Istnieją w historii literatury dzieła cieszące się taką renomą, osadzone tak mocno w kulturze czy to narodu, czy nawet całego świata, że jakiekolwiek polecanie ich mija się z celem, chyba że po to, aby o niej opowiedzieć, aby uświadomić mniej zorientowanym Czytelnikom, iż książka taka to a taka uznawana jest powszechnie za klasyk. „Walden” to może nie ten poziom co „Zbrodnia i kara” albo „Hamlet”, jednakże ta niegruba w sumie książka (320 stron w polskim przekładzie) jest jedną z ważniejszych prac filozoficzno-socjologiczno-historycznych w dziejach Stanów Zjednoczonych Ameryki.
Dzieło Henry’ego Davida Thoreau (na marginesie: czyta się to z akcentem na pierwszą sylabę, nie zaś na drugą) to zbiór fabularyzowanych esejów o życiu, jakie wiódł autor w lesie (stąd podtytuł), w oddaleniu od cywilizacji, ale nie w całkowitym od niej odizolowaniu. Łączą się więc tu trzy swoiście pojmowane warstwy narracyjne: bezpośredni obraz życia w drewnianej chatce nad jeziorem Walden, refleksje natury socjologicznej i refleksje natury ekonomicznej.
Cóż takiego specjalnego jest w tekstach o społeczeństwie i gospodarce z perspektywy połowy XIX wieku? Otóż ta właśnie perspektywa. Praca Thoreau daje współczesnemu badaczowi ciekawy obraz ówczesnego świata, jego problemów i rozwiązań takich, jakimi je widzieli ówcześni intelektualiści. Trzeba bowiem pamiętać, że Thoreau, jako transcendentalista (choć dosyć szczególny w swoim dążeniu do samotności), był reprezentantem dominującego wówczas w Stanach Zjednoczonych prądu myślowego.
Ale też trzeba sobie powiedzieć szczerze: jest to książka najzwyczajniej w świecie nudna. Pomijam tu już nawet zestawienia finansowe podsumowujące koszty życia na farmie. Tekst jest nudny sam w sobie, nudny monotonną formą, i nijak nie pomaga mu, wyśmienite skądinąd, tłumaczenie Haliny Cieplińskiej. „Walden” nadrabia jednak treścią. Wyraziste poglądy autora, promujące minimalizm, samowystarczalność i prostotę, mogą współcześnie budzić zdziwienie, wręcz niedowierzanie, że kiedykolwiek mogli istnieć ludzie o tak dziwnych przekonaniach, a jednak trudno odmówić Henry’emu Thoreau elementarnej logiki. Niestety, trudno sobie wyobrazić, że w XXI wieku można by stworzyć społeczność działającą na promowanych przezeń zasadach.
„Walden” jest jednym z dwóch najsłynniejszych dzieł Thoreau – obok „Obywatelskiego nieposłuszeństwa”, z którym też warto się zapoznać i które bardziej chyba pasuje do profilu naszego serwisu. Niemniej jednak, każdy badacz historii Stanów Zjednoczonych, zwłaszcza zaś ten, którego szczególnie interesują jej dzieje u progu wojny secesyjnej, powinien się z nią zapoznać. Nie dla literackich wartości, nie dla nieżyciowych wizji autora, lecz dla bezcennej wiedzy o tym, jak wyglądał ówczesny świat.
A na marginesie: jeśli ktoś lubi wyciągać z książek głębokie, pouczające sentencje, u Thoreau znajdzie ich multum. Szczególnie przypadło mi do gustu spostrzeżenie, iż „stworzeni zostaliśmy po to, aby wyolbrzymiać doniosłość naszej pracy”. Jakże prawdziwe. Uprzedzam jednak lojalnie: to nie jest łatwa lektura.