Temat Polaków służących w wojsku niemieckim został niedawno przypomniany Czytelnikom za sprawą książki „Polacy w Wehrmachcie”. „Polacy z Wehrmachtu” to książka mówiąca o tych samych ludziach, lecz w inny sposób. Kutzner i Rutkiewicz postawili przed sobą dość ważne pytanie. Kim byli żołnierze, którzy wcieleni do Wehrmachtu, narażali się na kule z obydwu stron frontu, by znaleźć się w szeregach Wojska Polskiego?

Problem „dziadka w Wehrmachcie” jest cały czas żywy. Dyskusja dotyczy zazwyczaj dobrowolności lub przymusowości wstępowania Polaków w szeregi armii niemieckiej, jednak pojawiają się też prace starające się objąć problem możliwie jak najszerzej, by wprowadzić Czytelnika w zawiłości polityki okupanta i postaw ludzi żyjących pod okupacją. Omawiana książka jest gdzieś pomiędzy tymi punktami. Według Autorów „nie ma naukowego charakteru”. Jej twórcom przyświecała idea przekazania społeczeństwu żywych relacji uczestników tamtych wydarzeń w jak najmniej zmodyfikowanej formie. Nie próbują oceniać czy wyciągać głębszych wniosków, zostawiając to w gestii odbiorcy.

Omawiana pozycja liczy sobie 256 stron, z czego tekst właściwy zajmuje 243. Całość jest wydana w poręcznym formacie i bardzo bogato ilustrowana. Książka ta może stanowić wzór tego, jak wydać książkę z około stu fotografiami bez konieczności uciekania się do drogich wstawek z papieru kredowego.

„Polacy z Wehrmachtu” to zbiór ośmiu relacji byłych żołnierzy Wehrmachtu (piechurów, artylerzystów i spadochroniarzy), którzy po dostaniu się do niewoli zaciągnęli się w szeregi 1. Dywizji. Weszli w skład 8. batalionu strzelców, 9. batalionu strzelców flandryjskich i 10. Pułku Dragonów. Jeden z żołnierzy znalazł się w ośrodku zapasowym 1. Dywizji Pancernej. Redaktorzy ograniczyli się do dodania niewielkich wyjaśnień, dotyczących pewnych terminów czy nazwisk. Jest to decyzja niewątpliwie słuszna, umożliwiająca Czytelnikowi zapoznanie się nie tylko z treścią relacji, ale także stylem i językiem, w którym je składano. Jest on tak samo ważny, jak same wspomnienia.

Obraz, jaki rodzi się z tych ośmiu opowieści, jest bardzo zróżnicowany, ale przecież trudno znaleźć dwóch identycznych psychicznie ludzi. Jedni bogato opowiadają o służbie w Wehrmachcie, inni przechodzą nad tym okresem, nieraz kilkuletnim, praktycznie bez słowa. Niektórzy bardzo szybko trafili do WP, inni zaliczyli pobyt w amerykańskim obozie jenieckim. Różne są też ich losy powojenne. Ten chór głosów jest największą zaletą książki. Autorzy podsuwają surowy materiał do przemyśleń. Nie ubarwiają, nie oceniają. Mówią jakby do Czytelnika „oto oni”, prezentując mu tych kilka sylwetek. Mówią: „patrz, oto Polacy służący w Wehrmachcie”. I nic więcej. Redaktorzy odsunęli się na bok, by najzwyczajniej w świecie nie przeszkadzać w zapoznawaniu się z relacjami. Żołnierze mówią o wszystkim co uważają za ważne, nie pomijając nieraz dość szokujących obrazów. W pewnym sensie jest to znakomite dopełnienie książki „Polska 1. Dywizja Pancerna w Normandii”. Zarówno tam, jak i tu rządzi wszechobecny realizm. Nikt niczego nie ubarwia, co najwyżej pominie część prawdy, kryjąc się przed bólem, jaki wywołują wspomnienia. W większości wypadków mówią jednak bez większych zahamowań, opisując swe życie z brutalną szczerością i ostrością szczegółów.

„Polacy z Wehrmachtu” to praca, którą każdy historyk zainteresowany tą tematyką powinien mieć na półce. Wciąga niczym wir tornada, zmieniając Czytelnika na zawsze. Jeśli miałbym znaleźć jedną wadę tej pozycji, to jest to jej długość. Jest zdecydowanie za krótka. Jeżeli dzisiejsze społeczeństwo ma zrozumieć choć w części to, co musieli przeżyć Polacy zmuszeni wbrew woli do wstępowania do Wehrmachtu, co przeżywali żołnierze walczący na froncie w obcym im mundurze, takich książek musi być więcej.