Mierzenie się z klasykami to zawsze wyzwanie. Można je porównać do próby wspinania się na stromą górę: jeśli się uda, alpinistę czeka satysfakcja i uznanie, lecz gdy zawiedzie, będzie tylko kolejnym śmiałkiem o którym nikt nie będzie pamiętał. W przypadku książki „Sun Zi i jego sztuka wojny” moje oczekiwania były ogromne, a poprzeczka – zawieszona wysoko. I o ile w warstwie merytorycznej widać już szczyt, pod wieloma względami publikacja okazała się solidnym upadkiem.
Na początku warto wspomnieć, że obok dzieła Sun Zi w książce znajduje się szereg krótszych chińskich tekstów dotyczących strategii. Jest to niewątpliwie ogromna zaleta pomagająca dostrzec szerszy kontekst, w jakim powstała słynna „Sztuka wojny”. Znajomość dalekowschodnich myślicieli zajmujących się teorią prowadzenia wojny nadal jest stosunkowo mała, dlatego włączenie (często niemających więcej niż kilka stron) dodatkowych dzieł jest godne pochwały. Równie ciekawy jest zbiór cytatów odnoszących się do strategii i życia jako takiego. Wśród przytoczonych wypowiedzi znalazły się słowa między innymi Arystotelesa, Oriany Fallaci czy Saula Alinsky’ego.
Sun Zi jest jednym z najważniejszych myślicieli wszech czasów. Jego traktat, w którym opisuje skuteczne, acz amoralne, metody osiągania zwycięstwa, przez wieki studiowali generałowie, rewolucjoniści i przywódcy polityczni. Idee zawarte w „Sztuce wojny” są ponadczasowe, a przedstawione prawa – uniwersalne. Praca z takim materiałem źródłowym często okazuje się wyzwaniem, dlatego zawsze z ciekawością należy podchodzić do prób nowego spojrzenia na teksty, które, zdawałoby się, doskonale znamy.
Tym też było opracowanie pod batutą Piotra Plebaniaka. Autor był mi wcześniej znany z „36 forteli” – omówienia innej klasycznej chińskiej publikacji dotyczącej strategii. Spodziewałem się podobnej, pełnej specyficznego humoru i nawiązań do popkultury, publikacji, która świeżym okiem przedstawia Czytelnikowi uniwersalne prawa strategii i przebiegłego rozwiązywania konfliktów. W tym wypadku jednak książka ma zupełnie inny charakter. Redaktor zaryzykował i zaprosił do współpracy szerokie grono ekspertów, którzy napisali felietony ze swoich dziedzin, opierając się, często dość luźno, na klasycznym chińskim traktacie.
Wielogłos, który miał być mocną stroną publikacji, okazał się jednak wadą.
Czytelnik od razu zrozumie, jaki był zamysł: pokazać uniwersalność dzieła Sun Zi i zaprezentować szerokie zastosowanie wyłożonych przezeń tez. Co otrzymaliśmy? Publikację pełną felietonów, które choć same w sobie bronią się dobrze, złożone razem tworzą wrażenie tematycznego chaosu. W jednej książce obok siebie znalazło się opracowanie dotyczące potrzeb psychologicznych człowieka, rozważania o zawłaszczaniu pojęć w debacie publicznej i opis typowego wyposażenia żołnierza jednostki specjalnej (notabene, opublikowany w naszym serwisie artykuł Plebaniaka, Teoria królowej i teoria króla, stał się jednym z felietonów w omawianej tu książce).
Oczywiście niezależność redakcyjna zaangażowanych autorów doprowadza do zabawnych sytuacji. Ot, na przykład pułkownik Leszek Elak, opisując przymioty oficera, wspomina, że nie powinien on przeklinać, a kilka stron dalej generał Jarosław Kraszewski zaczyna felieton od: „Dowódca ma mieć, k…wa, wizję!”. Z początku wzbudziło to mój uśmiech, jest to jednak zamysł redaktora: pokazać różne perspektywy spojrzenia na dany temat. Mimo to Czytelnik otrzymał książkę, której brakuje głównej osi tematycznej, gdyż niektóre teksty jedynie bardzo luźno nawiązywały do traktatu Sun Zi.
O ile dotychczasowa ocena może, a nawet powinna, być uznana za subiektywną, o tyle książka ma również poważne wady obiektywne. Drobne literówki czy potknięcia językowe można uznać za nieuwagę, ale w tej publikacji kryją się błędy znacznie poważniejsze. Na stronie 238 znany kanadyjski psycholog kliniczny Jordan Peterson został określony jako psychiatra, na stronie 46 Autor nawiązuje do kaligrafii na stronie 47, której tam nie ma, a na stronie 555 grupa Wawelberg/Wawelberga przemieniła się w grupę „Wawelber”. Wszystko jednak blednie w porównaniu z tym, co czeka Czytelnika na stronie 475. Zamiast wyliczać, zacytuję akapit w całości:
Najbardziej zainteresowałaciekawszym było dla mnie naukauczenie się poprzez analizę błędów, jakie popełniono podczas działań bojowych prowadzonych przez Siły Zbrojne USA. Jeszcze ciekawszym był fakt, że skupiliśmy się naanalizowaliśmy konfliktachy po II wojnie światowej, a jedyną operacją z okresu wojny poddaną szczegółowej analizie okazała siębyła bitwa pod Kurskiem (znana też jako bitwa na łuku kurskim). Główneym powodyem takiego podejścia tobyło: rozmach, tempo i różnorodność uzbrojenia.
Liczba błędów w przytoczonym fragmencie (wynikająca z nieumiejętnego zastosowania oprogramowania do składu – pliki Worda wgrywa się do InDesigna za pomocą narzędzia „umieść”, a nie „kopiuj-wklej”) zasmuca, ponieważ sam felieton, z którego ów nieszczęsny bełkot pochodzi, jest niezwykle interesującym spojrzeniem na kwestię dowodzenia.
Mimo wszystkich swoich wad książka jest ciekawa i wartościowa, kryje w sobie sporo wiedzy i sporo impulsów do refleksji, może więc trafić w gust niejednego Czytelnika, a jeśli przy drugim wydaniu poprawione zostaną potworki redakcyjne, lektura przestanie wywoływać zgrzyt zębów. W wersji znajdującej się obecnie na rynku pozostaje wszakże pozycją niedopracowaną i rozczarowującą niestarannym wydaniem.