Po tym jak przez wiele lat głównym zajęciem Wiktora Suworowa było udowadnianie, że Związek Radziecki przygotowywał się do ataku na III Rzeszę latem 1941 roku, nadeszła pewna zmiana. Tym razem rosyjski Autor wziął pod lupę Niemców i w książce „Samobójstwo” ocenił ich poziom przygotowania oraz przeanalizował powody, dla których Hitler zdecydował się wcielić w życie plan „Barbarossa”. Jest to już kolejne wydanie tego tytułu na polskim runku. Pierwsze ukazało się w 2004 roku nakładem wydawnictwa Adamski i Bieliński, tym razem książka pojawiła się w sprzedaży dzięki wydającemu wszystkie pozycje Suworowa poznańskiemu Rebisowi.

Na 350 stronach autor udowadnia swoją postawioną już w tytule tezę, że atak Niemiec na Związek Radziecki był samobójstwem III Rzeszy. Państwo to właściwie w żadnym aspekcie nie było przygotowane do wojny z potężnym, wschodnim sąsiadem. Posiadało znacznie mniej i znacznie słabszego uzbrojenia niż przeciwnik, nie miało wystarczających danych wywiadowczych na temat tego, co Niemców czeka na wschodzie, nie miało odpowiedniego planu działania, rezerw materiałowych, wyposażenia osobistego ani nawet odpowiednich generałów, którzy zdolni by byli do poprowadzenia takiej kampanii. Mało tego, cała struktura władzy w III Rzeszy nie pozwalała na sprawne prowadzenie wojny, a do tego jeszcze jej przywódca aż do 1941 roku nie miał zamiaru zdobywać przestrzeni życiowych na wschodzie.

Autor dokonuje znanych już z poprzednich książek porównań wspaniałego radzieckiego uzbrojenia z marnymi, niemieckimi odpowiednikami. Zestawia wspaniałe zwycięstwa Armii Czerwonej nad Japonią i Finlandią, deprecjonując jednocześnie osiągnięcia Niemiec w kampaniach europejskich. Suworow nie znajduje ani jednej rzeczy, w której Niemcy mieliby przewagę nad ZSRR. Twierdzi nawet, że nie potrafili nawet odpowiednio zastosować Blitzkriegu, który nawiasem mówiąc, jest według niego pomysłem radzieckim. Powstaje zatem pytanie: skoro Niemcy były tak beznadziejni, dlaczego udało im się dojść do Leningradu, Moskwy i Stalingradu, a ich pokonanie zajęło Związkowi Radzieckiemu cztery lata i to przy wielkiej pomocy materiałowej aliantów zachodnich? Odpowiedzi musicie poszukać w innych książkach, tu jej nie znajdziecie.

Nie da się ukryć, że niemieckie czołgi w początkowym okresie wojny nie mogły równać się z najnowszymi konstrukcjami radzieckimi. Podobnie było z niektórymi innymi typami uzbrojenia. Jednak wiele twierdzeń Suworowa musi budzić sprzeciw. Pisze on, że nie można myśleć o podboju Związku Radzieckiego, nie posiadając czołgów pływających. Jest to moim zdaniem teza bardzo wątpliwa, sztuka wojenna zna inne sposoby forsowania rzek niż tylko czołgami pływającymi; powiedziałbym, że ten sposób używany był nadzwyczaj rzadko. Albo zdania o tym, jak słabi byli niemieccy generałowie. Powtórzę: skoro byli tacy słabi i dysponowali beznadziejnym uzbrojeniem, jakim cudem doszli tak daleko na wschód, a następnie, gdy III Rzesza była już w defensywie, mocno ograniczonymi siłami powstrzymywali uderzenia radzieckich marszałków? Dowodem na ich słabość i jednocześnie brak umiejętności walki z przygotowanym przeciwnikiem ma być bitwa na Łuku Kurskim. Szkoda tylko, że przy okazji Autor nie zauważa, jak wielkie przygotowania linii obronnych poczyniono po stronie radzieckiej, że ZSRR miał dokładne dane wywiadowcze na temat planów Niemców i wreszcie, że w kanonach sztuki wojennej – o czym sam w innych pracach pisze – atakujący powinien mieć przewagę 3:1 nad obroną, by myśleć o sukcesie, a w 1943 roku Niemcy na żadnym odcinku nie mieli możliwości uzyskania takich proporcji. A mimo to w bitwie i tak większe straty w ludziach i sprzęcie poniosła Armia Czerwona, a jej zwycięstwo polegało jedynie na tym, że dla niej były to straty do odrobienia, a dla Niemców skończyło się wyczerpaniem wszystkich rezerw tak potrzebnych przy dalszej obronie. To tylko kilka przykładów na kontrowersyjne twierdzenie Suworowa, których Czytelnik znajdzie więcej i co w sumie jest stałym elementem wszystkich prac tego Autora. Z drugiej strony to dobrze, lepiej żeby książka wzbudzała emocje niż by przechodziło się obok niej obojętnie.

Tym razem, jak nigdy, mam też drobną uwagę do wydawnictwa Rebis. Otóż w środku książki na przestrzeni kilkudziesięciu stron kompletnie rozjechały się przypisy. Znajdują się nieraz kilka stron dalej lub bliżej niż fragment, do którego się odnoszą. Mam nadzieję, że to tylko pojedyncza wpadka, a nie zwiastun obniżenia poziomu poznańskiego wydawnictwa. Poza tym książka została wydana w sposób typowy dla wcześniejszych Suworowów z Rebisu, czyli bardzo dobrze.

Z pewnością „Samobójstwo” jest pozycją wartą przeczytania choćby dla samej przyjemności z lektury, której – przynajmniej mnie – nieustannie dostarcza suworowowski styl pisania. Poza tym Autor porusza ciekawy temat i wywołuje dyskusję, co także zaliczyć należy na plus tego tytułu. Myślę, że większość Czytelników ma już wyrobione zdanie na temat książek tego Autora, ale ze swej strony tych nielicznych niezdecydowanych zachęcam do lektury.