To było dobre dwadzieścia lat temu, listopadowy wieczór, siedziałem na kanapie i oglądałem z tatą film Pink Floyd. Mniej więcej w połowie seansu, gdy można usłyszeć pierwsze takty One Of My Turns, na ekranie pojawiła się scena, w której główny bohater ogląda czarno-biały film wojenny – film, którego wówczas nie znałem. Zapytałem ojca, co to za obraz. Ten się uśmiechnął i wrócił pamięcią do opolskiego kina, w którym w drugiej połowie lat pięćdziesiątych wyświetlano Nocny nalot. Już kończę wspomnienia, ale dodam tylko, że parę tygodni później w małej orłowskiej wypożyczalni zdobyłem Nocny nalot, którego oryginalny tytuł brzmi: The Dam Busters – pogromcy tam.
Brytyjczycy nakręcili „Pogromców tam” dwanaście lat po wydarzeniach, które film ukazywał. Późną wiosną 1943 grupa najlepszych pilotów Bomber Command pod dowództwem Guya Gibsona dokonała śmiałego i udanego nalotu na niemieckie tamy w Zagłębiu Ruhry. Miliony ton wody zalały okoliczne miejscowości, a fala błota i szlamu poważnie nadwyrężyła wysiłek wojenny Rzeszy. Fantastyczna historia na film. Co istotne, wykorzystano w nim prawdziwe bombowce Avro Lancaster.
Wydawnictwo Znak wydało w tym roku książkę „Zatopić III Rzeszę” Łukasza Sojki, która bardzo szczegółowo opisuje nalot na tamy na Renie w Zagłębiu Ruhry. Książka jest wyjątkowa z kilku powodów. Pierwszym będzie objętość tego dzieła: 828 stron wraz z indeksem i bibliografią. Kiedy pierwszy raz trzymałem w rękach tę cegłę, oniemiałem. Zadałem sobie jedno pytanie: „jak można na tylu stronach opisać tak prostą historię?”. Przecież cała „Druga wojna światowa” pióra Beevora ma tysiąc stron! A tu nalot kilkunastu Lancasterów, zniszczenie dwóch tam jednej majowej nocy ma być opisane na tylu stronach? Kolejnym wyróżnikiem jest język użyty w książce – czasami może nazbyt barokowy (mnóstwo odniesień, rozwinięte wątki poboczne), ale to się czyta bardzo dobrze.
Rzeczywiście, gdyby skupić się na samym nalocie, stron byłoby z cztery razy mniej, ale tu wkracza pasja Autora i otoczka pierwszej misji bojowej 617. Dywizjonu RAF-u wraz ze szczegółowym opisem wszystkiego, co miało choćby minimalny związek z operacją „Chastise”. Tu jest wszystko: historia bombowców, Arthura Harrisa, pierwszego dowódcy 617. Dywizjonu Guya Gibsona, bomb, które zniszczyły tamy, twórcy tych bomb inżyniera Barnesa Wallisa, członków załóg 617. Dywizjonu, przebiegu samej akcji, losów poszczególnych załóg w trakcie i po nalocie, historia tam, skutki bombardowań, losy poszczególnych ofiar tamowego tsunami, akcja sprzątania skutków bombardowań pod kierownictwem Alberta Speera, rotacje na fotelu dowódcy Bomber Command w czasie wojny, efekty bombardowań Rzeszy i jeszcze kolejny tuzin szczegółów.
I jak tu się dziwić, że „Zatopić III Rzeszę” ma osiem setek stron? Oprócz rozbudowanej narracji Czytelnik może wczuć się w całą akcję. Czytając tę pozycję wieczór w wieczór, kiedy zasiadałem do lektury byłem w bazie 617. Dywizjonu, siedziałem w kokpicie Lancastera, byłem świadkiem irytacji Harrisa, czułem paniczny strach obu stron konfliktu, żal po śmierci lotników, ale i zwierzęcą chęć przetrwania tsunami. Tak czytałem tę książkę. Owszem, jest tam kilka mikropomyłek, jak literówki czy źle podana data wydarzenia, ale absolutnie nie wpływają na odbiór treści. Książka ma dość mało zdjęć, ale to tylko uwaga, a nie zarzut. Część z nich to fotosy z The Dam Busters, w końcu akcja toczyła się w 1943 roku, nikt wtedy nie dokumentował wydarzeń na żywo ani nie chwalił się sukcesem na Twitterze.