Od momentu powstania tej specjalności snajperzy zawsze cieszyli się szczególnym, choć nie zawsze pozytywnym, zainteresowaniem. Nie dziwi więc, że ciągle wydaje się wiele książek poświęconych tym na co dzień działającym w ukryciu żołnierzom. Jedną z najnowszych na polskim rynku jest „Snajperzy drugiej wojny światowej”, opublikowana przez Wydawnictwo RM.
W dziesięciu rozdziałach dziesięciu Autorów opisało dziesięciu snajperów. Autorami są nie tylko historycy i dziennikarze wojskowi, ale też byli policjanci i żołnierze w tym właśnie snajperzy, którzy gwarantują właściwy poziom merytoryczny biografii. W książce znalazło się miejsce dla snajperów już szeroko znanych jak Simo Häyhä, Wasilij Zajcew czy Ludmiła Pawliczenko, ale też skrywających się do tej pory w cieniu – i dotyczy to zwykle tych występujących u aliantów zachodnich – jak Patrick Devlin czy Bert Kemp. Szczególnym przypadkiem jest przypadek Japończyka, gdzie w jednej postaci złączono wydarzenia z różnych japońskich źródeł dokumentalnych, ponieważ nawet sami Japończycy nie są pewni czy jakikolwiek snajper przeżył do końca wojny, a na pewno żaden nie pozostawił świadectwa po sobie.
Oczywiste jest, że zmieszczenie dziesięciu sylwetek snajperów w książce o objętości 215 stron nie mogło zaowocować opracowaniami bardzo szczegółowymi. Z drugiej strony o wielu z tych postaci nie dało się napisać dużo więcej bez popadania w nudny, powtarzany kilkadziesiąt razy schemat: wyszedł na pierwszą linię, znalazł kryjówkę, czekał, czekał, czekał, strzelił i wycofał się. Oczywiście ukazało się klika obszernych biografii pojedynczych snajperów, ale obejmują one swoją treścią znacznie więcej niż czysty opis kolejnych akcji. Po drugie: musi istnieć dostatecznie obszerna baza źródłowa o każdym z nich, a trzeba podkreślić, że większość snajperów nawet po wojnie wolała nie wychodzić z cienia.
Chociaż wyczyny Häyhy czy snajperów radzieckich muszą wzbudzać szacunek i zainteresowanie, dla mnie najciekawsze, bo mniej znane, były rozdziały o Brytyjczykach, które poruszały nie tylko zagadnienia ich działalności na froncie, ale też historię narodzin tej specjalności wojskowej, metody selekcji, szkolenia i wyposażenie. Podobnie jak to było z innymi nowatorskimi metodami prowadzenia walki (czołgi, oddziały specjalne), i snajperzy musieli walczyć o uznanie ze strony konserwatywnych decydentów. Tak było zresztą nie tylko w Wielkiej Brytanii, ale także w Niemczech gdzie strzelanie z ukrycia uważane było za niegodne honoru pruskiego żołnierza. W opisie początków i zaplecza snajperstwa wojskowego upatruję największą zaletę tej książki. Drugą jest przedstawienie przedwojennego życia bohaterów. Wynika z niego, że byli to zwyczajni ludzi zajmujący się nauką, rolnictwem czy łowiectwem, z których zrobiono żołnierzy, a nie – o co wielu ich podejrzewało – urodzeni psychopaci znajdujący w snajperstwie okazję do bezkarnego mordowania ludzi. Kolejną zaletą są liczne i ciekawe zdjęcia.
„Ich historie, wnikliwie opisane, zawierające detale i wspomnienia wojenne, są znacznie bogatsze od wcześniejszych publikacji w czasopismach i na stronach internetowych”. To zdanie ze wstępu książki mówi o niej właściwie wszystko. Zawarte w niej biografie należy porównywać właśnie bardziej z artykułami z fachowych czasopism lub stron internetowych, a nie do innych biografii książkowych. Z tymi ostatnimi nie mogą się równać poziomem szczegółowości i dogłębności, ale nad wieloma z pierwszych dwóch kategorii mają tę przewagę, że zostały wyposażone w przypisy i bibliografię, co jest niejako gwarancją rzetelności.
Przetłumaczona przez Annę Puziewicz i Annę Sobolewską książka wydana w serii Sekrety Historii nie jest pracą wybitną, ale też do tego miana nigdy nie aspirowała. Stanowi dobre wprowadzenie do tematyki snajperstwa w czasie drugiej wojny światowej lub może stanowić uzupełnienie obszerniejszych pozycji, ponieważ zawiera biogramy o ludziach, o których nie ma dość materiałów, aby stworzyć bardziej szczegółowe życiorysy. Krótki czas nad nią spędzony z pewnością nie będzie stracony.