Ciekawym, czy istnieje jakaś niepisana zasada, iż autor, który spłodził monumentalną, liczącą sobie ponad tysiąc stron powieść zobowiązany jest do wydania następnie kilku krótkich, mających, bo ja wiem?, obniżyć średnią długość jego twórczości? Na to wskazywałby dorobek Jonathana Littella, który po „Łaskawych” napisał najpierw „Suche i wilgotne” (144 strony w polskim wydaniu), następnie zaś 183-stronicowy reportaż „Czeczenia. Rok III”. Czy to źle? Bynajmniej. Co najwyżej źle o tyle, że szkoda, iż tak dobre książki są tak krótkie.

Bo „Suche i wilgotne” to przy całej swej irytującej wyjątkowości naprawdę dobra książka. „Czeczenia. Rok III” natomiast – klasyczny reportaż – wcale jej nie ustępuje, a jeśli chodzi o przykucie Czytelnika do swoich stronic, jest nawet lepsza. Przy czym celowo nie mówię tu o przyjemności z czytania, ale właśnie o przykuciu. Nie ma bowiem w lekturze „Czeczenii” żadnej przyjemności, podobnie jak nie ma jej w „Archipelagu GUŁag”. Przyjemna to mogła być lektura eseju „Suche i wilgotne”, gdzie z fascynacją i złośliwym uśmieszkiem śledziło się Littella uprawiającego speleologię w umyśle Degrelle’a.

Kto czytał „Dzieci Groznego” norweskiej dziennikarki Åsne Seierstad, ten wie już, czego mniej więcej się spodziewać po Littellu. Amerykańsko-francuski pisarz skupia się na rozmaitych przejawach nadużywania władzy przez młodego prezydenta-dyktatora Ramzana Kadyrowa, jego administrację i prywatną armię ochroniarzy zwanych kadyrowcami.

Najtrudniejsze jest to, że Kadyrowa – w przeciwieństwie do, dajmy na to, Pol Pota – nie da się w czambuł krytykować i potępiać. Ma na swoją obronę to, że odbudował zrujnowaną Czeczenię, zmienioną w stertę gruzów po dwóch wojnach z Rosją. A przy tym ograniczył terror szarpiący tamtejszym społeczeństwem.

Chociaż należałoby to ująć inaczej: Kadyrow zdobył monopol na terror. W Czeczenii każdy może spokojnie żyć, o ile nie przeciwstawia się władzy. Kto odważy się publicznie skrytykować Kadyrowa, a tym bardziej ośmieli się wystąpić przeciw niemu zbrojnie, naraża na śmierć nie tylko siebie, ale i całą rodzinę. Kadyrowcy nie mają w tym względzie litości, mordują każdego, kogo uznają za niebezpiecznego, torturują każdego, kto może posiadać przydatne im informacje. I wcale się z tym nie kryją. Ponadto Czeczenię toczy korupcja. Oczywiście nie powinno to dziwić, zważywszy na postsowieckie i powojenne realia, niemniej jednak skala tego zjawiska jest niepokojąca.

Littell opowiada głównie o tych najmroczniejszych aspektach życia w tym kaukaskim państewku, ale też kreśli – wcale nie pobieżnie – tło polityczne władzy Kadyrowa, co trzyma go przy władzy (poparcie Putina), do czego ją wykorzystuje (do zdobywania luksusów, kobiet i władzy, ale także do rozbudowy swego udzielnego księstwa), jak jej nadużywa (mordując, torturując, ściągając łapówki), co może ją przerwać (utrata poparcia Kremla, trudno jednak dopatrzeć się jednoznacznej odpowiedzi, jak mógłby owo poparcie utracić) i jakie byłyby tego skutki (chaos, może nawet trzecia wojna). Nie brakuje przy tym różnorodnych, często dość odlegle związanych z tematem smaczków. Weźmy choćby taki fragment, który mnie bardzo zainteresował: „Bojownicy Szamila Basajewa opowiadali mi w 1996 roku, jak Chattab, saudyjski islamista związany z Bin Ladenem, próbował zmusić kobiety w Wiedieno do noszenia hidżabu. Bojownicy chwycili za broń i pobiegli mu wytłumaczyć, że wprawdzie cieszą się, iż przyjechał toczyć wspólnie z nimi dżihad, ale nadal jest na tym terenie obcy i nie ma prawa pouczać ich kobiet, jak się mają ubierać” (s. 135). Ze względu na kibicowskie preferencje urzekła mnie też wzmianka o Siergieju, oficerze FSB, „który uczył się hiszpańskiego” i zapytał autora, co myśli „o drużynie FC Barcelona, która poprzedniego dnia rozgromiła 6:2 Real Madryt” (s. 169–169).

Interesująca książka powinna mieć interesującą okładkę. Ta z pewnością taka jest. Ponieważ jest taka jak sama Czeczenia: prosta, skromna, a na pierwszy rzut oka trudno odróżnić, co jest minaretem, a co granatnikiem przeciwpancernym, gdzie znajduje się strefa religii, gdzie zaś strefa polityki. Taki obraz wyłania się ze świetnego reportażu Littella. Świetnego i trochę prowokacyjnego, dodajmy. Littell nie byłby sobą, gdyby nie drażnił się z Czytelnikiem, a chociaż w tym nie przesadza, to i nie powstrzymuje się zupełnie. Do kategorii stwierdzeń prowokacyjnych zalicza się na przykład zestawienie Kadyrowa z kongijskim dyktatorem Mobutu Sese Seko i prezydentem Ronaldem Reaganem jako zwolennikami ingerencji państwa w gospodarkę.

A jakie są wobec tego wszystkiego perspektywy dla Czeczenii? Raz jeszcze posłużę się cytatem. Słowa te usłyszał Littell od czeczeńskiego przyjaciela: „Rosja przegrała. Bo w gruncie rzeczy mamy niepodległość”. Ale życie w niepodległej Czeczenii wcale nie jest łatwe. A na pewno nie jest bezpieczne.