Na początku roku 1945 radziecka ofensywa wciąż przybierała na sile, sunąc na zachód i nieuchronnie zbliżając się do Berlina. Choć opór niemiecki słabł stopniowo, wciąż należało liczyć się z niemieckimi formacjami, tym bardziej, że prowadzona przez nie obrona była świetnie zorganizowana i naprawdę zacięta. Wyrazem tego był fakt obwoływania kolejnych miast stojących na szlaku Armii Czerwonej twierdzami. W ten sposób status festung zyskał m. in. mój rodzinny Wrocław (zapewne lepiej brzmi w tym przypadku niemieckie określenie – Festung Breslau), zyskał go także Poznań (Posen). I to właśnie o losach Twierdzy Poznań i operującej na jej obszarze niewielkiej jednostki pancernej traktuje książka Pancerna Rezerwowa Uderzeniowa – Poznań 1945, autorstwa Panów Karalusa i Jerzaka.
Położenie strategiczne III Rzeszy w okresie, w którym toczą się opisywane w książce zdarzenia, było ogólnie rzecz biorąc dramatyczne. Rozbite i podzielone siły militarne, wzajemnie odizolowane od siebie, nie stanowiły realnego zagrożenia ofensywnego wobec sił alianckich, nie będąc w stanie dokonać skoordynowanych działań. Inna sprawa, że rzadko która jednostka niemiecka mogła cieszyć się odpowiednimi stanami osobowymi choćby zbliżonymi do wyjściowych, czy wystarczającym wyposażeniem oraz zaopatrzeniem, zwłaszcza w paliwa i amunicję. Pomimo osłabienia, wojska niemieckie stanowiły wciąż faktyczną przeszkodę dla nacierającego przeciwnika, częstokroć bardzo ograniczonymi zasobami powstrzymując wielokrotnie liczebniejszego oponenta. Tak było właśnie w przypadku obrony Poznania, który twierdzą został ogłoszony w styczniu 1945 roku. Siły przeznaczone do obrony miasta były co najmniej skromne, zarówno pod względem liczebności, jak i jakości wyposażenia będącego w dyspozycji obrońców. Przeważały jednostki piechoty (wśród nich spieszona węgierska 20. Brygada Dział Szturmowych), wyposażone co prawda w ręczną broń przeciwpancerną (popularne panzerfausty), obecna była artyleria i jednostka pancerna, lecz mogły być one jedynie wspomnieniem dawnej świetności tych formacji. Wspomniana już wcześniej, w naprędce tworzona Pancerna Rezerwa Uderzeniowa liczyła co najwyżej 35 pojazdów (Autorzy wobec różnych danych źródłowych zakładają ich ilość między 28 a 35 właśnie), przy czym w tej liczbie przeważały działa szturmowe Sturmgeschutz oraz Sturmhaubitz, a samych czołgów było raptem cztery: 1 x PzKpfw VI Tiger, 2 x PzKpfw V Panthera oraz 1 x PzKpfw IV. Do tego na stanie jednostki był także jeden niszczyciel czołgów Jagdpanzer 38(t) Hetzer, dwa lub trzy transportery opancerzone oraz jedna haubica samobieżna nieustalonego typu. Wobec takich dysproporcji sił stron starcia, tym większe należy się uznanie obrońcom ówczesnego Poznania.
Książka w mikroskali opisuje zmagania załogi poznańskiej twierdzy, oczywiście szczególnie dużo miejsca poświęcając obecnej tam jednostce pancernej. Przez tekst często przewijają się relacje naocznych świadków i uczestników wydarzeń (także polskich mieszkańców miasta), co doskonale wprowadza Czytelnika w nastrój tamtych czasów i wiernie oddaje realia tych sytuacji. Na wysokim poziomie stoi także dokumentacja zdjęciowa, zamieszczono też mapy obrazujące konkretne akcje. Podobnie jak w odniesieniu do całej książki, tak i tutaj Autorzy korzystali zarówno ze źródeł niemieckich, jak i sowieckich (ewentualnie polskich). Co więcej, udostępnione zostały także zdjęcia pochodzące ze zbiorów prywatnych, często nigdy wcześniej nie prezentowane publicznie. Wszystko to powoduje, że nie brakuje nam ani przez moment zmagań na poziomie armii czy dywizji, za to pasjonujemy się potyczkami rozgrywanymi w kwartałach domów lub też starciami, gdzie kluczowym manewrem decydującym o być albo nie być czołgu było schowanie się za narożnik budynku albo próby zatrzymania radzieckiego „włamania” (wejścia do miasta) w wąskim gardle, jakim był tunel pod wiaduktem kolejowym na Drodze Dębińskiej. O dramatycznym wymiarze wojny nie pozwalają zapomnieć chociażby opis stratowania rannego niemieckiego żołnierza przez własny pojazd pancerny, czy też ewakuacji lotniczej rannych żołnierzy.
Niniejsza książka jest naprawdę ciekawą pozycją i powinna znaleźć uznanie nie tylko wśród mieszkańców samego Poznania i okolic, o czym wspominają w przedmowie Autorzy, ale wszystkim zainteresowanym tematyką II wojny światowej. Panom Maciejowi Karalusowi i Jarosławowi Jerzakowi należą się słowa uznania za wytrwałość w pozyskiwaniu źródeł bezcennych często informacji na potrzeby swojej książki oraz otwartość na konstruktywną krytykę przekazaną po ukazaniu się pierwszego wydania w roku 2003 – obecne, drugie wydanie tylko na tym skorzystało.
Moim skromnym zdaniem opracowanie to mogłoby stać się dobrym punktem wyjścia dla serii traktującej o niemieckich miastach-twierdzach, jakie utworzono w ostatnich miesiącach wojny, w oparciu o plan i wytyczne Guderiana. Kto wie, może ktoś pokusi się o stworzenie takiej serii?
Tytuł: Pancerna Rezerwowa Uderzeniowa – Poznań 1945. Festung Posen 1945.
Autor: Maciej Karalus, Jarosław Jerzak
Nakładem: Wydawnictwo Pomost, Poznań 2006.