Dusza niemieckiego zbrodniarza opanowuje ciało żydowskiego więźnia obozu Auschwitz i po wojnie zaczyna mordować polskie dzieci, co zagraża procesowi przejmowania władzy przez komunistów, więc ci organizują tajny oddział pod przywództwem byłego AK-owca, by go zlikwidować. Brzmi jak scenariusz filmu sensacyjnego klasy C? Być może, ale taka jest właśnie fabuła najnowszej książki Marka Świerczka „Dybuk”. A co ciekawsze, powieść świetnie się czyta i zmusza do zastanowienia.
Warstwa fabularna nie jest skomplikowana i przypomina nieco gry RPG. Oto zebrana zostaje drużyna, która po przejściu szkolenia rusza wykonać zadanie, a w trakcie przygody odwiedza przeróżne miejsca gdzie spotyka postaci pomagające lub chcące utrudnić wykonanie misji. Tyle że wszystko to dzieje się w Polsce roku 1946 i nie jest to bardzo przyjazne miejsce. Kraj jest zniszczony, wszędzie pełno radzieckiego wojska zachowującego się jak w kraju okupowanym, tułający się w poszukiwaniu swego miejsca cywile i typy spod ciemnej gwiazdy usiłujące w powojennym zamieszaniu zyskać coś dla siebie bądź dać upust najniższym instynktom. Do tego oczywiście dochodzą nadzorujący całą akcję ubecy i nieuchwytny cel. Wszystko to, wzbogacone o prawdziwe zdarzenia historyczne, tworzy doskonałą scenerię do mrocznej powieści sensacyjnej, w której nie bark pościgów, strzelanin, walk na noże i gołe pięści.
Za realizację misji odpowiada główny bohater, co do którego Czytelnik nie może mieć wątpliwości, że jest pozytywny. Autor starał się, by nie był on tak jednoznaczny, lecz mu to nie wyszło. Mimo że jest zawodowym zabójcą z lekkim nastawieniem antysemickim i uważa, że najlepszym sposobem na rozwiązywanie problemów jest pozbycie się człowieka sprawiającego problemy, na każdym kroku widzimy jego prawość i dobroć, które kontrastują z całą resztą otoczenia. Na koniec nie ma nawet oporów, by wziąć żydowski ślub. Towarzyszą mu: Cygan, śląski Niemiec, który by odkupić winy swego narodu, przeszedł na judaizm oraz Żyd, który miał plan zostać katolickim kapelanem w wojsku, lecz bardziej spodobała mu się rola oficera politycznego. Wesoła gromada pokazująca poplątanie sytuacji w powojennej Polsce.
Jednak fabuła stanowi jedynie przyczynek do poruszenia problemu polskiego antysemityzmu obecnego już nawet przed II wojną światową. Ten został ukazany w retrospekcjach i wspomnieniach tytułowego dybuka. Dwudziestowieczna Polska niewiele miała wspólnego z opiewaną tolerancyjną Rzeczpospolitą z dawnych wieków. O ile w czasie międzywojnia państwo zapewniało Żydom minimum bezpieczeństwa, a ci mieli pieniądze, które mogli wykorzystać na różne sposoby obrony, o tyle po wojnie byli bezbronni, a polski lud wykorzystywał słabość ówczesnego państwa do traktowania wyznawców religii mojżeszowej niewiele lepiej niż pokonani niedawno Niemcy. Oczywiście nie wszędzie i nie wszyscy, jednak nie da się ukryć, że takie postawy były. Za akt najwyższej odwagi uchodziło wtedy przyznanie się do ukrywania Żyda w czasie wojny czy pomoc w codziennej niedoli.
O tym właśnie jest „Dybuk”. O zdziczeniu, dogadzaniu najniższym instynktom i całkowitym zaprzeczeniu chwalebnym tradycjom Rzeczpospolitej wielu narodów, jakie dotknęło szerokie warstwy polskiego społeczeństwa. Jest też o walce o zachowanie godności i wierności własnym zasadom i o tym, że warto pomagać drugiemu bez względu na jego pochodzenie czy wyznanie, choć często kosztuje to cenę najwyższą.
Moim zdaniem jest to bardzo dobra książka poruszająca problemy poruszone niegdyś przez Jana Grossa w innej, bardziej przystępnej Czytelnikowi formie. Mimo mrocznego charakteru i zasadniczo pesymistycznej wymowy dobrze się ją czytało i dostarczyła rozrywki. Jest to bardzo dobry – również od strony redakcyjnej i wydawniczej (ciekawe rysunki Marzeny Podkowińskiej) – debiut wydawnictwa Ammit z Bielska-Białej. Mam nadzieje, że kolejne propozycje wydawnicze będą stały na tym samym poziomie.