Zanim Polska z „peryferiów peryferii” pojawiła się jako pełnoprawny aktor na europejskiej scenie politycznej, musiało upłynąć wiele wody w Wiśle. Jak ten proces przebiegał? Ile trwał? Kiedy nasz kraj dołączył do Europy, oczywiście nie jako pojęcia geograficznego, ale wspólnoty wartości bazujących na grecko-rzymskim dziedzictwie? Na te i inne pytania szuka odpowiedzi we wznowionej po siedemnastu latach książce profesor Henryk Samsonowicz.

„Nieznane dzieje Polski. W Europie czy na jej skraju?” wydano po raz pierwszy w 1995 roku pod tytułem „Miejsce Polski w Europie”. To jedna z kilkunastu książek i podręczników historycznych napisana przez nestora polskich mediewistów, którego Czytelnikom naszego portalu nie trzeba chyba bliżej przedstawiać. Gwoli formalności przypomnę, że Henryk Samsonowicz to były rektor Uniwersytetu Warszawskiego i minister edukacji narodowej w rządzie Tadeusza Mazowieckiego, członek rzeczywisty PAN i kawaler Orderu Orła Białego. Postać wybitnego historyka możemy też pamiętać z teleturnieju „Wielka gra”, gdzie pełnił funkcję eksperta. Bellona wypuściła na rynek dobrze przygotowany „produkt” – twarda oprawa, kolorowe ilustracje, dobrej jakości papier.

Pozycję można potraktować jako zbiór siedmiu ułożonych chronologicznie esejów. Lekturę zaczynamy między innymi od tekstu poświęconego roli Polski w kształtowaniu się Słowiańszczyzny – „Nowej Europy” – i rodzeniu się obszaru określanego terminem Korony Królestwa Polskiego. W przeciwieństwie do Czech Polska wybrała w XIII wieku drogę rozwoju polegającą na przejęciu zachodnich wyznaczników cywilizacyjnych, ale przy jednoczesnym zachowaniu własnej kultury, języka, praw. Musiało minąć kilka wieków, by za Jagiellonów Polska stała się członkiem grupy państw decydujących o kształcie pokaźnej części Europy, jednak już dwa wieki później – mimo licznych sukcesów na wielu polach – nie zajęła liczącego się miejsca w powstającym, już nowożytnym, systemie światowym. Od panowania Jana Kazimierza zaczęła się jazda w dół po równi pochyłej. Z dzisiejszej perspektywy jest tym bardziej szokujące i dziwne, że na przełomie XV i XVI wieku nie ustępowaliśmy Zachodowi w przyjmowaniu wynalazków technicznych, nowinek wojskowych i naukowych, rozwiązań architektonicznych. Sami wnieśliśmy przecież spory wkład w rozwój europejskiej myśli politycznej (Stanisław ze Skarbimierza, Paweł Włodkowic) czy nauki (Kopernik).

Autor przypomina, że w ciągu 25 lat od śmierci Władysława IV Wazy Rzeczpospolita skurczyła się o 300 tysięcy kilometrów kwadratowych, a liczba ludności spadła z 10 do 6 milionów. Z podmiotu polityki międzynarodowej staliśmy się przedmiotem rozmów rozbiorowych rosnących w siłę sąsiadów. Gdy ci uciekli mocno do przodu – zasilani absolutystyczną „benzyną” – my zostaliśmy z niewielką armią, niewydolną władzą centralną i stojącą w miejscu gospodarką. Czy umocnienie władzy króla kosztem narodu szlacheckiego coś by w tej materii zmieniło? To temat na zupełnie inne rozważania… Na kolejne dwieście lat – wliczając okres rozbiorów i PRL z krótką przerwą na II RP – Polska znowu wylądowała na peryferiach Europy. Historia zatoczyła koło i teraz jesteśmy świadkami pisania na naszych oczach nowego rozdziału dziejów Polski w jednoczącej się Europie.

Dla Samsonowicza Polska zawsze była integralną częścią Europy. Choć to „oczywista oczywistość”, warto zapoznać się z refleksjami profesora o historii Polski na tle przemian europejskich. To ich subiektywna synteza, a nie podręcznik do nauki.