Kim był i co robił Himmler, wie prawie każdy Czytelnik niniejszej recenzji. Zresztą w dzisiejszych czasach wolnego dostępu do internetu nie jest to żaden problem, wystarczy przeczytać w Wikipedii odpowiednie hasło. Peter Longerich – urodzony w 1955 roku niemiecki profesor historii – napisał jedną z najlepszych biografii Heinricha Himmlera, jaką kiedykolwiek miałem okazję przeczytać. Co najciekawsze, w tej pozycji zaczął na początku drobiazgowo skupiać się na psychologicznym portrecie postaci, żeby później, mając już obraz bohatera, móc przedstawić jego działania na tle tych faktów.
Longerich podzielił książkę na sześć głównych rozdziałów, od wczesnego dzieciństwa poprzez lata młodzieńcze i okres studiów, czasy związane z objęciem przez Himmlera stanowiska w SS, aż po śmierć wszechwładnego Reichsführera SS. Nie ukrywam, że najciekawsze dla mnie w tej biografii były rozdziały związane z ukształtowaniem się psychiki młodego człowieka. To właśnie wtedy, jak u każdego z nas, tworzy się osobowość. Tworzy się przez wpływ rodziców, najbliższych członków rodziny i znajomych oraz pod wpływem środowiska. I właśnie ten etap zdecydował, jakim człowiekiem stał się Himmler. Kontakt z rodzicami spowodował, że Heinrich stał się bardzo zamkniętym w sobie człowiekiem, skrupulatnym, wręcz pedantycznym, i na pozór opanowanym. Na wskroś bogobojna postawa matki wobec Kościoła spowodowała u Himmlera postawę odwrotną, jednym słowem: bunt, co zadecydowało w późniejszych latach z jednej strony o wzorowaniu się SS na organizacji zakonnej, a z drugiej – o rugowaniu przez Himmlera Kościoła z życia ludzi i kraju.
Życie Himmlera to ciągłe kontrolowanie siebie, żeby być w zgodzie z zasadami, które albo narzucało mu środowisko, albo sam sobie tworzył, a w późniejszym czasie – już jako Reichsführer SS – nakazywał innym. To bardzo ciekawy aspekt życia Himmlera: jak bardzo był wyobcowany w tym, co robił. Ciągła kontrola, panowanie nad emocjami, sprawdzanie, czy wszystko jest zapięte na ostatni guzik, martwienie się, czy coś wypada czy nie, jak się wypadnie wobec ojca czy zwierzchnika musi bardzo dewastować psychikę i zdrowie. W końcu nie od dziś wiadomo, że jak głowa choruje, to prędzej czy później ciało też. W przygodach Pana Kleksa był Wielki Elektronik – mając w pamięci ten obraz, o Himmlerze można powiedzieć „Wielki Kontroler”. Interesował się wszystkim i chciał kontrolować wszystko: rasę ludzką, gatunki roślin, kto z kim sypiał, kto z kim chciał się ożenić, jak należy salutować, jak powinny wyglądać struktury organizacji SS, ilu ludzi należy zabić i jak, kogo należy rozstrzelać i za co. Absolutnie wszystko. Himmler lubił ład i porządek. Ale jak wynika z historii – chciał porządku, a dostał chaos. Zresztą nie znam geniusza, który by zapanował nad chaosem, czy to w domu, czy w pracy. A nawet gdyby, jest to okupione stratą energii. Tak też było w przypadku Reichsführera. O tym świadczy zaczerpnięty z biografii opis śmierci Himmlera:
„[…] wyczerpany, ale na pozór spokojny i nieokazujący większych emocji stanął przed brytyjskimi śledczymi, którzy tymczasem ustalili jego tożsamość. W ciągu godziny stało się dla niego jasne, że jedynym wyjściem, jakie mu pozostało, jest samobójstwo. Mógł wybrać tylko czas, ale się nie śpieszył. Kiedy jednak zrozumiał, że podczas badania lekarskiego mogą mu odebrać kapsułkę z trucizną, ukrytą w ustach, rozgryzł ją, panując nad sobą do końca”.
Chęć kontroli wszystkiego i wszystkich powodowała częste wydawanie błędnych czy też sprzecznych decyzji. Osobowość Himmlera była chwiejna, miał tendencje do dramatyzowania, potrafił przekonać rozmówców, opisując problemy urastające do rangi końca świata. Oczywiście niektóre sprawy, z którymi się zmagał, były poważne, ale najczęściej albo wynikały z błędnych decyzji podjętych przez niego wcześniej, albo były spowodowane zmienną sytuacją na świecie.
Autor bardzo umiejętnie przedstawił Himmlera jako człowieka bez skrupułów, który ze wszystkich sił dążył do uzyskania jak największej władzy, także po trupach. Miał swoją wizję świata, czasami wręcz fantastyczną – jak teoria lodu, mówiąca o tym, że grad jest lodem z kosmosu, lub ta, że Himmler jest wcieleniem króla Henryka. Takich smaczków w tej biografii jest znacznie więcej. Bardzo ciekawe, że ten bezwzględny, zawistny człowiek stawał się prawie że dzieckiem w obliczu konfrontacji ze swoim „drugim ojcem”, Adolfem Hitlerem. Gdy miał przedstawić wodzowi jakiś plan, pomysł, koncepcję, bał się konfrontacji z autorytetem, a każde krzywe spojrzenie wodza traktował śmiertelnie poważnie. Bał się odrzucenia i wyśmiania. To też pokazuje, że był to mały, zagubiony człowiek o słabej psychice, który wolał się nie konfrontować z kimś silniejszym od siebie. W takich wypadkach, zamiast podjąć rękawicę, wolał ucieczkę. Co ciekawe, starał się poprzez swoje zachowanie czynić pozory, że jest kimś zgoła odmiennym: człowiekiem silnym i bezwzględnym. Oczywiście Longerich postarał się opisać nam nie tylko samego Himmlera, ale także wszelaką działalność SS, Waffen-SS, RSHA i innych podmiotów, którymi sterował bądź które kontrolował Himmler.
Dzieło Longericha liczy prawie tysiąc stron i jest wydane bardzo starannie – twarda oprawa, dobry jakościowo papier, czytelna czcionka i bardzo mało zdjęć w środku. Oczywiście zdaję sobie sprawę, że zdjęcia podwyższają cenę woluminu, ale można było bardziej okrasić wnętrze biografii o jednym z najokrutniejszych ludzi dwudziestego wieku. Setki (jak nie tysiące) przypisów, często bardzo obszernych, wskazują, jak tytaniczną pracę wykonał Autor. Szczerze polecam tę biografię, bo warto wiedzieć i widzieć więcej.