Druga wojna światowa kojarzy się przede wszystkim z wielkimi operacjami angażującymi tysiące lub nawet setki tysięcy żołnierzy po każdej stronie. Nie bez powodu wojna ta nazywana jest totalną. Był to też jednak czas rozkwitu różnego rodzaju jednostek specjalnych, o których sile decydowały umiejętności bądź specjalistyczne wyposażenie, a nie liczebność. W wyniszczającym konflikcie po niekonwencjonalne sposoby walki sięgały wszystkie strony i Niemcy nie były tu wyjątkiem.
Za sprawą Wydawnictwa RM do rąk polskich Czytelników trafiła książka Jamesa Lucasa „Komandosi Hitlera. Niemieckie siły specjalne”. Bardziej dociekliwi z pewnością zauważą, że jej oryginalne pierwsze wydanie pochodzi aż z 1985 roku, co w dzisiejszych czasach może nieco szokować. Dziś, gdy informacje są zapominane już po kilku godzinach, a największe sensacje utrzymują się w mediach najwyżej po kilka dni wydawanie tak starej książki może wydawać się szaleństwem. Trzeba jednak przyznać rację Robertowi Kershawowi, który w przedmowie pisze, że z naukowego punktu widzenia praca wytrzymuje próbę czasu. Książka została napisana solidnie, a od tamtej pory nie doczekaliśmy się wysypu nowych źródeł, które rzucałyby zupełnie inne światło na opisywane zdarzenia. W liczącej około trzystu stron książce zmieścił się opis oddziałów specjalnych niemieckich wojsk lądowych, sił powietrznych i marynarki wojennej, więc w sposób naturalny jest to bardziej rozbudowany leksykon, a Autor opisuje tytułowych komandosów dosyć ogólnie, przez co tym bardziej szczegóły z archiwów nie były mu potrzebne.
W poszczególnych rozdziałach Autor przedstawia historię powstania danej jednostki: nie selekcję czy szkolenie, ale czynniki polityczno-strategiczne, które doprowadziły do konieczności powołania jednostek specjalnych, początkowo traktowanych przez wyższych oficerów jak piąte koło u wozu i metodę walki niegodną żołnierza niemieckiego. Zagląda też za kulisy i przedstawia spory pomiędzy poszczególnymi instytucjami o to, kto będzie kierował nowymi oddziałami. Dalej Autor opisuje wybrane misje przeprowadzone czy to przez spadochroniarzy, czy to przez „Brandenburczyków”, czy jeszcze kogoś innego. Chociaż książkę podzielono między oddziały należące do wojsk lądowych, marynarki i lotnictwa, Autor nie był konsekwentny, lotnictwu przypisując tylko KG 200 czy Sonderkommando Elbe, a należących również do Luftwaffe spadochroniarzy i ich operację zdobycia Eben Emael umieścił w wojskach lądowych. Rozszerzył także definicję oddziałów specjalnych, zaliczając do nich Volkssturm, Werwolf i Freikorpsy.
Książkę czyta się dobrze. Autor prowadzi narrację ciekawie i stara się zachować dynamikę, koncentrując się na opisaniu wybranych operacji prowadzonych przez opisywane oddziały. Część lub nawet większość z nich jest w innych publikacjach opisana bardziej szczegółowo, bo poświęcane im są całe osobne książki (choćby „Jednostka specjalna Brandenburg”), ale i tu znajdziemy wiele ciekawych informacji. Dobrze, że powstają książki skierowane do szerokiego grona odbiorców, a nie tylko „fanatyków” chcących poznać każdy szczegół. Myślę, że większość Czytelników będzie zadowolona z otrzymanej porcji wiedzy i że dla wielu z nich będą to fakty zupełnie nowe. Ciekawym polskim akcentem jest opis ataku na radiostację w Gliwicach oraz znacznie mniej znanych ataków towarzyszących na punkt celny w Rybniku i leśniczówkę w Byczynie.
Uzupełnieniem treści są liczne zdjęcia żołnierzy, ich wyposażenia i sprzętu, a także schematy organizacyjne i rysunki odznak oddziałów. Całość została dobrze przetłumaczona przez Grzegorza Siwka i wydana na dobrej jakości papierze w serii Sekrety Historii. Można się jedynie przyczepić do zamiennego używania określeń „okręt podwodny” i „łódź podwodna”, ale ponieważ chodzi tu o jednostki miniaturowe, które czasami nawet nie mogły używać uzbrojenia w zanurzeniu i nie zawsze były dowodzone przez oficerów marynarki wojennej, można taki zabieg uznać za usprawiedliwiony, szczególnie jeśli tłumacz chciał być wierny Autorowi, który napisał, że jednostki te „nie były godne miana okrętu podwodnego”.
Podsumowując: „Komandosi Hitlera” to solidna pozycja, która daje dobry wgląd w niemieckie siły specjalne w czasie drugiej wojny światowej. Przedstawiając nietypowe jednostki i ich misje, Autor analizuje także, czy ich wcześniejsze docenienie przez najwyższe kierownictwo państwowe i bardziej odpowiednie wykorzystanie na większą skalę mogło przechylić szalę zwycięstwa na korzyść Niemiec. W ogólnym rozrachunku zapewne nie, ale wojna mogła trwać jeszcze nieco dłużej. Książka wydawnictwa RM stanowi cenne źródło wiedzy i doskonałą bazę przed sięgnięciem do bardziej szczegółowych opracowań.