Któż z nas nie oglądał kultowego niemal filmu pt: „Złoto dla zuchwałych”? Kto nie zna przygód dzielnego Kelly’ego i jego kompanów próbujących zgarnąć na tyłach wroga niemieckie złoto, aby uszczknąć coś dla siebie z tej wojny? Chyba nie ma takiej osoby spośród odwiedzających nasz portal. Tymczasem ja chciałbym polecić opowieść o podobnej eskapadzie, z tymże po drugiej strony barykady – wyprawy po radzieckie złoto podjętej przez grupę sfrustrowanych żołnierzy Wehrmachtu.
Oto mamy Obergefreitera z bożej łaski (jak sam siebie nazywa) Josepha Portę – mózg całego przedsięwzięcia i jego kompanów z drugiej drużyny 5 kompanii 27 Panzer S.B.V. (pułku pancernego): Feldwebla Blooma – „Barcelonę”, weterana z wojny domowej w Hiszpanii; Unteroffiziera Juliusa Heide – służbistę i niemal chodzący regulamin; Obergefreitera Creutzfeldta czyli „Małego” – potężne chłopisko, które gdy wpadnie w szał stanowi zagrożenie dla całego otoczenia i jedynym sposobem na uspokojenie go stanowi cios kolbą lub granatem; czarnoskórego (sic!) kierowcę czołgu Alberta i innych wyznających zasadę: „Ciesz się życiem! Jest równie krótkie, jak zasr…!”. Dowódcą owej drużyny straceńców jest Feldwebel Beier – „Stary” – odpowiednik filmowego sierżanta Dużego Joe. I podobnie jak w filmie jest spec od zaopatrzenia – kombinator i oportunista – Jego Wysokość Główny Mechanik Wolf, który ma znajomości w samym 4 Departamencie Ministerstwa Wojny!
Celem wyprawy jest złoto o wartości bagatela 30 mln dolarów, znajdujące się na głębokim zapleczu wroga w pilnie strzeżonym więzieniu. Pieczę nad nim trzyma Komisarz – wysoki dostojnik partyjny, ale w pełni współpracujący z Niemcami w zamiarze zagarnięcia go! Po zakończeniu akcji łup ma być podzielony uczciwie między uczestniczącymi w niej Rosjanami i Niemcami.
Cała wyprawa to splot przygód, niespodzianek i utarczek uczestników, którzy walczą ze wszystkimi: niemiecką żandarmerią, rosyjskim NKWD i każdym, kogo spotkają na swej drodze – liczyć mogą tylko na siebie. W końcu… O nie! Nie powiem Wam jak to się skończyło! A puenta jest naprawdę zaskakująca, akcja zaś obfituje w akcenty komiczne, które jednak przeplatają się z okrutną rzeczywistością codzienności największego w historii ludzkości konfliktu zbrojnego. Całość napisana jest przystępnym językiem, przez co książkę czyta się przyjemnie i szybko.
Oczywiście cała fabuła stanowi owoc fantazji autora, ale opiera się na realiach doskonale mu znanych, ponieważ jest nim nie kto inny, tylko Sven Hassel (osoba o tym imieniu jest narratorem w tej i wszystkich innych powieściach Hassela) – syn Duńczyka i Niemki, uczestnik walk na wszystkich europejskich frontach od pierwszych dni wojny do upadku Berlina, gdzie dostał się do niewoli. Siedmiokrotnie ranny w tym czasie, dwa razy został odznaczony Żelaznym Krzyżem, 1. i 2. klasy. Otrzymał również szereg innych odznaczeń, zarówno niemieckich jak i włoskich czy fińskich. Służąc w sonderabteilung, czyli oddziałach karnych (po załamaniu nerwowym po pierwszym roku wojny zdezerterował i został złapany) poznał wojnę z jej najgorszej strony. Jak sam wspominał: „Zawsze dostawaliśmy najniebezpieczniejsze zadania do wykonania, z których nie mieliśmy już wrócić. Biorąc udział w takich misjach staliśmy się szczurami w ludzkich skórach i tylko instynkt przetrwania utrzymywał nas przy życiu. Dlatego staliśmy się najlepszymi żołnierzami.”
Reasumując, {{Komisarz}} choć nie jest ani pamiętnikiem stanowiącym źródło wiedzy historycznej, ani typową beletrystyką stanowi coś pośredniego – powieść wojenną głęboko osadzoną w realiach, choć ukazującą zmyślone wydarzenia. Ukazuje czytelnikowi obraz wojny z perspektywy okopu na pierwszej linii frontu, czy wieżyczki czołgu, z punktu widzenia zwykłego żołnierza, dla którego wojna stała się już sposobem na życie.
Autor: Sven Hassel
Wydawca: Instytut Wydawniczy Erica
Oprawa: miękka
Rok wydania: 2007
Liczba stron: 497
ISBN: 978-83-89700-50-6