Niedawno, dzięki uprzejmości znajomych, w moje ręce wpadła kolejna książka z wydawnictwa Rebis – „Marsz Czarnych Diabłów”. Czytane przez mnie wcześniejsze pozycje z tej serii pokazują dwie rzeczy. Po pierwsze – nie są to lekkie historyjki do poduszki, i po drugie – mamy do czynienia z solidnymi opracowaniami historycznymi. Takim też jest książka Evana McGilvraya.

Cóż może wiedzieć mieszkający w Polsce jedynie 3 lata McGilvay o genezie powstania i szlaku bojowym legendarnej 1 Dywizji Pancernej, założonej i dowodzonej przez generała Maczka? Okazuje się, że bardzo wiele, o ile nie wszystko. Skąd to wie? Dlatego, że zadał sobie trud zbierania i studiowania tekstów źródłowych oraz rozmów z żołnierzami tej jednostki. Wysilił się, by zebrać te dane w jednym miejscu w taki sposób, by powstała monografia dotycząca I Dywizji Pancernej. Monografia opisująca każdy dzień jej szlaku bojowego, od lądowania w Normandii do zakończenia walk w Niemczech.

Książka tak naprawdę ma dwóch autorów. Jednym jest Evan McGivray, drugim – autor przekładu książki na język polski. Jest to oczywiście żart, jednak tłumacz książki posunął się znacznie dalej niż zwykły przekład z języka angielskiego. Tłumaczy w przypisach, skąd wzięły się często naiwne uproszenia określające np. zarys sytuacji politycznej w Polsce okresu przedwojennego. Autor przekładu dysponuje również spora wiedzą, co udowadnia dorzucając od siebie smakowite historyjki. Nie czyni tego w sposób nachalny; jego przypisy pojawiają się z rzadka, tak, że czytelnik poluje na każdy tekst napisany małą czcionką, pojawiający się na kartach książki.

Kim były czarne diabły? To polscy żołnierze na emigracji, którzy mogli zostać zapomniani i zginąć bezimiennie na zachodnim froncie w imię wyższych interesów Wielkiej Trójki. Kim był generał Maczek? Był człowiekiem, który im na to nie pozwolił. Tworzył podwaliny wojsk pancernych w II RP, po kampanii wrześniowej przeszedł przez Węgry do Francji, gdzie walczył na czele lekkiej brygady w wojnie 1940 roku, a następnie dostał się do Wielkiej Brytanii, by tam stworzyć polską jednostkę pancerną. Jak podaje autor, w latach trzydziestych ubiegłego wieku poza Guderianem, Maczkiem, de Gaullem i kilkoma innymi mniej znaczącymi oficerami nikt nie wierzył w wojska pancerne. Ta wiara i wielka osobowość gen. Maczka doprowadziła go do stworzenia jednego z najdoskonalszych ambasadorów sprawy polskiej na zachodzie – I Dywizji Pancernej.

Czarne Diabły wzięły swą nazwę z umundurowania pierwszych oddziałów pancernych II RP – czarnych skórzanych płaszczów, zamienionych potem decyzją Naczelnego Wodza na czarne naramienniki, jednak z biegiem walk na froncie zachodnim żaden aliancki żołnierz nie miał wątpliwości, że polscy żołnierze wyszli z piekła, by pomścić na Niemcach cierpienia swej ojczyzny. I Dywizja Pancerna oficjalnie zwana była przez sprzymierzonych i wrogów Czarnymi Diabłami i nikt nie pamiętał, jaka właściwie była geneza tej nazwy. Eisenhower, początkowo nieufny w umiejętności Polaków, z biegiem walk nadał im ogromną autonomię w działaniu, a doskonałe dowodzenie poszczególnych oddziałów i wzajemne wsparcie, jakiego sobie udzielały, zaowocowały wspaniałymi zwycięstwami.

Książka opisuję nieprawdopodobne sytuacje, które, wydawać by się mogło, powstały w głowach amerykańskich scenarzystów. Obrona pozycji polskich na wzgórzu Ormel, zwanym przez Maczka „Maczugą”, wydaje się żywcem wyjęta z amerykańskiej superprodukcji. Polacy otoczeni z trzech stron, z zachodu przez 7 armię, od wschodu i północy przez 2 Korpus Pancerny SS bronili pozycji 3 dni, zaopatrywani tylko z powierza. Niejednokrotnie niemieckie natarcie zatrzymywało się pod gąsienicami okopanych polskich czołgów i kończyło walką wręcz. Gdy z odsieczą przyszła 4 Kanadyjska Dywizja Pancerna, niemieckie oddziały, bez szans na wycofanie, zostały praktycznie unicestwione. Montgomery tak skomentował to wydarzenie – „Niemcy byli jakby w butelce, a polska dywizja była korkiem, którym ich w niej zamknęliśmy.”

Powojenne losy bohaterów tej monografii były o tyle tragiczne, co chwalebne. Generałowie Maczek, Anders, Chruściel i Kopański zostali pozbawieni obywatelstwa polskiego i skazani na zapomnienie. Stanisław Maczek nigdy nie przyjął obywatelstwa Wielkiej Brytanii. Zrzekł się świadczeń brytyjskich i pracował jako barman u swego dawnego sierżanta. Bar, w którym pracował były generał, stał się enklawą dla braci broni na emigracji. Gen. Stanisław Maczek zmarł 11 grudnia 1994 w Edynburgu w wieku 102 lat, a pochowany został na cmentarzu w Bredzie, wśród swoich żołnierzy. O tym w tej książce już jednak nie przeczytacie. Polecam zerknąć na stronę http://www.maczkowcy.si.pl/maczek.html

Otwierając stronice tej książki owiniemy nogi onucami, zapniemy opinacze i ruszymy po rozmokłej ziemi Francji, Belgii i Holandii, by każdego dnia uczestniczyć w walkach, jakie do tej pory oglądaliśmy jedynie w kinie. Polecam po lekturze odkurzyć DVD z filmem „ Szeregowiec Ryan”. Bohaterstwo oddziału kpt. Johna Millera wyda nam się takie polskie.