Pierwsze powieści Toma Clancy’ego osadzone były w świecie bipolarnym, w którym na arenie międzynarodowej naturalnym przeciwnikiem Stanów Zjednoczonych był Związek Sowiecki. Od pierwszego wydania w 1984 roku „Polowania na Czerwony Październik” minęły już niemal cztery dekady. Blok wschodni uległ rozwiązaniu, a Rosja ustąpiła miejsca Chińskiej Republice Ludowej jako głównemu graczowi stanowiącemu zagrożenie dla Waszyngtonu. Nie inaczej jest we „Władzy i imperium”, najnowszej powieści osadzonej w uniwersum Clancy’ego – napisanej przez Marca Camerona już po śmierci legendarnego autora – wydanej w języku polskim nakładem wydawnictwa Znak.
Osią wydarzeń jest rywalizacja o Morze Południowochińskie, do którego Chiny roszczą pretensje, a Stany Zjednoczone występuję w obronie swobody żeglugi. Chiński rząd jest wyraźnie wrogo nastawiony nie tylko do Stanów Zjednoczonych, ale także do prezydenta Jacka Ryana, z którym ma rachunki do wyrównania. Biały Dom musi reagować na wyzwania rzucane przez Pekin, a w Chinach znów zaczyna działań tak zwana bada czworga, za której sprawą dochodzi do wydarzeń mających podkopać i tak już nie najlepsze stosunki dwóch mocarstw.
Z areną międzynarodową splatają się wydarzenia, do których dochodzi na terytorium Stanów Zjednoczonych. Członkowie nieistniejącego już Campusu, a teraz Hendley Associates, z legendarnym Johnem Clarkiem na czele, mają swoje zadania, które finalnie prowadzą ich w sam środek międzynarodowej afery. Weteran z Wietnamu i Ameryki Łacińskiej – pan C. – przeżywa swoją drugą młodość i czeka go pełna odpowiedzialności misja, tym razem w walce z handlarzami ludźmi. W Afryce zaatakowana zostaje platforma wiertnicza, a terroryści dokonują zamachu na pokładzie amerykańskiego niszczyciela. Istnieje też zagrożenie, że statek szpiegowski Stanów Zjednoczonych przejmą okręty marynarki wojennej Chińskiej Armii Ludowo-Wyzwoleńczej. W powietrzu wisi groźna uruchomienia doktryny Ryana, czego – z oczywistych względów – nie chciałby chiński prezydent Zhou. Interes w tym ma jednak nowa „banda czworga”, która knuje spisek przeciw szefowi państwa, a ich przywódca chce przejąć władzę po niechybnej śmierci Zhou.
Książka jest pokaźnych rozmiarów – liczy 566 stron, ale w zasadzie powinniśmy być do tego przyzwyczajeni, mając w pamięci powieści spod pióra Toma Clancy’ego, a zwłaszcza serię z Jackiem Ryanem. Każdą kolejną stronę pokonuje się z otwartymi ustami, mamy do czynienia z międzynarodową intrygą, handlem ludzkim towarem, a także walką z procederem prostytucji młodych dziewczyn, w którą zaangażowani są wyznawcy kultu ludowego La Santa Muerte (meksykańskiego kultu śmierci).
Strona redakcyjna każdej książki, która ukazuje się staraniem wydawnictwa Znak, zdążyła przyzwyczaić, że jest przygotowana na przejście testu białej rękawiczki. Tak byłoby i tym razem, gdyby nie wszechobecne „łodzie podwodne”. „Władzę i imperium” czyta się jednak lekko i szybko, może dlatego, że Cameron starał się jak najlepiej odwzorować schemat powieści Clancy’ego.
Komu można polecić tę książkę? Fanów Toma Clancy’ego nie trzeba będzie przekonywać w ogóle. Zgodnie z maksymą „lepiej późno niż później” sięgnąć po nią powinni niedowiarkowie, którzy do tej pory nie dali przekonać się, że powieści Clancy’ego to majstersztyk. Mimo że – po śmierci twórcy serii – za pisanie książek osadzonych w uniwersum Jacka Ryana wzięli się inni, nadal tym książkom należy się uwaga. Czasu nie powinni tracić Czytelnicy żądni spotkania z prawdziwą intrygą szpiegowską, sensacją i dobrą akcją. Jestem pewien, że po jej przeczytaniu zrobią to, co powinni już bardzo dawno. Cofną się do roku 1984 i wreszcie przeczytają „Polowanie na Czerwony Październik”.