Epoka stalinowska, mimo prób jej apologetów, zawsze będzie uchodzić za jeden z najmroczniejszych okresów w dziejach Rosji. I nie tylko Rosji. Zajęcie przez Armię Czerwoną sporej części obszaru Europy Środkowo-Wschodniej w 1945 roku doprowadziło do zamiany jednego okupanta na drugiego, z tą różnicą, że ta ostatnia okupacja trwała nie kilka, ale kilkadziesiąt lat.
Od połowy lat dwudziestych Józef Stalin konsekwentnie budował podwaliny pod wprowadzenie dyktatury. Jednym z jej najważniejszych narzędzi był aparat bezpieczeństwa. Posłuszne i bezwolne narzędzie w rękach tyrana okazało się bardzo skuteczne w procesie likwidacji jego prawdziwych i domniemanych przeciwników. Tych wewnątrz państwa i tych, którzy zdążyli uciec za granicę. Nikt nie mógł się czuć bezpieczny, nawet ci, którzy jednego dnia byli myśliwymi – bo drugiego mogli się znaleźć w roli tropionej zwierzyny. Apogeum zbrodni osiągnięto w drugiej połowie lat trzydziestych, w okresie „wielkiej czystki”. I o tym jest książka Nikity Pietrowa, rosyjskiego historyka i działacza stowarzyszenia Memoriał.
Przygotowana do druku i wydana przez Demart książka przyciąga uwagę swoją, jakże sugestywną, okładką: dwa dobermany czujnym wzrokiem obserwujące otoczenie, a nad nimi czerwona gwiazda. Symbolika aż nadto widoczna. W bardzo wymowny sposób sugerująca zawartość. Wydaje się, że nie można przejść obojętnie obok tej pracy wyłożonej na księgarskiej półce lub stoliku.
Układ publikacji jest problemowy, ma ona elementy aparatu naukowego, więc można ją traktować jak monografię naukową, mimo że nie zawiera bibliografii. Po przyjrzeniu się przypisom wyraźnie widać bogatą kwerendę, którą Autor miał okazję przeprowadzić w latach dziewięćdziesiątych ubiegłego stulecia.
Pietrow narrację rozpoczyna od opisania sylwetki najważniejszej osoby w dziejach Ludowego Komisariatu Spraw Wewnętrznych ZSRR – Ławrientija Berii. Najważniejszej, ponieważ Beria najdłużej sprawował funkcję komisarza, a przede wszystkim był długoletnim organizatorem i wykonawcą poleceń Stalina w sprawie czystek w obrębie aparatu cywilnego i wojskowego państwa sowieckiego. Odpowiadał za deportację ludności z terenów zajętych przez ZSRR podczas drugiej wojny światowej, zbrodnię katyńską i zbrodnie przeciwko obywatelom radzieckim. W kolejnym rozdziale Autor zwrócił uwagę na rolę, jaką Beria odegrał w nadzorowaniu funkcjonowania GUŁagu.
Dwa kolejne rozdziały poświęcono sprawom zamordowanych na polecenie Stalina osób, których nie mógł on zlikwidować, nie rzucając na siebie podejrzeń. Wśród nich byli między innymi Georgij Sokolnikow – były ludowy komisarz finansów – i legenda ruchu bolszewickiego – Karol Radek. Skazani w procesach pokazowych, zostali zamordowani w więzieniu. Nie mniej tragiczny los spotkał byłego czekistę i ambasadora ZSRR w Chinach Iwana Bowkun-Ługańca, który poddany okrutnemu śledztwu, nie został skazany w procesie pokazowym, gdyż Stalin obawiał się zainteresowania losem dyplomaty ze strony zagranicznych mediów. Na jego polecenie Ługaniec z żoną zostali skrytobójczo zamordowani, a następnie upozorowano wypadek samochodowy. Na przykładzie Kiry Simonicz-Kulik, żony marszałka ZSRR, dowiadujemy się, że nawet wierna i oddana służba tyranowi nie chroniła najbliższych jego podwładnych i współpracowników.
