Cóż za zuchwałością historyka jest zatytułowanie książki opowiadającej o dziejach miasta biografią. Przecież już w szkole podstawowej wbija nam się do głów, że biografia zawsze opowiada tylko o życiu osoby. W tej definicji nie ma już miejsca na miasto jako ośrodek administracyjny, na małą czarną kropkę na mapie, kropkę, jakich wokół setki i tysiące. Ale gdyby owo miasto potraktować jako organizm, żywą tkankę, która pulsuje emocjami, wybitnymi postaciami, które w nim żyły, tworzyły i rządziły, oraz wydarzeniami z pozoru tylko o lokalnym znaczeniu, ale które miały reperkusje nawet na innych kontynentach? Czy w takim rozumieniu biografia miasta powstać nie może tylko dlatego, że co innego mówi słownik? Zasady są po to, aby je łamać, a dla takiego miasta, jak Jerozolima, popełniano już zdecydowanie większe grzechy, więc zaufajmy „zuchwałemu” autorowi i wybierzmy się na Bliski Wschód, aby poznać sekrety „złotej czary pełnej skorpionów”.

Simon Sebag Montefiore to brytyjski historyk i pisarz, którego Czytelnikom naszego portalu bliżej chyba przedstawiać nie trzeba. Montefiore ma już w naszym kraju grono wiernych fanów. Gwoli formalności przypomnę tylko, że jest absolwentem Cambridge, a jego książki opublikowano w ponad trzydziestu pięciu językach. Także w naszym kraju z uznaniem spotkały się między innymi tytuły „Stalin. Dwór czerwonego cara”, „Stalin. Młode lata despoty” czy „Potiomkin. Książę książąt”. Montefiore ma w dorobku także powieść pod tytułem „Saszeńka”. Pochodzi z rodziny żydowskiej, żyjącej w Anglii od ponad dwóch wieków. Jednym z jego przodków jest sir Moses Montefiore (1784–1885), finansista i filantrop, który wspierał palestyńskich Żydów oraz ideę budowy żydowskiego państwa. Autor książką o Jerozolimie w pewnym sensie oddaje cześć wybitnemu protoplaście. Przyznaje, że odnosi wrażenie, jakby do jej napisania przygotowywał się przez całe życie, że od dzieciństwa wędrował ciasnymi uliczkami i zaułkami Jerozolimy. Montefiore zręcznie unika opowiedzenia się po którejkolwiek ze stron konfliktu izraelsko-palestyńskiego, powołując się na słowa Davida Lloyda George’a, który udzielając rad gubernatorowi miasta, krytykowanemu zarówno przez Żydów, jak i Arabów, powiedział: „jeśli jedni lub drudzy przestaną się skarżyć, zostanie pan odwołany”.

Ponad 600 stron w twardej oprawie, sporo ilustracji, drzewa genealogiczne władców i mapy, a wszystko to na dobrej jakości papierze – tak w skrócie można opisać „produkt” Wydawnictwa Magnum. Z każdą kolejną stroną pasjonującej lektury coraz mniej uwagi zwracałem na wpadki korektorów. Myślę, że na pierwszych kilkudziesięciu kartkach jest ich nie więcej, niż można policzyć na palcach jednej ręki. Warszawskie wydawnictwo wykonało kawał dobrej roboty, a na specjalny głęboki ukłon zasłużyła para tłumaczy – Maciej Antosiewicz i Władysław Jeżewski.

Książka zaczyna się jak film Hitchcocka. Mocną uwerturą jest opis zdobycia Jerozolimy i rzezi jej mieszkańców przez legiony Tytusa w 70 roku. Data jest symboliczna nie tylko ze względu na to, iż wówczas przestała istnieć trzecia z kolei Świątynia. Hekatomba miasta uczyniła z Jerozolimy świętość dla chrześcijan i muzułmanów. Przez zagładę miejsca kultu Jahwe wyznawcy obu religii rozumieli, iż sam Bóg odebrał Żydom swoje błogosławieństwo i teraz nastał ich czas. Historię Jerozolimy przedstawioną w książce kończy wojna sześciodniowa. Montefiore świadomie rezygnuje z drobiazgowego opisu ostatniego półwiecza. Konflikt izraelsko-arabski z 1967 roku według Autora stworzył dzisiejszą sytuację miasta i stanowi decydującą cezurę.

Montefiore przyznaje, że gdyby miał ciągnąć akcję dzieła do dnia dzisiejszego, musiałby aktualizować jego treść praktycznie co godzinę. Z wyjątkiem wyłamującego się zasadzie chronologii wstępu o zwycięstwie Tytusa, pozostałe koleje losu Jerozolimy opisano zgodnie z kalendarzem – od rządów królów znanych z Biblii (co ciekawe, historyczną autentyczność ich protoplasty Dawida zdołano udowodnić dopiero w… 1994 roku), przez panowanie Rzymian, Bizancjum, spadkobierców Mahometa, krzyżowców, mameluków, dynastię osmańską aż po brytyjski mandat i powstanie państwa Izrael. Podczas lektury spotykamy się nie tylko z koronowanymi głowami i zdobywcami, ale też – jak przystało na święte miasto trzech wielkich religii monoteistycznych – z prorokami i świętymi oraz pisarzami, muzykami i poetami. Każdy z nich odcisnął piętno na losie Jerozolimy, a wkład niektórych można poznać tylko dzięki badaniom archeologicznym. Ale nawet tutaj, w miejscu zarezerwowanym dla nauki, polityka mocno rozpycha się łokciami. Święte Miasto, zwłaszcza jego najstarsza część, wciąż jest kartą przetargową w sporze izraelsko-palestyńskim.

Warsztat badawczy autora jest imponujący. Montefiore nie odgrzewa tego, co już o Jerozolimie dobrze wiemy, ale korzysta z nieznanych wcześniej archiwaliów, wyników ostatnich badań naukowych, wspomnień jerozolimczyków jeszcze nie przetłumaczonych na język angielski (jak unikatowe, dostępne tylko w arabskim oryginale wspomnienia lutnisty Wasifa Dżauharijego – jego dziennik to swoista kronika miasta, obejmująca czterdzieści lat jego dziejów na przełomie XIX i XX wieku) oraz dokumentów należących do jego rodziny. Autor stworzył „epopeję trzech tysięcy lat wiary, fanatyzmu, zbrodni i współistnienia.” Fascynującą lekturę wzbogaca masa ciekawostek, zawarta zwłaszcza w przypisach.

Gdyby niżej podpisany miał możliwość przyznawania not za recenzowaną książkę, „Jerozolima. Biografia” z pewnością zasługiwałaby na jedną z najwyższych ocen. Dzieło – tego słowa używam świadomie nie tylko jako synonimu słowa „książka” – Montefiorego jest ważnym wydarzeniem na rynku literatury historycznej, także na rodzimym, na którym brakowało tak całościowego ujęcia losów Jerozolimy. Miasta, o które praktycznie zawsze przelewano krew. Miasta, do którego nawet gdy było tylko prowincjonalnym zaściankiem, wzdychała wielomilionowa żydowska diaspora. Miasta, które jak mało które na świecie do dzisiaj wywołuje tak wielkie emocje.