Wszyscy znamy radzieckie KGB, polskie UB i SB czy rumuńską Securitate. Ale czy szanownemu Czytelnikowi mówi coś nazwa Ministerium für Staatssicherheit? Powinno. Te trzy dźwięczne jak cały język niemiecki wyrazy to nic innego jak pełna nazwa równie słynnej co tajemniczej NRD-owskiej Stasi, której legenda żywa jest po dziś dzień, a której rozmach w strzeżeniu zdobyczy rewolucji budzi podziw nawet w porównaniu do radzieckiego odpowiednika. Mimo złej sławy otaczającej tę służbę dotychczas na polskim rynku mało było książek jej poświęconych, szczególnie jeśli myślimy o poważnych pracach historycznych, a nie tekstach goniącymi za sensacją. Sytuację poprawia wydana niedawno przez Wydawnictwo Uniwersytetu Jagiellońskiego „Stasi. Historia 1945–1990” autorstwa Jensa Giesekego.
Jest to już drugie, poprawione i rozszerzone wydanie tej książki, jednak w naszym kraju ukazała się po raz pierwszy. Została podzielona na kilkanaście rozdziałów, które stanowią zamknięte całości omawiające pewien problem. Nie jest to więc tylko prosta, chronologiczna historia instytucji, autor bardziej niż na zwykłych faktach, o których możemy przeczytać w internecie czy książkach dotyczących zimnej wojny w ogóle, stara się ukazać mechanizmy i prawidłowości, jakie rządziły Stasi i instytucjami z nią powiązanymi, a więc gospodarką czy partią SED. Kluczowe są właśnie relacje z tą ostatnią, dla której Stasi miała być tarczą i mieczem. Niemiecka policja polityczna osiągnęła największy w Bloku Wschodnim współczynnik oficerów i tajnych współpracowników w przeliczeniu na obywatela, co nie mogło pozostać bez wpływu na całe społeczeństwo i również ten aspekt stał się przedmiotem badań autora. Oczywiście nie mogło zabraknąć rozdziału o wywiadzie zagranicznym, na czele którego stał Marcus Wolff, w swoim czasie zaliczający się do ścisłej światowej czołówki służb wywiadowczych. Jednak podobnie jak w przypadku pozostałych mamy tu do czynienia z analizą celów i metod NRD-owskiego wywiadu oraz ocenę tego, na ile udawało mu się wpływać na politykę głównego przeciwnika i pomagać własnemu rządowi, a nie dokładny opis wszystkich, czy choćby głównych operacji Stasi za granicą.
Książka z krakowskiego wydawnictwa nie powinna być jedynym, a już w żadnym wypadku pierwszym źródłem informacji o Stasi. Autor wyraźnie zakłada, że jego Czytelnik ma już co najmniej podstawową wiedzę na temat tej organizacji, polityki NRD i historii powszechnej z okresu zimnej wojny. Dobrze by było, gdyby chociaż trochę orientował się też we współczesnej polityce niemieckiej. Gieseke swobodnie operuje nazwiskami i faktami, odnosząc się do nich jak do oczywistości, bez zagłębiania się w szczegóły dla objaśnienia ich Czytelnikowi. Po drugie, więcej (i bardziej szczegółowo) na temat struktury i poszczególnych wydziałów Stasi dowiedziałem się z polskojęzycznej Wikipedii niż od Jensa Giesekego, chociaż i u niego co nieco jest na ten temat. Autor traktuje ów urząd bardziej jako całość lub ewentualnie koncentruje się na kilku najważniejszych dla omawianej akurat problematyki wydziałach.
Przedstawiając Stasi jako jeden z organów państwa i koncentrując się na połączeniu na linii organizacja–państwo, autor uzyskał inny obraz niż możemy spotkać choćby w filmach na Discovery czy w prasie popularnonaukowej, gdzie urząd ten przedstawiany jest najczęściej jako wszechwładny, a społeczeństwo – jako zinwigilowane do tego stopnia, że członkowie rodzin donosili na siebie nawzajem. Owszem takie wypadki miały miejsce, jednak był to margines, a podobne sytuacje zdarzały się i w PRL. W rzeczywistości Stasi podlegała cyklom zaostrzania i poluźniania kursu wraz ze zmianami w ogólnej polityce NRD, którą kształtowały zmiany przywództwa na Kremlu czy wschodnia polityka RFN. Bywało i tak, że zamiast zakłócać sygnał radiowy i telewizyjny z Zachodu, władze NRD układały nawet sieć kablową, by dać mieszkańcom możliwość oglądania telewizji zachodnioniemieckiej tam, gdzie nie dało się go odbierać antenami. Wszystko to nie po to, by w jakikolwiek sposób pomniejszyć winy Stasi, ale by pokazać, że rzeczywistość była znacznie bardziej złożona, a tajna policja nie była wszechwładna i miała ograniczenia.
Jak przystało na książkę z tego wydawnictwa, zdjęć nie ma żadnych. W aneksach znajdziemy natomiast schemat organizacyjny Stasi oraz wykresy pokazujące zmiany w budżecie i zatrudnieniu na przestrzeni jej istnienia. Jako swego rodzaju aneks można też potraktować bibliografię, gdzie autor nie ograniczył się tylko do wyliczenia poszczególnych pozycji, ale pokrótce je omówił. Moim zdaniem jest to bardzo dobra praktyka. Od strony technicznej nie ma się do czego przyczepić, tak uznana uczelnia nie może sobie pozwolić na głupie literówki czy podobne błędy.
Z pewnością nie jest to książka dla każdego. By po nią sięgnąć, wypada mieć przynajmniej minimalne przygotowanie i rzeczywistą chęć jej przeczytania, bo nie jest to lektura lekka. Dobrym sprawdzianem będzie jej cena. Jeżeli ktoś zdecyduje się na nią wydać sugerowane na okładce 47 PLN, to znaczy, że naprawdę tego chce i będzie z niej bardzo zadowolony. W przeciwnym wypadku sugeruję poszukanie czegoś innego, wybór jest szeroki.