Rozdział piąty przedstawia Czytelnikowi obraz przerażających eksperymentów, jakich dopuszczano się na więźniach NKWD. Jeszcze niedostatecznie dużo wiemy na ten temat, dlatego lektura tej części książki opartej na materiale archiwalnym wywiera ogromne wrażenie.
Z treści rozdziału szóstego możemy się dowiedzieć, że pod koniec czerwca 1941 roku Stalin za pośrednictwem oficera NKWD Pawła Sudopłatowa próbował się porozumieć z Hitlerem w sprawie przerwania działań wojennych w zamian za oddanie części zachodnich republik związkowych.
Kolejne rozdziały zostały poświęcone grupie oprawców z NKWD, którzy w wyniku czystek i „zasług” znaleźli się w kierowniczych gremiach aparatu terroru. Pierwszą omawianą postacią jest ludowy komisarz bezpieczeństwa państwowego Wsiewołod Mierkułow, rozdział o nim Pietrow zatytułował „Najlepiej wykształcony oprawca”. Z kolei następni bohaterowie – bracia Kobułowowie – nie mogli się pochwalić podobnymi osiągnięciami, jeśli chodzi o wykształcenie, byli natomiast bezkonkurencyjni w wydobywaniu zeznań od przesłuchiwanych osób. Bez wątpienia jednym z kluczowych oprawców z najwyższego szczebla kierowniczego był Lew Włodzimierski. Krótki, kilkunastostronicowy rozdział wzbogacono w zbiór kilku zdjęć Włodzimierskiego zrobionych na przestrzeni dwudziestu lat (1933–1953), które jak słusznie zauważył Autor książki, unaoczniają wpływ systemu na jednostkę. Metamorfoza aż nadto widoczna. Włodzimierski był wykonawcą zlecanych osobiście przez Stalina morderstw. Bezwzględny, beznamiętny, bezrefleksyjny – taki obraz Włodzimierskiego wyłania się z czeluści zasobów materiałów archiwalnych. Kolejnymi opisywanymi oprawcami są Boris Rodos, Lew Szwarcman, Michaił Rumin, Wasilij Błochin i Wiktor Abakumow – minister bezpieczeństwa państwowego. Oprócz nich jako pewnego rodzaju egzemplifikację współpracy władzy sądowniczej z aparatem terroru Pietrow przybliża nam sylwetkę najbardziej znanego stalinowskiego prokuratora – Wasilija Ulricha – a także komendanta Workuckiego Kombinatu Węglowego NKWD-MWD – generała Michaiła Malcewa.
Autor poruszył w książce ważne, a zarazem tragiczne dla nas, Polaków, sprawy. Jeden rozdział poświęcił obsadzie personelu komanda NKWD odpowiedzialnego za mordowanie polskich jeńców w Katyniu, Smoleńsku, Twerze i Charkowie. W zasadzie jego treść obejmuje wykaz 125 biogramów funkcjonariuszy NKWD biorących bezpośredni udział w tej zbrodni lub formalnie odpowiadających za jej przeprowadzenie. W innym rozdziale Pietrow próbuje odpowiedzieć na pytanie o opieszałość Głównej Prokuratury Wojskowej Rosji w sprawie odpowiedzialności władz sowieckich za zbrodnię w Puszczy Augustowskiej, gdzie latem 1945 roku zamordowano 592 obywateli polskich.
Dwa rozdziały, objętościowo niewielkie, puentują rolę Stalina w egzekwowaniu za pomocą aparatu terroru własnych paranoidalnych pomysłów organizacji czystek wśród obywateli ZSRR. Mamy do czynienia nie z narracją autorską, lecz dokumentami unaoczniającymi nie tylko skalę bezprawia dyktatora, ale przede wszystkim potwierdzenie jego decyzji dotyczącej stosowania tortur wobec więźniów.
Gdy czytałem pracę Pietrowa, nieustannie towarzyszyło mi w pamięci monumentalne dzieło profesora Pawła Wieczorkiewicza „Łańcuch śmierci”. Myślę, że jeśli ktoś zechce przeczytać „Psy Stalina”, powinien zajrzeć do „Łańcucha śmierci”. I vice versa.