Większość polskich Czytelników doskonale zna książki spod znaku Leona Kesslera. Fikcyjny batalion szturmowy SS Wotan nie raz przyciągał ich uwagę brawurowymi wyczynami. Przerzucany z miejsca na miejsce przez autora serii, Charlesa Whitinga, wziął udział w prawie każdej dużej operacji II wojny światowej. Czasem rolę protagonistów przejmuje inna jednostka, grupa szturmowa SS Edelweiss. Niezależnie od nazewnictwa, każda z książek dostarcza sporej dawki emocji i rozrywki.

Książki firmowane fikcyjnym nazwiskiem „Leo Kessler” trudno uznać za literaturę wysokich lotów. Nie znaczy to jednak, że są to książki niewarte uwagi. „Stalowe Szpony” to opis udziału batalionu Wotan w operacji Cytadela, gdzie podkomendni „Sępa” jadą swymi PzKpfw VI na czele natarcia, dziesiątkując Rosjan. Gdy sytuacja tego wymaga, porzucają maszyny i walczą z wrogiem twarzą w twarz. W ich głowach pojawiają się jednak myśli o domu, a także o różnych sposobach na bezpieczne urządzenie się po wojnie. Muszą też pomagać mieszkańcom zbombardowanego przez aliantów miasta, gdzie napotykają zestrzelonych brytyjskich lotników. „Afrika Korps” przenosi nas na piaski pustyni. Tam Wotan dokonuje rajdu za linie wroga, gdzie w porozumieniu z miejscową partyzantką i piękną agentką ma za zadanie ułatwić Rommlowi atak na Egipt. „Krwawa Góra” zwraca uwagę czytelnika na oddział SS Edelweiss, dokonujący głębokiego rozpoznania wśród kaukaskich szczytów. Otoczeni ze wszystkich stron, w ciągłej walce z oddziałem radzieckich kobiet-snajperów i miejscowymi plemionami, muszą zdobyć Elbrus, a przy tym mają okazję wpłynąć na losy całego południowego frontu. Autor posługuje się prostym, koszarowym językiem, unikając nadmiaru filozofowania czy rozważania o sensie wojny. Członkowie Wotana i Edelweiss to prości, mało skomplikowani ludzie, przez co Czytelnik może łatwo wczuć się w sytuację każdego z nich. Akcja toczy się wartko, a sytuacja na polu bitwy zmienia się z minuty na minutę.

Proces pochłaniania lektury jest jednak czasem zakłócany przez drobne pomyłki w opisie technikaliów. Pistolety maszynowe przemieniają się czasem w „działka 9 mm”, radzieckie katiusze strzelają rakietami 30 mm, a uzupełnienia dostarczane są szybowcami „Do-230” (zamiast DFS 230), zdolnymi na dodatek do przewozu czołgów PzKpfw IV. W tego typu literaturze można jednak wybaczyć te pomyłki. Większym błędem jest jednak złe złożenie udostępnionego mi egzemplarza „Stalowych Szponów”. Całość treści jest jak najbardziej czytelna, a strony są w odpowiedniej kolejności, jednak na jej samym końcu umieszczono ponownie pierwsze sześć stron, przemieszanych ze sobą i umieszczonych do góry nogami.

„Stalowe Szpony”, „Afrika Korps” i „Krwawa Góra” to pozycje, które na pewno nie rozczarują wielbicieli tej serii, choć nie przekonają tych, którzy już wcześniej zniechęcili się do niej. Dynamiczne i pełne ciekawych dialogów, potrafią zmusić Czytelnika do przeczytania ich od deski do deski za jednym podejściem. Jeśli zastanawiacie się, jaką książkę zabrać do pociągu czy autobusu, warto zastanowić się nad wybraniem jednej z wyżej omówionych pozycji.