniczymi dronów a konstruktorami urządzeń mających zakłócać łączność operatora z jego „samobójcą”.
Obok rozwiązań opracowywanych w ośrodkach badawczych i laboratoriach, funkcjonują także stare, dobre chałupnicze metody zwiększania osłony czołgów, jak choćby wspomniane „stodoły”. W trakcie pisania niniejszego artykułu pojawiły się zresztą nagrania zmodernizowanej wersji owego pojazdu, wyposażonego w trał przeciwminowy i pancerz szczelinowy zamontowany na samej „stodole”, czyli pancerzu przestrzennym. Z racji tego, iż na przynajmniej jednym z takich pojazdów zaobserwowano już obecność systemów walki elektronicznej, mamy tu do czynienia ze swoistym połączeniem „high tech” z „low tech”.
/5. Russian turtle tank additionally covered with anti drone cages pic.twitter.com/NaCg1DCfcC
— Special Kherson Cat (@bayraktar_1love) May 5, 2024
Co przyniesie przyszłość? Czy czołgi zyskają swoje miniaturowe przeciwdronowe systemy przeciwlotnicze? A może pojawią się mobilne „lotniskowce”, zapewniające własnym czołgom osłonę lotniczą poprzez wystrzeliwanie dronów-myśliwców? Czas pokaże. Jestem jednak przekonany, że nawet po wprowadzeniu do użytku kolejnych wysoce zaawansowanych środków ochrony, i tak gdzieś tam znajdzie się ambitny mechanik chcący dodać „coś” do swojego czołgu. I tak historia rozpoczęta w 1916 roku będzie się ciągnąć jeszcze przez następne stulecia.
Bibliografia
Christian Ankerstjerne, Add-on Armor, 12.10.2023 [dostęp 07.05.2024].
G. Balfour, The armoured train. Its development and usage, London 1981.
Matthew A. Boal, Field expedient armor modifications to US Armored Vehicles, Fort Leavenworth, Kansas, 2006.
Wen Jian Chung, Volume 4: Main battle tanks of Russia and Ukraine 2014-2023; Soviet legacy and post-soviet Russian MBTs, Warwick 2023.
Wen Jian Chung, Volume 5: Main battle tanks of Russia and Ukraine, 2014-2023: Post-soviet Ukrainian MBTs and combat experiende, Warwick 2023.
Tom Cooper, Adrien Fontanellaz, Edward Crowther, Milos Sipos, War in Ukraine. Volume 2: Russian invasion, February 2022, Warwick 2023.
Edward Crowther, War in Ukraine. Volume 1: Armed formations of the Donetsk People’s Republic, 2014-2022, Warwick 2022.
Edward Crowther, War in Ukraine. Volume 3: Armed formations of the Luhansk People’s Republic 2014-2022, Warwick 2023.
Hilary Louis Doyle, Lukas Friedli, Thomas L. Jentz, Panzer Tracts No. 4-3. Panzerkampfwagen IV Ausf. H / Ausf. J, 1943 to 1945, Boyds 2016.
David Fletcher, British Battle Tanks. The First World War, Oxford 2016.
David Fletcher, The first tanks at Elveden [dostęp 07.05.2024].
A. Hurlich, Spaced Armor. Paper presented at Second Tank Conference. Ballistic Research Laboratories. Aberdeen Proving Ground, Maryland 27-29 November 1950, 20 November 1950.
Thomas L. Jentz, Hilary Louis Doyle, Panzer Tracts No.3-3. Panzerkampfwagen III Ausf. J, L, M und N, Boyds 2009.
Thomas L. Jentz, Panzer Tracts No. 3-1. Panzerkampfwagen III Ausf. A, B, C und D, Boyds 2006.
Thomas L. Jentz, Panzer Tracts No.4. Panzerkampfwagen IV. Grosstraktor to Panzerbefehlswagen IV, Darlington 1997.
Dmitrij Lichodied, Zaszczita ot faustpatrona: upuszczennaja wozmożnostʹ ili biespoleznaja trata riesursow?, 17.01.2022 [dostęp 07.05.2024].
Witold J. Ławrynowicz. Prekursorzy. Pierwsze brytyjskie czołgi, Gdańsk 2006.
Jurij Paszołok, Wriemiennoje usilenije [w tłum. Temporary Reinforcement], 08.06.2019 [dostęp 07.05.2024].
Jurij Paszołok, Żelezobietonnaja zaszczita inżenier-majora Cyganowa [w tłum. Tsyganov’s Armour], 02.09.2022 [dostęp 07.05.2024].
Damian Ratka, Po co czołgom dodatkowe „daszki”?, 23.11.2023 [dostęp 07.05.2024].
„Rhomboid”, The Solomon Camouflage Scheme [dostęp 07.05.2024].
Joseph Trevithick, Israeli Merkava tanks appear with „Cope Cage” armor, 16.10.2023 [dostęp 07.05.2024].
Tanks and trenches. First hand accounts of tank warfare in the First World War, edited by David Fletcher, Dorchester 2009.
Panzerfaust protection, 04.06.2014 [dostęp 07.05.2024].
Soviet armour research, 13.05.2013 [dostęp 07.05.2024].
Soviet Schurzen, 09.05.2018 [dostęp 07.05.2024].
T-34 additional armour, 05.05.2016 [dostęp 07.05.2024].
The bombproof roof, 22.04.2016 [dostęp 07.05.2024].