Choć nie zajmuję się marketingiem, to jednak potrafię docenić siłę „dobrej marki”. W dziedzinie, którą propagujemy na tak zwanych łamach serwisu „Konflikty Zbrojne”, czyli szeroko pojętej historii i wojskowości, terminem „dobrej marki” możemy określać recenzowane przez nas książki.

Tak się składa, że mam przyjemność recenzować powieści historyczne Bernarda Cornwella wydawane przez Instytut Wydawniczy ERICA z Warszawa. W recenzenckim dorobku mam już na koncie trzy tytuły z serii „Kampanie Richarda Sharpe’a” i nazwisko autora dużo mi mówi, dlatego otrzymując książkę „Hellequin. Jeźdźcy z piekieł”, byłem pewien dobrej lektury. Już na wstępie informuję, iż się nie zawiodłem, a nazwisko autora bezdyskusyjnie jestem w stanie określić mianem „dobrej marki”.

Ale do sedna recenzji. Powieść „Hellequin” jest pierwszą częścią trylogii „Świętego Graala” pióra jednego z najsławniejszych i cenionych brytyjskich pisarzy. Bernard Cornwell w swoich powieściach z pewnością gloryfikuje niektórych (co bardzo istotne) swoich rodaków oraz chwałę oręża angielskiego (brytyjskiego), co nie jest poczytane jako minus jego twórczości. A właśnie za propagowanie chwały angielskiego (brytyjskiego) oręża został odznaczony przez królową Elżbietę II Orderem Imperium Brytyjskiego.

Pióro autora przenosi nas do roku 1346, gdy konflikt dziedziczny między Francją a Anglią zaognia się na dobre. Bohaterem historii jest Thomas z niewielkiej wioski rybackiej Hookton na południowym wybrzeżu Anglii. Tom nie jest zwykłym synem biednego rybaka, jego ojcem jest ksiądz (co nie było wówczas i nie jest obecnie powodem do dumy) o niejasnej przeszłości – jest postacią niepospolitą, biegle wykształconym i bystrym człowiekiem władającym językami obcymi; można by rzecz, że marnuje się na prowincji. Jednakże wyjątkowa małomówność ojca w kwestiach rodzinnych nie jest przypadkowa. Tę zagadkę będzie musiał rozwiązać Tom. W 1346 roku jest już biegłym łucznikiem w oddziałach hrabiego Northampton. Choć cztery lata temu obiecywał konającemu ojcu rozwiązać zagadkę swego rodu i odzyskać porwaną „Świętą włócznię”, nie ma ani ochoty, ani bladego pojęcia, jak tego dokonać. Jednakże pod duchowym wpływem przyjaciela – ojca Hobbe’a – postanawia spróbować rozwikłać tajemnicę swego rodu. Los pozwoli mu wejść na drogę poznania prawdy.

Jak to już bywa u bohaterów książek Cornwella, Thomas nie jest ucieleśnieniem średniowiecznego rycerza. Jest jednym z milionów przedstawicieli średniowiecznego gminu (nie wie o swoim szlacheckim pochodzeniu), których życie nie rozpieszcza. Jednakże wśród kompanów wyróżnia go inteligencja, znajomość języków, przebiegłość i niejaka szlachetność.

Losy Thomasa prawie nierozłącznie wiążą się z losami królestwa – czasem idzie własną drogą, ale i tak w końcu z powrotem dołącza do rodaków. W powieści obok postaci fikcyjnych występuje szereg prawdziwych, między którymi dochodzi do różnych interakcji.

Trylogia „Święty Graal” wpisuje się w dzieje wojny stuletniej. Etapem końcowym pierwszego tomu przygód Thomasa z Hookton jest bitwa pod Crécy 26 sierpnia 1346. Autor skorzystał z wielu publikacji odnośnie tamtej epoki oraz samej wojny, co pozwala uznawać powieść również za edukacyjną, gdyż przedstawią prawdziwe oblicze wieków średnich. Bardzo dobrym posunięciem autora jest aneks w postaci „Noty Historycznej”, w której oddziela prawdę historyczną od literackiej fikcji. Taki zabieg powinien być standardem w powieściach historycznych, ale niestety nie zawsze tak jest.

Postaci nie są szablonowe, ich charaktery są bardzo złożone, a ich postępowanie niejednokrotnie jest paradoksalne. Wszyscy jednak wiemy, że nie nic nie jest „czarne lub białe”, a autor znakomicie zaprzecza romantycznym wizjom społeczeństw wieków średnich. To, co uwielbiam w dziełach Cornwella, to zwroty akcji, wartkość i nieszablonowość fabuły. W „Hellequinie”, jak w„Kampaniach Richarda Sharpe’a”, nie ma miejsca na monotonię. Życie z każdym dniem przynosi nowe sytuacje i problemy, z którymi bohater musi sobie poradzić, choć nie zawsze muszą dotykać jego osoby.

Cechy te plus lekka, żywa narracja powodują, iż pierwszą część przygód Thomasa z Hookton czyta się jednym tchem. Gwarantuję, że lektura nie pozwoli Wam na siebie czekać, a w ogóle nie będzie mowy o odłożeniu książki gdzieś na bok.
Jestem zobligowany również ocenić książkę od strony technicznej. Choć przy okazji recenzji „Kampanii Richarda Sharpe’a” miałem trochę zarzutów pod adresem Instytutu Wydawniczego ERICA, co do niniejszej publikacji nie mogę mieć zastrzeżeń. Korekta wywiązała się bardzo dobrze ze swojego zadania, wydanie jest estetyczne i miłe dla oka, papier dobrej jakości, a okładka atrakcyjna. Szkoda jedynie, że oprawa jest miękka, gdyż z pewnością zasługuje na twardą (takie mam już przekonanie, iż dobra pozycja winna mieć twardą oprawę). Bardzo dobrze, że załączono mapkę z przedstawieniem układu sił w bitwie pod Crécy (bardzo dobra i prosta w odbiorze). Doceniam również starania wydawcy, aby Czytelnik rozumiał niektóre trudne charakterystyczne dla epoki terminy, czemu służą przypisy.

„Hellequin. Jeźdźcy z piekieł” są w moim osobistym rankingu kolejną znakomitą powieścią. Z niecierpliwością oczekuję kolejnych tomów przygód Thomasa z Hookton. Gorąco polecam ją wszystkim miłośnikom książki przygodowej. Dla tych, którym miłość do literatury przygodowej nie sąsiaduje z miłością do historii, powieść Cornwella z pewnością dostarczy lekkiej lecz niemałej porcji wiedzy o życiu społeczeństwa średniowiecza.

PS „Hellequin” ze starofrancuskiego oznacza grupę piekielnych jeźdźców.

Liczba stron: 400
ISBN: 978-83-89700-75-9
EAN: 9788389700759
Wydanie: pierwsze, październik 2008