Frances i Joseph Giesowie, para nieżyjących już niestety amerykańskich historyków, zabrała polskich Czytelników – za pośrednictwem wydawnictwa Znak – w kolejną podróż w czasie do wieków średnich. Były już wyprawy do średniowiecznego zamku, miasta, na wieś, Autorzy pisali też o życiowych perypetiach kobiet, na których losy większy wpływ niż własne wybory miały decyzje podejmowane przez ojców, braci, mężów czy nawet księży. Tym razem bohaterem najnowszej książki Giesów (precyzując: najnowszej wydanej w naszym kraju, ponieważ pierwsze wydania ukazywały się w USA już w latach 60. ubiegłego wieku) jest średniowieczna rodzina.

Rozczarowałby się jednak ten Czytelnik, który sięgając po „Życie średniowiecznej rodziny”, spodziewałby się książki rozpisanej na dzieje wielu familii z opisywanej epoki. Autorzy wzięli na tapetę losy rodziny Pastonów z angielskiego Norfolku. Żadnych arystokratów, ale ród ziemiański, którego lata świetności przypadły na XV wiek, tak burzliwy dla ówczesnych Anglików. Wybór nie jest przypadkowy. Autorzy skorzystali ze zbioru ponad tysiąca dokumentów i listów wymienianych przez członków rodziny między sobą oraz z przyjaciółmi, sługami i wspólnikami. W listach tych informowano się o problemach rodzinnych, postępach w procesach sądowych i interesach, wymuszających rozłąkę członków rodu, a co za tym idzie konieczność prowadzenia obfitej korespondencji. Nie są to dzieła sztuki epistolarnej, choć zasób używanych przez Pastonów słów bynajmniej do ubogich nie należy, a sprawy polityczne nie odgrywają najważniejszej roli. Zdaniem Autorów o wartości historycznej listów świadczy jednak „typowość” Pastonów oraz – cytuję – „związane z tym bogactwo informacji o sposobach zachowań i zasadach moralnych, stylu życia i zapatrywaniach ludzi z późnego średniowiecza”.

Po raz pierwszy listy zostały wydane już w 1787 roku. Sporo dokumentów zostało zniszczonych pół wieku wcześniej, kiedy pastor Francis Blomefield, w którego ręce trafiła kolekcja, za mało ważne uznał różnego rodzaju rachunki, wyciągi z ksiąg sądowych czy relacje z inspekcji majątku. Większa część archiwum została kupiona w 1933 roku przez British Museum. Małżeństwo Giesów opierało się głównie na opracowaniu listów, które w latach 1971–1976 przygotował językoznawca Norman Davis (nie mylić z „polskim” profesorem Daviesem).

Lata życia głównych bohaterów książki przypadają na burzliwy okres Wojny Dwóch Róż (1455–1485). Przez dynamiczny charakter tego konfliktu zmuszeni byli opowiadać się raz za jedną, raz za drugą ze stron sporu toczonego – z grubsza rzecz biorąc – między dynastiami Yorków i Lancasterów. Wielka historia przewija się w korespondencji Pastonów, choć – jak wspomniałem – nie dominuje w treści listów. Pojawiają się czołowe postacie ówczesnej Anglii, od królów, arystokratów i duchownych po sir Johna Fastolfa, któremu John Paston świadczył usługi prawnicze i pośrednicze. Wzbogacony na wojnie stuletniej Fastolf był pierwowzorem szekspirowskiego safanduły, dowcipnisia i tchórza Falstaffa. W przeciwieństwie do swojego literackiego odpowiednika sir John znany był z odwagi i lojalności, inteligencji i zapobiegliwości. W końcu namiestnikiem Normandii, zarządcą Andegawenii, dowódcą Bastylii i kawalerem Orderu Podwiązki nie zostaje się ot, tak za rzucanie dowcipami na prawo i lewo.

Frances i Joseph Gies – „Życie średniowiecznej rodziny”. Znak, 2020. Przekład: Grzegorz Siwek. Stron: 448. ISBN: 978-83-240-5676-7.

Umierający Fastolf przepisał sporą część majątku Johnowi Pastonowi. Nagłe wzbogacenie się oznaczało z jednej strony awans do grona zacnych rodzin w Norfolk, a z drugiej zapoczątkowało wieloletnie spory sądowe, wokół których koncentruje się spora część akcji książki.

Napisana jest ona piórem lekkim i dynamicznym. Autorzy starali się przełożyć korespondencję Pastonów w taki sposób, aby zrozumienie treści współczesnemu odbiorcy nie sprawiało większych trudności, choć te fragmenty nie są lekturą łatwą. Wydawnictwo Znak – tu nie ma zaskoczenia – trzyma bardzo dobry poziom edytorski wypuszczanych na rynek publikacji. Układ rozdziałów i stron jest przejrzysty, dorzucono kilkanaście czarno-białych ilustracji i fotografii. Do niczego nie można się przyczepić.

Dlatego, jeśli ktoś chce wiedzieć, jak wydać za mąż „podstarzałą” dwudziestolatkę, dlaczego absztyfikant zdeformowany przez ospę jest lepszy niż żaden i jak bardzo mezalians może zaszkodzić sytuacji finansowej rodziny, z czystym sumieniem polecam książkę amerykańskich historyków. Wydawnictwo podkreśla, że książki Giesów inspirowały George’a R.R. Martina podczas pracy nad „Grą o tron”. Jeśli dla kogoś ma to duże znaczenie, tym bardziej zachęcam do wyprawy do księgarni. Choć może w obecnej sytuacji bardziej rozsądne będzie zamówienie książki drogą internetową.