Norman Davies – Galicja. Historia nie narodowa
Wielu przeciętnych odbiorców kojarzy Galicję z biedą i zapuszczeniem cywilizacyjnym, które należało później odrabiać …
Wielu przeciętnych odbiorców kojarzy Galicję z biedą i zapuszczeniem cywilizacyjnym, które należało później odrabiać …
Przeczytawszy wcześniej „Orła białego, czerwoną gwiazdę” i „Boże Igrzysko”, nie mogłem odmówić sobie sięgnięcia …
Zmiany zachodzące w mieście w pierwszych kilkunastu miesiącach po zakończeniu wojny to moim zdaniem najciekawszy fragment książki. Repatrianci ze Wschodu, oswajający się z nowym miejscem zamieszkania, długo byli przekonani, że to tylko stan tymczasowy, a miasto może powrócić do Niemiec (pamiętajmy, że granicę z Polską władze w Bonn uznały dopiero w 1991 roku). Ale 1945 rok to także tragedia rodowitych breslauerów, którym nie udało się uciec z miasta przed zajęciem przez Armię Czerwoną – wyrzucanych z domów, okradanych, bitych, gwałconych kobiet i dziewcząt, więzionych w obozach o tragicznych warunkach bytowych.
Normana Daviesa nikomu przedstawiać nie trzeba: historyk, lingwista, eseista, przez wielu czytelników i znawców tematu uważany za jednego z wybitniejszych współczesnych autorów zajmujących się historią powszechną.
Wszystkie armie mają własne skrótowe etykietki i własne przezwiska, których używają, mówiąc o wrogu. Kiedy żołnierze Wehrmachtu walczyli z armią brytyjską, mieli zwyczaj mówić o nich die Engländer – „ci Anglicy”, albo częściej Tommies. Kiedy przyszło im się zmierzyć z Armią Czerwoną, mówili o przeciwnikach die Russen albo częściej „Iwany”.
Już sam spis treści dowodzi, że mamy do czynienia z książką wyjątkową. Nie ma rozdziałów pod tytułem „Front wschodni”, „Naloty dywanowe”, „Blitzkrieg”, „Operacje desantowe” czy „Wojna partyzancka”. Są za to „Wojenne rzemiosło”, „Żołnierze” czy „Ludność cywilna”. Opisowi działań wojennych w Europie poświęcony został jeden rozdział, ale nawet po nim widać wyraźnie, jakie ma być ogólne przesłanie książki.