Przyznam, że już dość dawno nie miałem okazji spotkać się z prozą z gatunku „political fiction” – zresztą nie specjalnie o to zabiegałem. Aż do czasu, gdy pod mój dach zawitała najnowsza książka z serii WAR BOOK. Cóż… zawsze jakaś odmiana od stricte naukowych pozycji, którymi chcą nie chcąc raczyłem oczy przez ostatni, znamienny dla wszystkich studentów miesiąc.
Wydarzenia w nocy z 7 na 8 sierpnia 2008 roku zelektryzowały światową opinię publiczną – oto na naszych oczach rosyjski niedźwiedź po raz kolejny, w symboliczny sposób zwiastował powstanie z kolan Rosji, porzucającej agresywne „pomruki” na rzecz siłowego rozwiązania.
Konflikt wokół Osetii Południowej stał się miernikiem możliwości i determinacji nie tylko zaangażowanych militarnie stron. W szerszym kontekście sierpniowe wydarzenia z 2008 roku rozgrywane na pograniczu gruzińsko- rosyjskim stały się kolejnym sprawdzianem możliwości szybkiej reakcji dyplomacji i czynników politycznych NATO, UE, OBWE, a także miernikiem wiarygodności dwóch wielkich patronów wojujących od dłuższego czasu Gruzinów i Osetyjczyków.
Widok rosyjskich kolumn zmechanizowanych i pancernych z jednej strony, a z drugiej amerykańskich okrętów wojennych dla wielu oznaczał odżycie zimnowojennej retoryki. Oczywiście dyskusyjne wydaje się branie pod uwagę powtórki chociażby z kryzysu berlińskiego (o wybuchu III wojny światowej nie wspominając), niemniej okoliczności pobudziły wyobraźnię twórców historii alternatywnych. Swoją wersję wydarzeń przedstawił również znany z artykułów w popularnych czasopismach związanych z tematyką wojskową historyk i publicysta Marcin Gawęda.
Fabuła powieści obraca się wokół nie tak dawnego kryzysu na Kaukazie. Autor zakłada eskalację konfliktu, na całe szczęście (zarówno dla świata, jak i realiów) zachowując jego lokalny charakter. „Dziś nie prowadzi się wojen, dziś prowadzi się misje stabilizacyjne” – i jak trafnie ujmuje jeden z głównych bohaterów powieści, przedstawia nieoderwany od rzeczywistości scenariusz konfliktu na skłóconym Kaukazie.
Duży plus za to, że autor nie skupia się jedynie na elemencie militarnym, a odnosi się do całości działań w sferze polityki, dyplomacji, ekonomii (choć tutaj czysto symbolicznie). Najpierw mamy szeregowych żołnierzy okopanych wśród wzgórz i dolin, a po chwili znajdujemy się w gabinetach możnych tego świata. Kolejny plus należy się za szerokie przedstawienie wszystkich podmiotów konfliktów. Mile zaskoczył mnie, iż często te same wydarzenia autor ukazuje z perspektywy obydwu (a tak ściśle wszystkich – trzech) zaangażowanych stron.
Autor skupia uwagę na bohaterach w mundurach, politykach, pomijając wątek dziennikarski raczej uogólnia kwestie ludności cywilnej, choć podkreśla jej największe cierpienia i ofiary.
Trzeba powiedzieć sobie otwarcie: rynek dostrzegł potrzebę zaspokojenia narodowego kompleksu, niedosytu związanego z brakiem książek, o (możliwych) wydarzeniach czasów współczesnych, gdzie istotną rolę odgrywają nasi rodacy. „Kaukaskie epicentrum” to kolejny tego pokroju produkt. Któż by nie chciał czytać o wspaniałych wyczynach naszych elitarnych komandosów z GROM-u czy innych formacji, przywracających chlubną historię polskiego oręża.
Fabułę oceniam pozytywnie – myślę, że autorowi udało się dość sprawnie ująć rozwój wydarzeń, zwracając uwagę na ich atrakcyjność i wartkość, a zarazem w miarę poskramiając przypisaną naturze ludzkiej skłonność do przesady.
Gorzej ma się kwestia stylu. Brakuje dreszczyku emocji, odzwierciedlenia specyfiki obyczajów poszczególnych nacji. Wszystko dość szablonowo i dla wyrobionego Czytelnika mało interesująco. Ponadto pojedyncze, jakby nieśmiałe próby wstawiana najpopularniejszych i stosunkowo pospolitych znanych zwrotów, komend, wyrażeń przyjmuje dość dziwny efekt. A to w znacznym stopniu buduje otoczkę, klimat dla postępującej akcji. Brak finezji, niedobory merytoryczne i leksykalne na tle przedstawień sfer pozamilitarnych, Gawęda próbuje nadrobić wiedzą z zakresu wojskowości i militariów, niestety czasami wydaje się, że autor celowo rozwija wątek opisywanej broni, dość niezdarnie starając się podnieść poziom merytoryczny powieści. W wielu miejscach jest to sztuczne i co najmniej dziwne.
Jak wspomniałem nie jest to pozycja górnolotna – ot takie dość przyjemne przeszło trzystu stronicowe czytadełko, które może zająć naszą uwagę na kilka godzin, chociażby przy okazji wakacyjnych podróży. Mniej zorientowanym w kwestiach militarnych na pewno poszerzy wiedzę z zakresu broni współczesnej broni. Podstawową jednak funkcją powieści Gawędy jest jednak rozrywka, a także promocja tematyki obronności.
Wydawnictwu Ender nie mogę zarzucić większych wpadek. Jednym zdaniem: dobry produkt w swoim segmencie. Kilka wpadek edytorskich, ewentualnie kwestia transkrypcji obcojęzycznych zwrotów (szczególnie rosyjskich). Ponadto plus za ciekawą okładkę.
Książka na pewno wpisuje się w silnie rozwijający się nurt pozytywnego przedstawiania polskich sił zbrojnych. Myślę, że obserwujemy przełom, w końcu zauważamy zmiany zarówno w samym wojsku, jak i w jego wizerunku na zewnątrz. Odchodzimy od „trepowskich” stereotypów na rzecz profesjonalizacji sił zbrojnych.
Nadszedł czas, abyśmy mogli czuć dumę z formacji takich jak GROM. I bardzo dobrze – zawsze jakoś przyjemniej, gdy nasi decydują o losach … przynajmniej regionu.
Premiera: 16 czerwca 2010
Wydanie I
Format: 14.0×20.5cm
Ilość stron: 352
Oprawa: Miękka
ISBN: 978-83-930066-1-8