Odchodził w niesławie. Za jego dwóch kadencji Stany Zjednoczone z pozycji szanowanego i jedynego supermocarstwa stały się państwem oskarżanym o zbrodnie wojenne, prowadzącym równocześnie dwie wojny, pogrążonym w kryzysie ekonomicznym, do tego z rosnącymi w siłę konkurentami z Rosji, Chin i innych państw rozwijających się. Mowa oczywiście o 43. prezydencie USA – George’u W. Bushu – który w kilkanaście miesięcy po zakończeniu urzędowania napisał autobiografię „Kluczowe decyzje”, a która dzięki wydawnictwu Akcent trafiła do naszych księgarń.
W odróżnieniu od typowych autobiografii ta nie ma układu chronologicznego. Książka została podzielona na czternaście tematycznych rozdziałów, z których każdy tworzy zamkniętą, ułożoną chronologicznie całość. Przykładowo w rozdziale „Wybory” mowa jest o wszystkich kampaniach Busha juniora, zarówno gubernatorskiej, jak i obu prezydenckich. W w następnym rozdziale, „Ludzie prezydenta”, ponownie cofamy się do początku jego politycznej kariery. Jak pisze sam Autor, to dlatego, że nie chciał pisać obszernego sprawozdania z całego życia, ale skupić się na tym, co jest najważniejsze dla prezydenta Stanów Zjednoczonych – podejmowaniu odpowiednich decyzji. Stąd też taki, a nie inny tytuł. A swoją drogą, i tak wyszła z tego praca całkiem pokaźna, bo książka liczy sobie 570 stron.
Nie wiem, czy prezydent Bush naprawdę sam ją napisał, czy korzystał z usług jakiegoś ghostwritera, ale czyta się ją naprawdę dobrze. Myślę, że spora w tym zasługa jego teksańskiego stylu. Wszyscy dobrze pamiętamy jego wpadki oraz, ogólnie mówiąc, prosty i bezpośredni sposób bycia. Taka sama jest książka. Chociaż przez większość czasu pisze o poważnych sprawach, nie buduje zbędnego patosu, ale często raczy Czytelnika dygresjami i anegdotami. Na przykład na stronie 65. znajdziemy informację o tym, że niejaki Tom Schieffer został mianowany ambasadorem USA w Australii i później Japonii dzięki temu, że prezydent był zadowolony z niego jako nadzorcy nad budową stadionu dla drużyny baseballowej z czasów, kiedy jeszcze był gubernatorem Teksasu. W innym miejscu, przy okazji wspominania 11 września 2001 roku, prezydent Bush pisze, że najbliższy śmierci tego dnia był, gdy prowadzony przez jego ochroniarza samochód niebezpieczne pędził po pasie startowym w jednej z baz Sił Powietrznych. Podobnych wtrętów znajdziemy mnóstwo, co uważam za dużą zaletę tej książki i co sprawa, że wspomnienia traktujemy jak byśmy mieli do czynienia ze starym znajomy, którego pamiętamy z telewizji, jak dławił się precelkiem, wygłupiał przy angielskiej królowej czy tańczył na jednym ze spotkań w Afryce.
Oczywiście najwięcej miejsca poświęcono wojnie z terroryzmem, ale Autor nie pomija innych kwestii obecnych za czasów jego kadencji. Mam tu na myśli huragan Katrina, amerykańskie zaangażowanie humanitarne w Afryce czy wspieranie przemian demokratycznych w państwach rozwijających się. Nie brak też problemów mniej medialnych, jak choćby in vitro, badania nad komórkami macierzystymi, edukacja, reforma ubezpieczeń społecznych czy sprawa nielegalnych imigrantów. Interesujące, ale wiele z tych kwestii jest aktualnych także w naszym życiu politycznym, może więc warto zobaczyć, jak to się robi w innych krajach, z zastrzeżeniem całkowicie innego systemu politycznego i mentalności ludzi. Dla polskiego Czytelnika powinno być też interesujące zachowanie amerykańskich przywódców i odpowiednich służb w czasie 11 września. Mam tu na myśli oczywiście porównanie z katastrofą smoleńską. Zaraz po atakach na Pentagon i WTC George Bush chciał wrócić do stolicy i pokazać, że nie da się zastraszyć. Jednak przeciwko temu twardo zaprotestowała prezydencka ochrona, która ostatecznie postawiła na swoim i Air Force One poleciał do Barksdale. Bezpieczeństwo prezydenta i zapewnienie ciągłości władzy było ważniejsze od politycznych gestów. Warto by i nasi politycy ze wszystkich opcji o tym pamiętali. Z kolei informacja, w którą nie chce mi się wierzyć, jest taka, że prezydencki samolot ma bardzo ubogie wyposażenie komunikacyjne i aby w locie zdobyć najnowsze informacje z Nowego Jorku, prezydent musiał nastawiać radio na lokalne stacje nadające na obszarze nad którym akurat lecieli.
Słowa pochwały należą się wydawnictwu Akcent. Nie dość że tłumacze należycie przełożyli tekst (jedyny błąd, jaki znalazłem to pisownia nazwy rakiety Scud jako skud), to jeszcze dołożyli od siebie wiele przypisów tam, gdzie pewne fragmenty mogłyby być niezrozumiałe dla polskiego Czytelnika. Nieraz chodzi tylko o rozwinięcie skrótów używanych przez Autora, ale innym razem jest to wytłumaczenie zastosowanych w oryginale gier słownych, których nie da się na polski dokładnie przetłumaczyć. Podobną pozytywną funkcję spełniają przypisy od redakcji, które uzupełniają tekst o informacje, które Bush uznał za zbędne. O jakość całości zadbał pełniący rolę redaktora naukowego dr Grzegorz Kostrzewa-Zorbas, ekspert od spraw polityki amerykańskiej. W książce nie ma wielu dodatków, jedynie dwie wkładki ze zdjęciami, mapy Iraku i Afganistanu oraz indeks nazwisk.
Prezydent George W. Bush jest jedną z najważniejszych – o ile nie najważniejszą – postacią początku XXI wieku. Drugą kadencję rozpoczynał z największą ilością głosów ze wszystkich amerykańskich prezydentów, obecnie odsądzany jest od czci i wiary, a są na świecie organizacje wzywające do aresztowania go za przestępstwa wojenne. Dzięki tej książce możemy poznać jego punkt widzenia na sprawy, które wstrząsnęły światem na początku nowego stulecia i przynajmniej spróbować zrozumieć jego motywacje. A przy tym po prostu świetnie się to czyta. W sam raz na coraz dłuższe jesienne wieczory.