Czołgi przyciągają uwagę od początku swego istnienia. Duże i hałaśliwe, dobrze wyglądają zarówno na polu bitwy, jak i na pokazach. Nic więc dziwnego, że temat ten działa na licznych autorów jak magnes.
Ta ilość nie przekłada się jednak, niestety, na jakość. Większość pozycji trzyma tak zwany poziom, a niektóre są prawdziwymi perełkami merytorycznymi. Od czasu do czasu trafiają się jednak książki, które solidnie zasłużyły sobie na negatywną ocenę. Tak niestety jest w wypadku niniejszej pozycji.
„101 słynnych czołgów” to bogato ilustrowana publikacja, zajmująca łącznie 114 stron. Nie ma tu bibliografii ani przypisów, co jest jednak w pełni zrozumiałe w publikacji nastawionej przede wszystkim na masowego odbiorcę. Ilustracje (jedno zdjęcie i jeden rysunek na każdy wpis) są na zróżnicowanym poziomie. Warto też pamiętać, że omawiana praca jest tłumaczeniem książki wydanej po raz pierwszy w 2010 roku i od tego czasu nieaktualizowanej.
Zastrzeżenia, które można wysunąć względem tej książki, zaczynają się już od samego tytułu. Wbrew zapowiedziom znajdują się w niej również pojazdy zaliczane nie do czołgów, lecz do dział samobieżnych i niszczycieli czołgów. Są to Semovente M.41 da 90/53, Marder II, Semovente L.40 da 47/32, Nashorn, Elefant, Hetzer, Jagdpanzer IV, Jagdpanther, Archer, Ontos i Raketenjagdpanzer 2. Trafił się tu nawet jeden bojowy wóz piechoty: Schützenpanzer Lang HS.30. Idąc dalej, trudno za „legendarne” uznać pojazdy wyprodukowane w państwach nieogrywających większej roli w dzisiejszym świecie producentów uzbrojenia, jak Arjun czy PT-91.
Zagłębiając się w lekturę, czytelnik szybko odkryje kolejną sprzeczność. W pracy jasno określono jej cel: „Czołgi przedstawione w tej książce to wozy bojowe, które odegrały największą rolę w prowadzeniu działań wojennych od pierwszej wojny światowej”. Dlaczego więc ujęto w niej nie tylko wspomniane już PT-91 i Arjuna, ale także czołg Ram Mk.1, przy którym napisano: „W rezultacie powstał RAM, który nigdy nie wziął udziału w walce”. Owszem, można by próbować argumentować, że dany pojazd, choć nie trafił na front, przez swoją innowacyjność wywarł olbrzymi wpływ na konstrukcję innych pojazdów, odgrywając w ten sposób „największą rolę w prowadzeniu działań”. Trudno jednak zaliczyć to tego grona radziecki T-10 czy japoński Type 90.
Oprócz wspomnianych już wyżej mankamentów w książce znajdują się także zwykłe błędy. Niemieckie czołgi A7V nigdy nie były wykorzystywane przez armię polską. BT-7 nie był w 1941 roku „zupełnie przestarzały”, a jego działo kalibru 45 milimetrów doskonale nadawało się do zwalczania ówczesnych czołgów niemieckich. Najciekawiej brzmi jednak fragment dotyczący pasty Zimmerit, opisanej jako „antymagnetyczna farba, która miała uchronić pojazd przed wykryciem przez zapalniki min magnetycznych”. W rzeczywistości ta amagnetyczna pasta miała za zadanie utrudnić (dzięki składowi chemicznemu i specjalnemu uformowaniu) przyczepianie min czy granatów przeciwpancernych do pojazdu.
Pewne zastrzeżenia budzi również język i terminologia zastosowana w publikacji. Zamiast terminu „nabój” spotkamy w niej „pocisk”, mający przecież inne znaczenie, co jest dosyć irytujące przy opisywaniu dział wykorzystujących amunicję scaloną. Tiger II nigdy nie był nazywany „Królem Tygrysem”. a w języku francuskim czołg kawaleryjski określa się mianem „char de cavalerie”, nie „cher de cavalerie”. Równie prostym i wynikającym z błędnego tłumaczenia błędem jest określenie czołgu Panzer I jako „Panzer Mk 1”. Obrazu dopełnia umieszczenie rysunku przedstawiającego prototyp działa samobieżnego Semovente L.3 da 47/32 jako ilustrację do opisu pojazdu Semovente L.40 da 47/32.
Podsumowując: „101 słynnych czołgów” to praca obarczona licznymi wadami i niespełniająca określonych w niej celów. Opisy poszczególnych pojazdów są niezwykle skrótowe, ustępują pod każdym względem wpisom zawartym choćby w Wikipedii. Z powodu błędów i nieścisłości książka nie nadaje się do polecenia nawet początkującym miłośnikom przedmiotu. Niestety, ambitne założenia stojące u źródeł tej publikacji znalazły bardzo rozczarowujący finał.