Pod koniec 1929 roku przenikały do Polski wiadomości o badaniach niemieckiego konstruktora, inżyniera Hermanna Gerlicha, nad pociskiem obdarzonym niezwykłą jak na karabin prędkością początkową ponad 1100 m/s. Celem badań było wynalezienie broni odpowiedniej do polowań na afrykańskich równinach. Podczas prób z karabinem Halger wyszło na jaw, że pocisk może być skuteczny również na polu walki, mógł bowiem do przebijać płyty stalowe. Na grunt Polski pracę nad karabinem Halger wprowadził major Tadeusz Felsztyn, specjalista z zakresu balistyki. Zakupiono egzemplarz karabinu Halger i w październiku 1931 roku przeprowadzono w Szkole Strzelniczej w Toruniu serię prób, który potwierdziły właściwości pocisków. Zlecono prowadzenie badań nad bronią przeciwpancerną o kalibrze 10–13 mm i prędkością pocisku rzędu 1300 m/s1.
Do połowy lat 30. Wojsko Polskie nie dysponowało żadną wyspecjalizowaną bronią przeciwpancerną. Informacje wywiadowcze o nasilających się zbrojeniach w Niemczech (po dojściu Hitlera do władzy) i ZSRR skłoniły władze polskie do przyjęcia w 1935 roku programu modernizacji Wojska Polskiego. Ważnym elementem plan było wzmocnienie środków obrony przeciwpancernej wojsk lądowych2. Uznano, że niższe szczeble taktyczne – kompanie piechoty i plutony kawalerii – powinny dysponować specjalnymi karabinami przeciwpancernymi. Ściśle tajne prace nad karabinem prowadził zespół naukowców z dziedziny batalistyki, aerodynamiki, prochów i metaloznawstwa. Uchwała o podjęciu prac zapadła 1 sierpnia 1935 roku na posiedzeniu Komitetu do Spraw Uzbrojenia i Sprzętu. Założenia projektowe przewidywały pozostawienia typowego dla broni strzeleckiej kalibru 7,9 mm. Skuteczność karabinu początkowo zamierzano uzyskać przez wydłużenie lufy do 1100 mm, a następnie poprzez modyfikację pocisku. Pracę nad amunicją przeprowadzono w Państwowej Wytwórni Amunicji nr 1 w Skarżysku. Nowy pocisk i wydłużona do 1200 mm lufa pozwoliły uzyskać dużą prędkość początkową pocisku (1250 m/s), lecz po dwudziestu strzałach zużycie przewodu lufy obniżało prędkość początkową do około 900 m/s. Wprowadzając poprawki, zdołano jednak wydłużyć żywotność do 300 strzałów3.
W Skarżysku Kamiennej opracowano specjalny nabój karabinowy kalibru 7,92 mm, który później otrzymał oznaczenie 7,9 mm nabój DS. W porównaniu z typowym pociskiem karabinowym typu SC zastosowany w nowym naboju pocisk typu DS miał wydłużona cześć cylindryczną, usunięty stożek tylny i zmniejszony ostrołuk. Pocisk miał rdzeń ołowiany w płaszczu stalowym, a jego masa wynosiła 14,579 g. Opracowano do niego zupełnie nowy nabój z łuską długości 107,67 mm, elaborowaną 11,15 g prochu bezdymnego. Łączna masa naboju wynosiła 64,25 g, a długość całkowita – 131,2 mm4.
W listopadzie 1935 roku przedstawiono model karabinu, jako wzór 35 przyjęty do uzbrojenia. Komitet do Spraw Uzbrojenia i Sprzętu polecił uruchomić produkcję; zamierzano w ciągu trzech lat mieć do dyspozycji karabiny w liczbie po trzy na kompanię piechoty i po dwa na szwadron kawalerii. Do każdego karabinu przewidziano trzy lufy zapasowe. 25 listopada, jednocześnie z zatwierdzeniem karabinu wz. 35, Komitet do Spraw Uzbrojenia i Sprzętu zalecił kontynuację prac nad karabinem przeciwpancernym kalibru 10 mm. Produkcję karabinu wz. 35 podjęła Fabryka Karabinów w Warszawie, gdzie wyrabiano (oprócz luf) je w tajnym wydziale fabryki. Zleceniodawcy tłumaczyli, że jest to karabin dla jednego państw Ameryki Południowej5. Wersja ta brzmiała bardzo prawdopodobnie, ponieważ w tym czasie Polska wysyłała broń do kilku państw świata. Lufy wyrabiano gdzie indziej, a całość montowano w warsztacie na terenie Cytadeli Warszawskiej6.
