Są książki dobre, które po latach stają się klasykami swojego gatunku, są również książki złe, które jeśli nie kończą w zapomnieniu, to zostają symbolami grafomaństwa. Są jednak publikacje, które nie są ani dobre, ani złe, są ze wszech miar poprawne i w tym leży ich największa wada. Po przeczytaniu nie zapadają w pamięć, trafiają na półkę, gdzie przez lata obrastają kurzem. Z taką pozycją mamy do czynienia tym razem. Historia, która mogła stać się interesującym spojrzeniem na wojnę, okazała się mocno rozwodnioną opowieścią o życiu jednego człowieka

Świat, którego nie przedstawiono

Głównego bohatera Czytelnik poznaje jako kilkuletniego chłopca mieszkającego w Kowlu (znajdującym się ówcześnie w granicach Polski). Poznajemy rodziców, rodzeństwo i kilka scen z życia codziennego Polaków na chwilę przed wybuchem drugiej wojny światowej. Wobec zagrożenia deportacją na Syberię rodzina musi uciekać. Na próżno szukać tu opisów przesuwającego się frontu czy walk. I nie jest to zarzut. Opowieść prowadzona z perspektywy dziecka powinna wyglądać inaczej niż świat widziany oczami dorosłego mężczyzny. Mimo to nie poznajemy świata bohatera zbyt dokładnie, opisów jest mało i mimo iż akcja nie toczy się szybko, można odnieść wrażenie, że Autor przechodzi do kolejnych scen bez należytego przedstawiania otoczenia.

Z tego powodu trudno wczuć się w atmosferę świata znajdującego się na skraju upadku. Czytelnik nie ma motywacji, aby dać wciągnąć się w historię rodziny uciekającej za Bug. Autor nie zbudował atmosfery w której można by się zatopić, są to raczej kolejne sceny przesuwające się niczym fotograficzne klisze.

Tekst zamieszczony na okładce może być mylący, ponieważ dorastanie jest tylko małym fragmentem książki. Czytelnik towarzyszy bohaterowi od dzieciństwa przez okres ukrywania się na wsi aż po studia i wejście w dorosłość. Część odbiorców może poczuć się nieco oszukana. Również cienia wojny nie ma w książce aż tak dużo. Już w połowie, czyli około 125. strony, druga wojna światowa nie jest wspominana niemal wcale.

Książka jest też bardzo krótka, dlatego sięgając po nią, spodziewałem się raczej opisów dzieciństwa, pierwszych przyjaźni czy w końcu szukania swojego miejsca na świecie po wojnie. Na 257 stronach trudno opisać całe dzieciństwo, młodość i wczesną dorosłość. Opowieść jest niestety pozbawiona detali, a przyjęte ramy czasowe sprawiają, że całość sprawia wrażenie zbyt szybkiej – całe lata streszczane są na kilku akapitach. Właśnie ten brak szczegółów jest największą wadą „Dorastania w cieniu wojny”.

Bohater mimo woli

Książka pełna jest postaci, z których większość opisano bardzo pobieżnie. Jedna wyróżnia się wszakże zarówno hartem ducha i wolą walki, jak i ilością poświęconego miejsca. Jest to ojciec narratora. Przez całą opowieść postać taty jest bardzo wyeksponowana i stanowi najjaśniejszy punkt historii. Sam nauczył się wielu rzemiosł, zmagał się z przeciwnościami losu, chcąc zapewnić rodzinie byt, a przy tym nigdy nie zaniedbał swoich marzeń o pięknym domu.

Reszta członków rodziny również przewija się w tle, jednak to ojciec wybija się na pierwszy plan. Książka mogłaby być znacznie ciekawsza, gdyby Autor bardziej skupił się na tej postaci i jej spojrzeniu na kończącą się epokę.

Nie ma w „Dorastaniu w cieniu wojny” typowych bohaterów pozytywnych i negatywnych. Postaci są bardzo ludzkie, co przy nieco lepszym podejściu do tematu byłoby ogromnym atutem książki. Jedyną osobą zbliżającą się do niemal karykaturalnego bohatera negatywnego jest pojawiający się na kilku ostatnich stronach komunistyczny działacz. Złośliwy i antypatyczny, zdaje się doklejony na siłę, ponieważ w przeciwieństwie do pozostałych osób wygląda jak żywcem wyjęty z komiksu.

„Dorastanie w cieniu wojny” nie jest książką ani dobrą, ani złą. Jest przeciętna, prawdopodobnie dobrze spełni rolę jako wypełniacz jesiennych wieczorów, jednak po przeczytaniu raczej już się do niej nie wróci. Od strony redakcyjnej nie znalazłem większych potknięć. Jedynie na stronie 196 brakło spacji, lecz poza tym w książce nie ma błędów. Na uwagę zasługuje również okładka – dramatyczna, sugerująca opowieść pełną emocji i dramaturgii. Niestety wrażenie to jedynie doprowadzi do rozczarowania i, po kilku stronach, może sprawić, iż Czytelnik poczuje się wprowadzony w błąd.

Trudno jednoznacznie ocenić książkę Władysława Gołkiewicza. Dużo zależy od tego, czego Czytelnik oczekuje. Jeśli liczy na gładką, poprawną opowieść nadającą się do czytania w długie jesienne wieczory, nie będzie rozczarowany. Jeżeli jednak szuka przejmującej i głębokiej historii dziecka rzuconego w wir jednej z największych europejskich tragedii, powinien szukać innej publikacji.