Są w historii ludzie naprawdę wyjątkowi. Postacie wybitne, które swoim życiem i czynami pozostawiają po sobie trwały ślad. Jedną z nich był Janusz Korczak. W związku z trwającym Rokiem Korczakowskim do polskich księgarń trafiła kolejna już biografia Starego Doktora. Autorką pozycji pod jakże prostym tytułem „Korczak” jest Katarzyna Stachowicz; książka ukazała się w serii „Wielkie Biografie” nakładem wydawnictwa Buchmann.
Słowem wstępu o naszym bohaterze. Naprawdę nazywał się Henryk Goldszmit, ale świat poznał go i pamięta do dzisiaj pod zupełnie innym mianem. Nawet on sam dokładnie nie wiedział, jaka jest właściwa data jego urodzin. Janusz Korczak – lekarz, pedagog i wychowawca, pisarz i prozaik, człowiek o wielu zdolnościach i wielu zainteresowaniach. Korczak to do dnia dzisiejszego postać legendarna i z pewnością godna podziwu. Wierność ideałom była dla niego najistotniejsza, w czasie II wojny światowej nie przyjął pomocy w opuszczeniu getta i ukryciu się, a w czasie likwidacji odmówił opuszczenia dzieci i pracowników Domu Sierot. Za swoją służbę zapłacił życiem – wraz z małymi podopiecznymi zginął w komorach gazowych Treblinki w sierpniu 1942 roku. Jest dzisiaj jednym z symboli męczeństwa tysięcy niewinnych ofiar Holokaustu.
Wróćmy jednak do meritum. Autorka na stosunkowo niewielkiej liczbie stron (157, licząc kalendarium, biografię i zdjęcia) skupia się na tym, co w życiu Korczaka było najważniejsze. Opowieść rozpięta jest pomiędzy pochodzeniem rodu Goldszmitów, narodzinami Henryka, sytuacją rodzinną, edukacją, a w końcu karierą lekarza i pracą w Domu Sierot oraz tragicznym finałem. Stachowicz opisuje trudne dorastanie i dojrzewanie Doktora, związane z chorobą psychiczną ojca, Józefa, i jego śmiercią w 1896 roku. Zajmuje się również pracą społeczną, literacką i pedagogiczną. Jednak co zrozumiałe, najwięcej miejsca poświęca jego pracy z dziećmi i służbie w warszawskim sierocińcu, która rozpoczęła się już w 1912 roku.
Jako zwolennik kontroli narodzin Korczak uważał, że dorośli powinni być odpowiedzialni za warunki życia dziecka, któremu w równym stopniu należy się szacunek. Od początku swojej działalności starał się właściwie kształtować osobowość swoich młodych podopiecznych, propagował nowatorskie metody pracy pedagogicznej, kładąc szczególny nacisk na samostanowienie i niezależność. Jego eksperymenty wychowawcze przyniosły mu rozgłos w Polsce i za granicą. Kontynuował teź działalność publicystyczną: wydawał liczne artykuły i eseje pedagogiczne oraz powieści dla dzieci. O tych i wielu innych zagadnieniach, także związanych z tragicznymi wydarzeniami II wojny światowej i doświadczeniami Holokaustu, pisze Stachowicz.
Publikacja, mimo tematyki, napisana jest lekkim piórem i przystępnym stylem. Język jest prosty i zrozumiały, dzięki czemu biografię Starego Doktora czyta się szybko i łatwo. Licznie cytowane fragmenty dzieł Korczaka i bibliografia przedmiotowa, zawierająca pozycje takich autorów jak Marek Edelman, Władysław Bartoszewski czy Tadeusz Konwicki, zdecydowanie wzbogacają treść książki i podnoszą ogólną jej ocenę. Ewidentnie odczuwa się tu jednak brak zdjęć, które dokumentowały by życie i twórczość naszego bohatera.
Podsumowując, przy okazji obchodzenia roku Korczaka wydanie jego nowej biografii, to z pewnością kolejny dobry pretekst, aby zwłaszcza młodemu pokoleniu przypomnieć sylwetkę tak niezwyczajnej osoby. Bo Korczak nią był bezdyskusyjnie i tego z tej książki się dowiemy. Lektura pozostawiła jednak pewien niedosyt, bo po jej skończeniu nie do końca otrzymałam obraz Starego Doktora „z krwi i kości”, jaki obiecywał Wydawca. Raczej niezłą, zwięzłą biografię. Stachowicz skupiła się raczej na tym, co w przypadku osoby Korczaka jest najistotniejsze. Dla jednych może to być plus, gdyż książka nie przytłacza nadmiarem dat, nazwisk czy wydarzeń. Z drugiej strony Czytelnikowi bardziej zainteresowanemu tematem polecałabym te wcześniejsze biografie lub chociażby dzieła samego Korczaka, jak jego „Pamiętnik”, który stanowi niezwykłe, wstrząsające świadectwo ostatnich dni życia w warszawskim getcie. Książka Stachowicz broni się jednak. Największa w tym zasługa głównej postaci. Pozycja ta należy bowiem do tych, gdzie najważniejszy jest jej bohater. Wszystko inne liczy się już mniej. Dlatego polecam.