Gdy redakcja Konfliktów Zbrojnych zaproponowała mi zrecenzowanie najnowszej książki Gregora Dallasa, moją pierwszą myślą było: „po co nam kolejna książka o źródłach zimnej wojny?”. Ku mojej uldze okazało się jednak, że opis wydawcy w niewielkim stopniu oddaje bogactwo tej książki. „Zatruty pokój” nie sprowadza się bowiem wyłącznie do opisu genezy ładu jałtańskiego-poczdamskiego. Ukazuje raczej, jak kończyła się druga wojna światowa, a na jej gruzach rodził się nowy porządek – skomplikowany i nie dający się sprowadzić wyłącznie do prostej rywalizacji Wschód–Zachód.

Na dobrą sprawę „Zatruty pokój” zaczyna się w połowie 1943 roku – w momencie, gdy było jasne, iż rozpętana przez Hitlera „wojna totalna” zakończy się klęską III Rzeszy i wykształceniem zupełnie nowego układu sił na świecie. Dallas opisuje dość szczegółowo dwa ostatnie lata działań wojennych w Europie (włącznie z D-Day i bitwą o Ardeny), spotkania „Wielkiej Trójki” czy proces instalacji rządów „demokracji ludowej” w Europie Środkowo-Wschodniej. Sporo miejsca poświęca również tym zjawiskom i wydarzeniom, o których zaabsorbowani „jałtańską zdradą” Polacy rzadko pamiętają – narodzinom ONZ i systemu Bretton Woods, walce generała de Gaulle’a o władzę w powojennej Francji, niedostatkowi i lewicowemu przechyłowi w Wielkiej Brytanii, rywalizacji o wpływy we Włoszech i na Bałkanach. Wydarzenia, które zwykle kojarzymy z pierwszą fazą Zimnej Wojny – narodziny trumanowskiej „doktryny powstrzymywania”, plan Marshalla, kryzys berliński, powstanie państwa Izrael, utworzenie NATO i Wspólnot Europejskich – opisywane są dopiero w ostatnim rozdziale „Zatrutego pokoju”.

Myślę, że polski Czytelnik będzie zadowolony z lektury. Po pierwsze rzadko kiedy zachodni Autorzy poświęcają tyle miejsca dziejom naszej ojczyzny, a co więcej – potrafią w właściwym kontekście ukazać je na tle losów Europy i świata. Dallas nawiązuje między innymi do katastrofy gibraltarskiej, aresztowania Grota-Roweckiego, procesu szesnastu, komunistycznego terroru w „wyzwolonej” Polsce i sporów o jej powojenne granice. Niemało miejsca poświęcił tragedii powstania warszawskiego, wskazując, iż dzięki niej Zachód zaczął powoli tracić złudzenia co do prawdziwych intencji „Wujka Joego”. Po drugie Dallasowi trzeba przyznać, że trzeźwo patrzy na Związek Sowiecki i rolę odegraną przez to państwo podczas II wojny światowej. Oczywiście Zachód rozumie dziś o wiele więcej niż piętnaście lat temu, gdy skandal we Francji wywoływała „Czarna księga komunizmu”. Niemniej Dallas raz jeszcze i bez upiększeń przypomina podstawowe, choć nie zawsze pamiętane na Zachodzie fakty – zbrodnie Gułagu, sowiecką współpracę z III Rzeszą, niepohamowaną zaborczość czerwonego imperium, prawdziwe oblicze „wyzwoleńczego marszu” Armii Czerwonej. Bez znieczulenia punktuje ludzi pokroju Roosevelta i Eisenhowera, których naiwność i krótkowzroczność oddały Stalinowi pół Europy. Trafnie wskazuje również, jak duży wpływ na kształt powojennej Europy wywarła sowiecka infiltracja brytyjskich i amerykańskich kręgów rządowych. „Zimną wojnę nie zapoczątkowały wydarzenia 1948 ani 1945 roku, ale pakt Ribbentrop–Mołotow. Stalin i jego następcy nigdy nie wyrzekli się wizji świata, jaką zarysowała przed nimi ta umowa”, pisze Dallas. Nic dodać, nic ująć.

W tej beczce miodu musi się jednak znaleźć łyżka dziegciu. O Europie Środkowo-Wschodniej Dallas pisze sporo i na ogół trafnie. Co rusz wychodzi jednak pewna powierzchowność osądów i styl sugerujący, że ten region świata nieco protekcjonalnie postrzega on jako miejsce egzotyczne i nie do końca zrozumiałe. W pewnym momencie Autorowi nasuwa się „filozoficzne” przemyślenie, iż „kłopot z Europą Wschodnią polega na tym, że strefy przed- i zafrontowa były olbrzymią pustką. Czy da się tam kiedykolwiek spisać historię zakończenia wojny?”. Otóż da się Panie Dallas – trzeba tylko ruszyć swoje cztery litery spod Paryża, na poważnie badać źródła i w razie potrzeby zainwestować w ich tłumaczenie. Owszem, wiele tajemnic pogrzebano, przynajmniej chwilowo, w moskiewskich archiwach, jednak źródeł nadal jest wiele – i niekoniecznie muszą być to piękne skądinąd powieści Miłosza czy Grossmana. Jeżeli ich zdobycie wydaje się zbyt trudne, to sugeruję korepetycje u Normana Daviesa lub Timothy’ego Snydera

Nie jest to jednak największa wada „Zatrutego pokoju”. Jak na anglosaską szkołę przystało, Dallas pisze barwnie i przystępnie, co jednak nie zmienia faktu, że jego książka jest potwornie przegadana. Roi się w niej od opisów, dygresji, teoretyczno-filozoficznych wstawek – zazwyczaj ciekawych, ale rzadko kiedy potrzebnych. Nie rozumiem również, dlaczego tak wiele miejsca poświęcono wewnętrznym sprawom Francji, które na dobrą sprawę w tym okresie nie odgrywały aż tak pierwszoplanowej roli. Autor tłumaczy, że „gdy Blitzkrieg przekształcił się w wojnę totalną, Polska i Francja stawały się elementami decydującymi o zmaganiach. Los obu państw w znacznym stopniu decydował o tym, jaki kształt przybierze powojenna Europa”. Nie jest to jednak teza specjalnie przekonująca. Na dobrą sprawę „Zatruty pokój” mógłby więc zostać skrócony o 1/3 i obyłoby się bez uszczerbku dla jego wartości. Jest to jednak mimo wszystko książka warta polecenia – pod warunkiem, że potencjalny Czytelnik ma wystarczającą ilość czasu i cierpliwości.