W czasie pokazu w Centrum Badań Batalistycznych w Zielonce koło Warszawy pocisk wystrzelony z karabinu przebił piętnastomilimetrową płytę pancerną ustawioną pod kątem 30 stopni z odległości 300 m, wybijając przy tym otwór o średnicy trzy razy większej od kalibru. Tak dobre rezultaty spowodowały, że 5 grudnia Ministerstwo Spraw Wojskowych nakazało wykonanie pięciu karabinów z piętnastoma lufami zapasowymi i amunicją. Egzemplarze miały być przekazane do Centrum Wyszkolenia Piechoty w Rembertowie w celu przeprowadzenia ostatecznych prób technicznych i taktycznych7.
Pierwsze tysiąc sztuk karabinów wz. 35 wojsko miało otrzymać do połowy maja 1937 roku, co jednak nie nastąpiło. Dopiero w październiku 1938 roku istniało dwa tysiące sztuk, a w sierpniu roku następnego w jednostkach znajdowało się trzy i pół tysiąca karabinów. Zaopatrzenie mobilizacyjne wynosiło 7610 sztuk. Na początku 1939 roku pułki piechoty i kawalerii oraz samodzielne bataliony strzelców zaczęły otrzymywać karabiny wz. 35. Broń przydzielano w skrzynkach oznaczonych sygnaturą AR I, które zawierały oprócz karabinu, trzy lufy zapasowe, trzy magazynki z nabojami, klucz do wymiany lufy i dodatek do „Instrukcji o broni piechoty. Cz. 1 – kb wz. 35”. Otwarcie skrzyń mogło nastąpić jedynie na specjalny rozkaz Ministerstwa Spraw Wojskowych.
W lipcu polecono zaznajomienie ze sprzętem ograniczonej liczbie żołnierzy – trzem strzelcom wyborowym z każdej kompanii strzeleckiej i szwadronu kawalerii, rusznikarzowi-zbrojmistrzowi, dowódcom kompanii i szwadronów, batalionów oraz pułków piechoty i kawalerii, a także ich pierwszym zastępcom. Ponadto mogli być zaznajamiani z obsługa karabinu dowódcy dywizji piechoty i brygad kawalerii oraz dowódcy Okręgów Korpusów. Wszyscy biorący udział w ćwiczeniach zobowiązani byli do przestrzegania ścisłej tajemnicy8. Była to uzasadniona ostrożność, zważywszy na to, że Niemcy w latach 1935–1936 intensyfikowali zbrojenia. Z uwagi na tajność konstrukcji broń zamykano w drewnianych skrzyniach z opisem „sprzęt mierniczy” i przechowywano w centralnych magazynach. Do poszczególnych oddziałów karabiny dostarczono dopiero między kwietniem i sierpniem 1939 roku. Instrukcja pozwalała na otwarcie skrzyń tylko w określonych warunkach – w momencie wybuchu wojny lub na rozkaz wysokiego dowódcy. Gdyby wiadomość o rewelacyjnym polskim karabinie dotarła do naszych zachodnich sąsiadów, mogliby lepiej opancerzyć swoje czołgi, a to uczyniłoby polską broń bezużyteczną w walce z niemieckimi pojazdami pancernymi. Skutkiem zachowania tajemnicy do końca wojny było to, że w kampanii polskiej karabin skutecznie niszczył wszystkie niemieckie pojazdy pancerne. 24 sierpnia nakazano rozpakowanie tajnych skrzyń z karabinami przeciwpancernymi wz. 35 i rozdanie ich pododdziałom. Przez kilka dni, jaki upłynęły do rozpoczęcia walk, żołnierze uczyli się obsługi broni9. W sierpniu 1939 roku w trzydziestu dywizjach piechoty znajdowało się 2760 sztuk karabinu UR wz.35, a w kawalerii – 774 sztuki. Po dziewięć sztuk etatowo przysługiwało na bataliony KOP, ale te prawdopodobnie nigdy nie osiągnęły pełnych stanów etatowych.
