12 października parowiec „Ciudad de Barcelona” dotarł do Alicante, przywożąc pierwszych 500 ochotników, którzy dwa dni wcześniej wsiedli na pokład w Marsylii. Następnie pociąg zabrał ich do Albacete, bazy Brygad Międzynarodowych. Przeznaczone dla nich koszary na Calle de la Libertad zostały przejęte od Guardii Civil po wybuchu rebelii.

Koszary te, w których zostało zabitych wielu nacjonalistycznych obrońców, były wykorzystywane jako centrum rekrutacyjne. Budziły odrazę, dopóki grupa niemieckich komunistów gruntownie ich nie wysprzątała. Zachowanie higieny stanowiło problem, zwłaszcza dla ludzi osłabionych złym odżywieniem wskutek nędzy bezrobocia. Z pewnością do zachorowań na dyzenterię przyczyniała się przydziałowa fasola na oleju, do której nie byli przyzwyczajeni brytyjscy, a także kanadyjscy i amerykańscy ochotnicy z klas pracujących. Niemieccy komuniści zaraz po przybyciu wywiesili w swojej kwaterze wielkie hasło: „Niech żyje dyscyplina!”. Tymczasem Francuzi kolportowali ulotki ostrzegające przed chorobami wenerycznymi (ponieważ nie było wówczas antybiotyków, choroby te zebrały wielkie żniwo, również wśród milicjantów).

W Albacete członkowie Brygad byli poddawani wstępnej indoktrynacji, wydawano im także „mundury”: często wełniane kapelusze alpejskie lub berety koloru khaki, narciarskie kamizelki, bryczesy, długie, grube skarpety i źle dopasowane buty. Niektórzy zostali odziani w wojskowe uniformy pozostałe z I wojny światowej, Amerykanie natomiast byli wyposażeni prawie tak samo jak ich żołnierze piechoty z tamtego okresu. Przyzwoicie dopasowany ubiór należał do rzadkości. Wyższe kadry partyjne, a także komisarze wyglądali całkiem inaczej. Ulubionym strojem były czarne skórzane kurtki, granatowe berety oraz pasy oficerskie z szelką naramienną, a także ciężki automatyczny pistolet kaliber 9 mm. Ten ostatni przedmiot symbolizował wysoki status funkcjonariusza partyjnego.

Rekrutów ustawiano w szeregu na placu apelowym i przemawiał do nich jeden z organizatorów Brygad, André Marty, który wcześniej przeprowadził francuskich ochotników przez granicę podczas walk w Irúnie. Marty, przysadzisty mężczyzna z siwymi wąsami, o mocno zarysowanej szczęce, w za dużym berecie, zdobył sławę w roku 1919 podczas buntu floty francuskiej na Morzu Czarnym. Partyjna mitologia owiała go heroiczną legendą i stał się jedną z najważniejszych postaci Kominternu. Prawie nikt nie śmiał podważyć jego autorytetu. W tym czasie zaczął już cierpieć na kompleks konspiracyjny – pod tym względem mógłby konkurować ze Stalinem. Pod wpływem pokazowych procesów sądowych w Moskwie nabrał przekonania, że wszędzie znajdują się „faszystowsko-trockistowscy” szpiedzy, a jego zadaniem jest ich zlikwidować. Chociaż Marty nie kazał stracić aż 500 członków Brygad, jak podobno sam twierdził, z pewnością jednak pomógł tworzyć atmosferę, w której masowe egzekucje na rozkaz dowódców grały przerażającą rolę.