„To będzie opowieść o szczęściu” – Tymi słowami pan Pawlina rozpoczyna swą książkę. A po lekturze jestem skłonny przyznać mu rację. Tylko czy tak powinno konstruować się czyjąkolwiek biografię? Na to pytanie każdy musi odpowiedzieć sobie sam.

Szanując czas Czytelników i Czytelniczek napiszę wprost – to dobra książka. Może nawet bardzo dobra. Inaczej być nie mogło. Z jednej strony mamy bardzo wdzięczny i wartościowy temat w postaci życiorysu pana generała, a z drugiej osobę pana Pawliny, doświadczonego pisarza i historyka. Owszem, można czasami zwrócić uwagę na tę czy ową niefortunność językową czy techniczną, że celu mogą dosięgać pociski a nie naboje, czy też niekoniecznie można zgodzić się z twierdzeniami o „ukraińskim raju” w odniesieniu do początków XX wieku. Oczywiście, zawsze można tłumaczyć taki a nie inny zwrot pewną manierą czy skrótem językowym. Sam nie mam zamiaru krytykować za to Autora, niemniej szkoda, iż w niektórych momentach nie zwrócił on większej uwagi na to, jak książkę będzie odbierać osoba bez historycznego wykształcenia.

Osią narracji jest życiorys Ścibora-Rylskiego, jednak on sam rzadko jest tu narratorem czy głównym „dawcą” informacji o wydarzeniach ze swojego życia. Osobę pana generała poznajemy zasadniczo oczyma rodziny czy znajomych, co nadaje całej pracy specyficzny posmak, czy też koloryt. Jak zresztą powtarza wielu pisarzy, historyków i ogólnie twórców mających do czynienia ze źródłami pisanymi, „tak krawiec kraje, jak mu materii staje”. Lektura książki pozwala niemniej na stwierdzenie, iż Autor podszedł do jej stworzenia w poważny sposób, przeprowadzając bardzo szeroką kwerendę źródłową.

Lekkim zgrzytem może być tu użycie takiego a nie innego podtytułu. „101 lat Polski, czyli opowieść o Generale”. Bezsprzeczną prawdą jest druga część owego stwierdzenia, natomiast pierwsza jest w najlepszym wypadku „tys prawdą”. Autor biografii bardzo niechętnie wychodzi w obszar szerszej historii, traktując wydarzenia wojenne czy polityczne jako pewnego rodzaju tło dla biografii generała. Owa „wielka” historia pojawia się tu tylko wtedy, kiedy jest to niezbędne lub też pasuje to do tworzonej narracji. Jest to w pełni uzasadnione w pracy będącej biografią, niemniej zalecałbym ostrożność w traktowaniu owej książki jako swoistego opisu „101 lat” z historii ziem polskich.

Sebastian Pawlina – Motyl. Ścibor-Rylski. 101 lat Polski, czyli opowieść o generale. Znak, 2021. Stron: 352. ISBN: 978-83-240-7840-0.

Jeśli miałbym się do czegoś, kolokwialnie, przyczepić, byłoby to rozłożenie akcentów w książce. Dla historyków postać pana generała była znana od lat, była to przecież osoba bardzo rozpoznawalna i aktywna w szeregach weteranów powstania i kręgach ludzi im bliskich, czy to na poziomie rodzinnym, czy w związku z upamiętnianiem tego tragicznego w skutkach wydarzenia historycznego. Dla całej reszty społeczeństwa postać pana generała stała się znana przede wszystkim w 2012 roku, po jego wystąpieniu w reakcji na zachowanie zgromadzonej publiczności podczas uroczystości zorganizowanych z okazji kolejnej rocznicy wybuchu powstania.

Wspomniane wydarzenia i ich późniejsze konsekwencje są oczywiście wspomniane w tej książce. Problem w tym, iż następuje to dopiero na 303. stronie i trwa zasadniczo przez dalsze siedemnaście. To mało – bardzo mało. Śmiem nawet twierdzić, iż zbyt mało. Nie chodzi tu o wykorzystywanie postaci pana generała do jakichkolwiek celów, najmniej politycznych. To, co się jednak wokół niego działo, co wokół niego mówiono i pisano, stanowi świetny przykład instrumentalnego wykorzystywania historii i żyjących jeszcze weteranów we współczesnej Polsce.

Tamte wydarzenia zasługują na uwagę tym bardziej, iż to, co wtedy usiłowano zrobić wokół jego postaci i życiorysu, było przecież zaledwie wstępem do wielu innych podobnych działań, w tym także tych podejmowanych bezpośrednio przeciwko historykom zajmującym się tematami „trudnymi”. Autor zdecydował się jednak na szybkie przebiegnięcie przez ten okres, ograniczając się do zarysowania całości w naprawdę bardzo ogólny sposób.

Nie jest moją rolą, by krytykować Autora za takie, a nie inne podejście do tego fragmentu życiorysu pana generała. Każdy twórca korzysta ze swobody i wolności w takim kreowaniu swego dzieła, jakie najpełniej odpowiada jego upodobaniom i zamysłom. Pozostaje mi więc wyrazić głęboki żal i ubolewanie, iż pan Pawlina pozostawił tak wiele wątków na uboczu swej, powtórzę to jeszcze raz: dobrej, a może i bardzo dobrej, książki. W moim odczuciu sprawia to niestety wrażenie pewnego niedomknięcia, tak jakby było tu miejsce może nie na tom drugi, ale na suplement, dokończenie czy dopowiedzenie pewnych spraw do końca.