Karabin wz. 35 był bronią powtarzalną, trójstrzałową. Lufę wyposażono w hamulec wylotowy pochłaniający około 65% energii odrzutu, co sprawiało, że odrzut w czasie strzelania był w odczuciu nieco większy od odrzutu karabinka. Broń miała zamek ślizgowo-obrotowy jak w karabinach Mauser wz. 98. W komorze zamkowej zastosowano ruchomy wyrzutnik, współdziałający z urządzeniem spustowym, służył też jako bezpiecznik chroniący przed strzałem przy niedomkniętym magazynku. Karabin miał jednorzędowy pudełkowy magazynek wystający nieco z łoża, mieszczący cztery naboje. Przyrządy celownicze składały się z celownika krzywiznowego i prostokątnej muszki. Jednolite łoże miało chwyt pistoletowy. Z przodu łoża mocowano dwójnóg, osadzony przegubowo i składany na czas marszu. Możliwe też było strzelanie bez dwójnogu. Bardzo prosta konstrukcja pozwalała na szybką wymianę lufy i szybką naprawę10
Późno opracowano sposób transportu broni, a był to duży problem zważając na długość karabinu – 1760 mm. W piechocie karabin miał nosić strzelec, a na dalszych odległościach mógł być przewożony na biedce amunicyjnej plutonu. W kawalerii przeprowadzano wiele prób, zanim ustalono sposób transportowania karabinu. W maju 1939 roku na polecenie Departamentu Kawalerii MSWojsk. w Centrum Wyszkolenia Piechoty w Rembertowie rozpoczęto takie próby. Wypróbowano przewożenie karabinu umieszczonego na pasie przez plecy strzelca na specjalnym noszaku i na juku amunicyjnym do erkaemu. Ostatecznie zdecydowano się na zakładanie broni na plecy przez prawe ramię, lufą w dół. Zastosowano skórzaną ochronę na wylot lufy i zamek w celu ochrony przed zanieczyszczeniami przy wsiadaniu na konia. Zbyt późne wydanie instrukcji o sposobie przewożenia broni spowodowało, że pułki albo jej nie otrzymały, albo dotarła tylko do nielicznych, karabin transportowano więc w różny sposób11.
Karabin wz. 35 to jedna z najlepszych broni używanych przez żołnierzy w kampanii polskiej 1939 roku, wbrew powszechnym opiniom, że zbyt późne wydanie ich oddziałom uniemożliwiło skuteczne wykorzystywanie karabinu. Trzeba pamiętać, że broń ta była prosta w obsłudze, wystarczyło kilka minut, aby nauczyć się obsługiwać karabin. Mankamentem był brak planów taktycznych, instruujących, jak wykorzystywać go do walki, gdzie rozmieszczać stanowiska ogniowe, a przede wszystkim żołnierze nie zdawali sobie w pewnym momencie sprawy, jak groźną bronią dysponują. We wrześniu 1939 roku nie było na polu bitwy pojazdu pancernego, który mógłby oprzeć się karabinowi wz. 35. W walkach nad Bzurą na odcinku Brochów-Sochaczew karabin odegrał bardzo ważna rolę. Tak wspomina jego użycie ówczesny rotmistrz Zbigniew Szacherski z 7. pułku strzelców konnych wielkopolskich: „Tymczasem również na odcinku 3. i 4. szwadronu pojawiły się czołgi. Przy szwadronach nie było działek przeciwpancernych, a możliwości otwartej walki przeciwko czołgom, przy pomocy karabinów maszynowych i rusznic, było problematyczne. Toteż por. Groniowski, po pierwszych bezskutecznych strzałach, wydał 4. szwadronowi rozkaz krycie się wśród rozwalonych chałup. Sam wyrwał strzelcowi rusznicę przeciwpancerną (karabin ppanc. wz. 35 Ur) i otworzył ogień na pobliskie czołgi. Po chwili udało mu się unieruchomić, a wreszcie zmusić do milczenia jeden z nich. Jak stwierdziliśmy po walce, w samotnym pojedynku człowieka z czołgiem zwyciężył por. Groniowski, gdyż od strzałów z rusznicy, które wielokrotnie przebiły pancerz, legła cała załoga”12.
Tak z kolei wspomina przygodę z karabinem ppanc. wz. 35 Ur Mieczysław Andrysik z 4. pułku ułanów zaniemieńskich: „Z karabinem przeciwpancernym spotkałem się po raz pierwszy w lipcu 1939 roku na poligonie w Rembertowie-Wesołej podczas zgrupowania podchorążych wszystkich specjalności w ramach przeszkolenia miesięcznego piechoty, tj. na pułku manewrowym. W czasie tego przeszkolenia przechodziliśmy również zajęcia z bronią przeciwpancerną, tj. obsługę i strzelania z karabinu przeciwpancernego zwanego po wojnie URUGWAJEM. Przy pierwszym strzelaniu z tej rusznicy (tak ją we wrześniu potocznie nazywano) instruktorzy-podchorążowie ostatniego rocznika Szkoły Podchorążych Piechoty zwracali uwagę na dwie cechy tego karabinu, który zasadniczo nie różnił się konstrukcją z wyjątkiem masy i długości od zwykłego kb: mały zasięg (…), Duży odrzut, nie należało zapierać się stopami w pozycji leżącej o ziemię lub inne przedmioty terenowe”. Trudno dziś określić skuteczność karabinu i straty, jakie wyrządził przeciwnikowi.
