Praca polskiego policjanta nigdy nie należała do najłatwiejszych, zwłaszcza w pierwszych latach po transformacji ustrojowej. Kraj był duży i biedny, więc i okazji do przestępstw było niemało, a dodatkowo ze względu na położenie był to naturalny korytarz tranzytowy i pole działania dla zorganizowanych grup przestępczych ze Wschodu. Policja była natomiast biedna i niedoinwestowana ze słabym wyposażeniem, niskimi pensjami i kadrą z nawykami z poprzedniej epoki. Właśnie w takim momencie poznajemy Krzysztofa Zarębę – głównego bohatera, narratora i tytułowego gliniarza, który rozpoczyna służbę.

Z Autorami „Gliniarza”, Marcinem Ciszewskim i Krzysztofem Liedelem, mogliście się zetknąć na naszym portalu wielokrotnie. Pierwszy jest autorem powieści sensacyjnych z serii www (jak: „www.1939.com.pl”, „www.1944.waw.pl” czy „www.ru2012.pl”), w której główne role przypadają polskim żołnierzom w różnych momentach historii naszego państwa. Drugi natomiast jest czołowym polskim ekspertem do spraw terroryzmu, wykładowcą i autorem wielu opracowań z tej dziedziny, jak na przykład: „Zwalczanie terroryzmu międzynarodowego w polskiej polityce bezpieczeństwa”, „Zarządzanie informacją w walce z terroryzmem”, „Terroryzm w medialnym obrazie świata” czy „Jak przetrwać w dobie zagrożeń terrorystycznych. Elementy edukacji antyterrorystycznej”. Tak naprawdę historia tytułowego gliniarza jest biografią zawodową Liedela, w której jedynie niektóre elementy zmieniono ze względów bezpieczeństwa lub podkoloryzowano dla dobra akcji książki.

Naszego bohatera poznajemy, gdy pod wpływem trylogii Sienkiewicza i opowiadań o Sherlocku Holmesie marzy o pracy, która pozwoli mu się wykazać odwagą oraz inteligencją. Marzy o pracy w policji, a właściwie wtedy jeszcze milicji, bo był to rok 1989. Zamiast zasadniczej służby wojskowej wybiera służbę zastępczą w oddziale prewencji – ma go ona lepiej przygotować do przyszłej stałej służby w mundurze. Następnie w towarzystwie Krzysztofa Zaręby przechodzimy przez kolejne szczeble kariery, głównie w wydziałach kryminalnych w Pionkach, Lublinie i Puławach, aż wreszcie trafiamy do szkoły policyjnej w Legionowie, a stamtąd do Ministerstwa Spraw Wewnętrznych, w którym nasz protagonista tworzy zespół do spraw terroryzmu.

Pod koniec lat dziewięćdziesiątych można było oglądać serial „Policjanci” z Tadeuszem Hukiem i Radosławem Pazurą w rolach głównych. Kiedy czytałem „Gliniarza”, przez cały czas nasuwały mi się skojarzenia z tym serialem. W książce nie widzimy takiej policji jak w amerykańskich filmach i serialach, w których jest mnóstwo strzelanin, laboratoria mają najnowocześniejsze wyposażenie, a do mordercy dochodzi się po badaniach kawałka włosa. Tu wszystko jest takie zwyczajne i polskie, a poza nielicznymi momentami niebezpiecznej akcji większość czasu poświęca się na papierkową robotę i żmudne krążenie po mieście zdezelowanym „Borewiczem”, szukając świadków czy rozpytując informatorów. Główny bohater spotyka na swojej drodze doświadczonych i nieszablonowych starych gliniarzy, jak serialowy komisarz Smuga, ale nie brak też dekowników i alkoholików. Jak to nieraz w naszym kraju, jest i śmiesznie, i strasznie. Zdarzają się złodzieje sami wsiadający do cywilnego radiowozu w czasie ucieczki przed innym patrolem czy początkujący bandyci próbujący zapewnić „ochronę” lokalowi położonemu na terenie szkoły policyjnej, ale też czterej policjanci przeciwko całemu pociągowi piłkarskich kibiców lub funkcjonariusze wyposażeni w leciwe pistolety P-64 przeciwko Rosjanom z kałasznikowami.

Równie wciągające jak historie z typowej policyjnej roboty są opowieści z czasów pracy w ministerstwie. Możemy zajrzeć za kulisy FBI czy Scotland Yardu, gdzie Autor przebywał na szkoleniach i w trakcie prawdziwych akcji. Był między innymi polskim łącznikiem przy londyńskiej policji w czasie zamachów w tamtejszym metrze w 2005 roku.

Książkę czyta się bardzo dobrze, ale nie ma się czemu dziwić, skoro odpowiadają za nią fachowiec ze swojej branży i autor może nie najbardziej ambitnych, ale wciągających powieści, a duet ten wspiera krakowskie wydawnictwo Znak, które jak zwykle przyłożyło się do swojej roboty, zapewniając odpowiedni poziom redakcji.

„Gliniarz” trafił do mnie do recenzji nieco przypadkiem, ale nie żałuję ani chwili spędzonej nad tą książką. Powiem więcej: to jeden z ciekawszych tytułów, które zdarzyło mi się czytać w ostatnim czasie. Autorzy sprawnie połączyli historię opartą na faktach z formą powieści. Wyszła z tego książka, która przekazuje dużą liczbę informacji i ukazuje kulisy działania zwykłych policjantów w ostatniej dekadzie XX wieku, a jednocześnie czyni to w sposób bardzo przystępny, bo w formie quasi-powieści sensacyjnej. Te cechy powodują, że tego lata „Gliniarz” powinien się znaleźć na wysokim miejscu list „do przeczytania”.