Wiadomości z Czeczenii już od dawna nie elektryzują światowych serwisów informacyjnych. Nadużyciem byłoby jednak stwierdzenie, że w tej niewielkiej kaukaskiej republice panuje spokój. Choć II wojna czeczeńska oficjalnie zakończyła się w kwietniu 2009 roku, mudżahedini nie złożyli broni, Groznym co jakiś czas wstrząsają zamachy bombowe, a rosyjskie wojsko nadal prowadzi akcje w „strefach operacji antyterrorystycznych”. Na celowniku bojowników znajduje się lojalny wobec Kremla prezydent Ramzan Kadyrow – były separatysta, przez Annę Politkowską oskarżany swego czasu o mordowanie przeciwników politycznych swojego ojca Achmada (prezydenta Czeczenii w latach 2003–2004) i porywanie ludzi dla okupu. Zresztą morderstwa polityczne, tortury i łamanie praw człowieka pod hasłem walki z terroryzmem są w tej republice nadal na porządku dziennym i złego wrażenia nie zmieni poprawiająca się sytuacja gospodarcza.

Akcja powieści Rafała Dębskiego – autora kilkudziesięciu opowiadań i dziesięciu powieści historycznych oraz fantasy, redaktora naczelnego miesięcznika „Science Fiction, Fantasy i Horror” – toczy się kilka lat po zamachu na Dubrowce i w Biesłanie oraz po śmierci Szamila Basajewa. Naród po dwóch wojnach z Rosją jest mocno podzielony. Część nadal wspiera ukrywających się w górach separatystów, nie brakuje rodzin żyjących z przemytu i handlu narkotykami, inni starają się odnaleźć w nowej rzeczywistości i mieć po prostu święty spokój. Kłócą się ze sobą także komendanci polowi. Basajew jest dla niektórych agentem FSB, a zamach na Dubrowce i w Biesłanie zostały przeprowadzone w porozumieniu z rosyjskimi służbami specjalnymi, aby Rosja miała pretekst do dalszego brutalnego pacyfikowania czeczeńskich wsi. Fabuła skupia się na reaktywacji tajemniczego Klanu Wilka pod wodzą samozwańczego prezydenta Republiki Iczkerii Achmada Nikułajewa. Skupieni w nim komendanci planują zamachy terrorystyczne, przy których wydarzenia w Madrycie w 2004 roku czy rok później w Londynie to wystrzały przemokniętych kapiszonów.

Dębski nie stworzył głównego bohatera. Akcję powieści śledzimy oczyma przedstawicieli obu stron konfliktu. Trochę „z boku” wydarzeń postawiony jest Polak Paweł Mech – towarzysz broni Czeczenów, najemnik, choć sam woli określenie „żołnierz fortuny”. Dla Czeczenów najważniejsza jest zemsta na Rosjanach. Ten kraj to miejsce, gdzie „spokój i nadzieja zostały rozstrzelane”, a życie nie jest wiele warte. Czeczeni rosyjskich jeńców nie biorą, ale trudno im się dziwić. Wszyscy stracili kogoś bliskiego z rąk Rosjan, czy to podczas pacyfikacji wiosek podejrzanych o sprzyjanie terrorystom, czy też w wyniku brutalnych przesłuchań zatrzymanych braci i kolegów. Rosyjscy dowódcy – z wyjątkami – traktują z kolei podwładnych niczym mięso armatnie. Jeden z generałów posyła nieświadomy celu akcji elitarny oddział na zatracenie tylko dlatego, że założył się, iż w warunkach wojny zdobędzie butelkę gruzińskiego koniaku, a oficerowie GRU są zamieszani w handel organami do przeszczepów, pobieranymi – oczywiście nie dobrowolnie – od młodych Czeczenów. Autor prowokuje do zadawania trudnych pytań – kto jest terrorystą, a kto bojownikiem o wolność? Pytań trudnych, bo gdyby użyć definicji rosyjskiej, terrorystą byłby nawet Romuald Traugutt, nie wspominając o Józefie Piłsudskim.

Wznowiona po trzech latach powieść bynajmniej nie jest odgrzewanym kotletem. To dobra, krwista – nie mylić z krwawą – literatura, jedna z lepszych powieści sensacyjnych, które ostatnio czytałem. Wśród polskich pisarzy nie brakuje takich, którzy mają problemy z układaniem dialogów. Trącą niekiedy naiwnością, są sztuczne, czasami po prostu drętwe. W przypadku Dębskiego jest inaczej, choć i on nie ustrzegł się drobnych wpadek (raczej niepotrzebny wątek miłosny – nie dominujący, ale trochę sztuczny). Dialogi w „Wilkach i orłach” brzmią wiarygodnie, mimo że – co zakładam z dużą dozą prawdopodobieństwa graniczącego z pewnością – autor nigdy nie był rosyjskim desantowcem, czeczeńskim bojownikiem czy ministrem spraw wewnętrznych Federacji Rosyjskiej. Nie można się również przyczepić do pracy wykonanej przez Fabrykę Słów – prawie wzorcowa korekta, ascetyczna, ale miła dla oka szata graficzna. Nic, tylko czytać!