Szef wydawnictwa Finna po raz kolejny – jak sam pisze – podejmuje próbę wychowania swoich Czytelników, czyli zainteresowania ich zmaganiami na morzu w czasie nie tylko drugiej, ale także w czasie pierwszej wojny światowej. Bo to właśnie wtedy po raz pierwszy zastosowano wiele rozwiązań taktycznych i technicznych, które znalazły pełne rozwinięcie w latach 1939–1945. „Podwodna wojna” jest zbiorem relacji i opowiadań z obu stron barykady, co należy rozumieć jako zarówno walczące ze sobą państwa, jak i zmagania dowódców okrętów podwodnych z dowódcami okrętów mających „cygara” zatapiać.
W konstrukcji książka podobna jest do serii „W kręgu U-Bootów”, to znaczy nie stanowi jednolitej całości, ale zbiór osobnych opowiadań z różnych okresów i różnych jednostek, których jedynym wspólnym mianownikiem jest walka okrętów podwodnych lub walka z okrętami podwodnymi. I tak znajdziemy tu na przykład historię HMS Farnborough, okrętu-pułapki na U-Booty, który aby wykonać zadanie, musiał wystawić się na bezpośredni strzał torped – i to zrobił. Albo opowieść o początkach kariery Johnniego Walkera – jednego z najsłynniejszych zabójców U-Bootów w wojnie na Atlantyku. Z drugiej strony mamy wspomnienia dowódcy U-123 oraz, co niezwykłe, wojenne wspomnienia zwykłego marynarza jednego z niemieckich okrętów podwodnych.
Na szczególne wyróżnienia zasługują jednak dwie inne historie. Jedna jest o zatopieniu transportowca wojsk Orcades, ponieważ mamy w niej relację z obu stron: od kapitana statku i dowódcy U-Boota. Co ciekawe obaj przeżyli wojnę. A druga to jedyna w tym tomie opowieść z Pacyfiku, gdzie amerykański okręt podwodny Albacore zatopił japoński lotniskowiec Taihō. Ta zasługuje na wyróżnienie choćby z uwagi na miejsce akcji. W porównaniu z wojną na Atlantyku i morzach przyległych ciągle niewiele mamy opracowań o działaniach okrętów podwodnych na Oceanie Spokojnym. Poznajemy tam zupełnie inne realia służby – który z niemieckich marynarzy nie chciałby mieć na pokładzie okrętu maszyny do lodów?
Są to opowiadania uczestników wydarzeń, a więc utwory wysoce subiektywne i niekoniecznie w pełni zgodne z tym, co naprawdę się wydarzyło. Oczywiście podstawowe wydarzenia są zgodne z faktami historycznymi, ale chodzi o otoczkę fabularną, którą można bardziej podciągnąć pod opowieści starych wilków morskich szukających zainteresowania w tawernie. I nie da się zaprzeczyć, że rozpoczynając lekturę, dajemy się tym opowieściom wciągnąć bez reszty, w napięciu pochłaniając kolejne strony z nagłymi zwrotami akcji. Gdy już myślimy, że statek umknie podwodnemu myśliwemu, ten pakuje w niego celną salwę. Lub z drugiej strony, gdy już pogodziliśmy się ze startą U-Boota, ten jednak ostatnimi resztkami sił załogi zostaje uratowany przed zgniatającym wszystko ciśnieniem potężnego oceanu. Nie wiem, czy taki styl do wszystkich przemawia tak samo, ale książka trafiła akurat do mnie, a mnie bardzo się on podoba.
W odróżnieniu od „W kręgu U-Bootów 2” wydawnictwo stanęło na wysokości zadania i poza pojedynczymi literówkami poważniejszych błędów nie ma. Jakby dla równowagi nie ma też podanego tłumacza, którego można by za tę pracę pochwalić. W środku tradycyjnie znajdziemy dosyć obszerną wklejkę z ciekawymi zdjęciami.
W krótkim czasie przyszło mi recenzować dwie bardzo podobne książki, w dodatku z tego samego wydawnictwa. Mimo porażających błędów jednak bardziej do gustu przypadły mi opowieści z „W kręgu U-Bootów 2”, ale szczerze mówiąc, porównanie takie jest nie na miejscu. Właściwsze byłoby potraktowanie obu tytułów jako kolejnych tomów serii opowiadań uczestników podwodnej wojny toczonej w latach 1914–1945. A w takim gąszczu autorów zawsze trafia się lepsi i gorsi, choć w tym wypadku należałoby powiedzieć raczej: tylko dobrzy i aż bardzo dobrzy. Tytuł zdecydowanie wart zainteresowania.