Karabin przeciwpancerny wz. 35 Ur z powodzeniem używany był na innych frontach II wojny światowej. We wrześniu 1939 roku Niemcy zdobyli około 880 sztuk tej broni. Używano jej do 1940 roku, między innymi w czasie walk we Francji. Oznaczono ją jako Panzer Büchse 35 (polnisch) lub w skrócie PzB 35(p). Na przełomie 1940 i 1941 roku 660 sztuk przekazali Włochom. Ci oznaczyli je jako Fucile Contracarro 35(P) i walczyli nimi na wszystkich swoich frontach. Zapewne pojawił się na froncie greckim, ale największa ilość popłynęła do Afryki Północnej i walczyła przeciwko Brytyjczykom.
W 2003 roku, po zajęciu Iraku przez wojska koalicji, odnalazł się jeden karabin wz. 35 Ur – właśnie w tym kraju, w jednej z kolekcji broni, prawdopodobnie pochodzący z armii włoskiej lub z pomocy niemieckiej z 1941 roku, jakiej udzielali w sprzęcie powstaniom antybrytyjskim. Z Włoch pewna liczba trafiła po wojnie w ręce aliantów i ZSRR.
Karabin przeciwpancerny wz. 35 Ur był jednym z najlepszych karabinów wyprodukowanych w II Rzeczypospolitej. Polacy z powodu niemożności produkowania czołgów na skalę masową potrzebowali broni, która mogła skutecznie walczyć z nieprzyjacielem. Zespół naukowców stworzył skuteczną broń, która z powodzeniem walczyła z pojazdami pancernymi w 1939 roku. Jednak szlak bojowy karabinów nie zakończył się po przegranej kampanii polskiej. Nieprzyjaciel docenił tę broń i po pewnych modyfikacjach używał karabinów na pozostałych frontach. Również żołnierze Polskich Sił Zbrojnych na Zachodzie używali ich do walki o niepodległość ojczyzny.
Dane taktyczno-techniczne:
kaliber: 7,92 mm
masa: 9,10 kg
długość: 1760 mm
długość lufy: 1200 mm
prędkość pocisku: 1275 mm/s
szybkostrzelność: 8–10 strz/min
przebijalność pancerza z 50 m: 22 mm
magazynek: pudełkowy, czteronabojowy
Grubości pancerzy czołgów niemieckich z 1939 roku:
PzKpfw I (Sd Kfz 101): 6–13 mm
PzKpfw II (Sd Kfz 121): pancerz 5–35 mm
PzKpfw III (Sd Kfz 141): pancerz 16–50 mm
PzKpfw IV (Sd Kfz 161): pancerz 10–80 mm
Przypisy
1. K. Satora, Polski karabin przeciwpancerny wz. 35 (UR), Wojskowy Przegląd Historyczny, 1996, nr 2, Warszawa 1996, s. 160.
2. A. Zasieczny, Broń Wojska Polskiego 1939–19945, Warszawa 2010, s. 16.
3. A. Konstankiewicz, Broń strzelecka i sprzęt artyleryjski formacji polskich i Wojska Polskiego w latach 1914–1939, Lublin 2003, s. 162–163.
4. A. Zasieczny, Broń Wojska Polskiego 1939-1945. Wojska Lądowe, Warszawa 2006, s. 11.
5. Chodziło o Urugwaj, stąd wziął się skrót UR.
6. K. Satora, Polski karabin…, s. 164.
7. A. Konstankiewicz, Broń strzelecka i sprzęt artyleryjski …, s. 163.
8. A. Konstankiewicz, Broń strzelecka Wojska Polskiego, Warszawa 1986, s. 91.
9. K. Satora, Polski karabin…, s. 164–166.
10. A. Konstankiewicz, Broń strzelecka…, s. 89.
11. A. Smoliński, Sposób transportu specjalnego karabinu przeciwpancernego wz. 1935 w kawalerii polskiej w 1939 roku, „Wojskowy Przegląd Historyczny”, 1990, R. XXV, Nr 3–4 (133–134), s. 245-247
12 .Z. Szacherski, Wierni przysiędze, Warszawa 1966, s. 142.