II wojna światowa na Pacyfiku obfitowała w starcia morskie i powietrzne oraz operacje desantowe. Dziesiątki albo i setki wysepek, na których lądowali Amerykanie w drodze z Hawajów do Japonii, stanowiło pola bitew nieustępliwych Japończyków z godnym siebie rywalem – US Marines. Bitwa o Iwo Jimę była szczególna z kilku powodów. Była to pierwsza rdzennie japońska wyspa, na której desantowali się Amerykanie, była też na tyle blisko Wysp Macierzystych, że startujące z niej myśliwce mogły osłaniać ciężkie bombowce dokonujące nalotów dywanowych na Japonię. Ponadto stanowiła niezatapialny lotniskowiec, na którym oprócz myśliwców mogły lądować w drodze powrotnej znad Kraju Kwitnącej Wiśni uszkodzone B-29 i B-24, które w innych warunkach nie doleciałyby do baz macierzystych. Zanim wyspa nie znalazła się w rękach Amerykanów, ich załogi musiały wodować i liczyć na ratunek ze strony rozstawionych na trasie przelotu okrętów podwodnych.

Po wojnie okazało się, że znaczenie tej bitwy sięgało znacznie dalej niż tylko pomoc w wygranej nad Japonią. W czasie bitwy o Iwo Jimę zostało wykonanie jedno z najbardziej znanych zdjęć świata przedstawiające grupkę marines podnoszących amerykańską flagę na szczycie Suribachi. Jego autorem był Joe Rozenthal, a samo zdjęcie urosło do rangi narodowego symbolu Ameryki. Sama bitwa także stała się symbolem odwagi, umiejętności, nieustępliwości i wszystkiego, co składa się na espirit de corps i etos US Marines. Prezentowana książka Erica Hammela jest inna od wielu pozostałych, które ukazały się na temat tej bitwy. Jest to bowiem album ze zdjęciami z pola bitwy, a tekst stanowi niejako tylko uzupełnienie tych fotografii.

Uzupełnienie, ale bardzo obszerne. Właściwie jest to kompletny opis bitwy, z tym że na pewnym poziomie uogólnienia. Nie poznamy z niego wszystkich szczegółów, jednak o ile nie czytelnik nie jest pasjonatem tematu, to co znajdzie w tej książce z pewnością wystarczy mu, aby wyrobić sobie pełen ogląd sytuacji. Jednak nawet sam autor pisze, że jeśli chcemy dowiedzieć się wszystkiego, powinniśmy sięgnąć po inne książki, podaje nawet tytuły. Jedna z najlepszych, autorstwa Richarda F. Newcomba, jest dostępna w Polsce i również mogę ją gorąco polecić. Pomimo że opis jest, jak powiedziałem, ogólny, znalazło się w nim kilka błędów: admirał Spruance został nazwany generałem, okręty czasami stawały się statkami, a to, na czym poruszają się czołgi i inne podobne pojazdy, z niewiadomych dla mnie przyczyn zostało nazwane bieżnikami lub, co śmieszniejsze, listwami nośnymi zamiast gąsienicami. Nie ma tego dużo, ale jednak…

Wrócimy jednak do tego, co w książce wydawnictwa AWM najważniejsze – zdjęć. Nie wiem, ile ich jest, ale bardzo, bardzo dużo. Kilkaset. Małe, większe i bardzo duże. Większość pochodzi z archiwów USMC i nie były nigdy publikowane, a już z całą pewnością nie mógł się z nimi zetknąć czytelnik z Polski. Przedstawiają każdy aspekt bitwy, od pobytu marines na okrętach desantowych po widok wyspy, kiedy była na niej już umiejscowiona wielka baza lotnicza. Przy wyborze zdjęć autor starał się przedstawić bitwę w całej rozciągłości. Nie zabrakło tu więc także nieco drastycznych zdjęć poległych żołnierzy. Taka jest wojna i ta książka bardzo dobrze to pokazuje. Każde zdjęcie zostało odpowiednio podpisane, a dzięki temu, że były robione przez korespondentów wojennych bądź innych bezpośrednich uczestników starć, dokładnie wiadomo, kto jest na zdjęciach, nie z imienia i nazwiska, ale z której jednostki i w którym momencie bitwy zostało wykonane dane zdjęcie. Nie ma więc takiego przypadku, że było by ono podpisane tylko na przykład jako „Marines w natarciu”.

Książka została wydana przez AWM i prezentuje się po prostu świetnie. Dobry, kredowy papier, twarda okładka z pozłacanym tytułem. Wygląda to bardzo efektownie i wykonane jest z najwyższa starannością. Kiedy po przeczytaniu i po obejrzeniu odłożymy ją na półkę, będzie się tam bardzo ładnie prezentować. Musimy tylko zaopatrzyć się w wysokie półki, bo format książki nie jest mały – 24 x 30 centymetrów. Jest to jednak typowa cecha albumów.

„Iwo Jima” Erica Hammela warta jest swojej wysokiej ceny. Ktoś niezbyt znający tematykę wojny na Pacyfiku znajdzie tu dla siebie wszystko, co potrzebne do owej wiedzy zdobycia wraz ze wskazówkami, gdzie szukać dalej. Ci zaś, którzy są w tej tematyce bardzo mocni i przeczytali już wiele książek choćby o samej Iwo Jimie, będą zachwyceni zdjęciami, które znajdą w niniejszej książce. AWM może być z siebie zadowolone – wykonało kawał dobrej roboty.