Postaci Tadeusza Kisielewskiego miłośnikom historii, szczególnie Polski i drugiej wojny światowej, nie trzeba chyba przedstawiać. Jest bowiem autorem dwóch bardzo głośnych książek traktujących o zamachu na generała Sikorskiego. Mam tu na myśli oczywiście recenzowane na naszych łamach „Zamach” i „Zabójcy”. Pierwsza stała się bazą, a „Zabójcy” i opisywana tu książka stanową jej rozbudowę o nowe fakty i rozważania, do których autor dotarł już po wydaniu „Zamachu”. Tematyka i główna teza stawiana przez autora oczywiście pozostała niezmieniona. W Gibraltarze dokonano skutecznego zamachu, którego celem był przywódca państwa polskiego – premier i generał Władysław Sikorski, który z różnych powodów był niewygodny zarówno dla Brytyjczyków, jak i dla Rosjan. To, kto naprawdę owego zamachu dokonał, pozostaje kwestią sporną, ale sam fakt zamachu należy, przynajmniej zdaniem autora, uznawać już za fakt, a nie hipotezę.

W książce „Gibraltar i Katyń” w kilku sprawnie napisanych rozdziałach znajdziemy dodatkowe argumenty i dowody świadczące na korzyść tezy postawionej przez Kisielewskiego. Dodatkowe dokumenty, relacje świadków, wspomnienia, słowem: to samo, co w „Zabójcach”, ale nowe bądź w stosunku do poprzednich książek zmodyfikowane, bo na przykład autor dotarł do dokumentu, który rzucił nowe światło na pewną kwestię omówiona już wcześniej. Z tego tez powodu nie polecam czytania tej książki w oderwaniu od pozostałych. Są ze sobą ściśle powiązane i przenikają się, tworząc spójną całość, a co za tym idzie sięgnięcie tylko po ostatnią z nich bez znajomości wcześniejszych jest średnim pomysłem.

W czasie czytania nasunęło mi się porównanie z innym autorem i inną serią książek – Wiktorem Suworowem i jego cyklem „Lodołamacz”. I tu, i tu mamy bardzo odważnie postawiona przez autora tezę, która ma tylu samo zwolenników, co przeciwników. Obie kwestie nie są i prawdopodobnie jeszcze długo nie będą ostatecznie wyjaśnione, bo dokumenty, które mogłyby definitywnie przeważyć na jedną ze stron, znajdują się w państwowych archiwach mocarstw, które niechętnie ujawniają choćby tylko potencjalnie niewygodne dla nich fakty. Wreszcie, obaj autorzy, nie mając dostępu do owych dokumentów, stosują taki sam sposób argumentacji. Opierając się na poszlakach, korzystając jedynie ze źródeł powszechnie dostępnych, interpretują je i na ich oraz swojego doświadczenia podstawie – w przypadku Suworowa oficera wywiadu, a w przypadku Kisielewskiego politologa i analityka stosunków międzynarodowych – tworzą spójny obraz wydarzeń, który uzasadnia postawiona przez nich tezę. Za takie postępowanie Suworow często, gęsto zbiera od czytelników i innych badaczy baty. Myślę, że te same zarzuty można postawić także pracom Polaka. Nie jest to oczywiście wadą – pewnie wiecie, że Suworow jest jednym z moich ulubionych autorów – i nie przesądza o tym, że obaj się mylą bądź mają rację, a jedynie nakazuje wzmożoną ostrożność w czasie czytania.

O książce od strony technicznej nie ma co się rozpisywać. Zarówno sam autor, jak i wydawnictwo Rebis swoimi poprzednimi pracami ustawili w tym zakresie poprzeczkę bardzo wysoko. Najnowsza książka tylko to potwierdza. Czyta się ją bardzo przyjemnie, w czym na pewno pomaga sposób prowadzenia narracji. Autor wszędzie pisze w pierwszej osobie – jest to też kolejne podobieństwo z książkami Suworowa. Korekta także spisała się dobrze. Dodatków jest niewiele – wkłada ze zdjęciami i kilka skanów dokumentów, ale to w zupełności wystarczy. O estetyce wydania tez można powiedzieć tylko tyle, że jest bardzo dobra.

Czy warto zatem kupić najnowszą książkę Tadeusza Kisielewskiego? Jeśli macie już w kolekcji „Zamach” i „Zabójców”, to zdecydowanie tak. Jeśli natomiast ich nie posiadacie, to najpierw postarajcie się je przeczytać, bo tylko w takim wypadku w pełni wykorzystacie to co oferuje wam „Gibraltar i Katyń”, sam w sobie książka bardzo dobra, tyle że nie powinno się jej czytać w oderwaniu od całości.