Historia drugiej wojny światowej jest pełna mitów, a niektóre z nich mimo upływu ponad osiemdziesięciu lat mają się dobrze i nadal są powtarzane. Kanonicznym przykładem, przynajmniej u nas w kraju, jest kampania francuska 1940 roku. Dlatego bardzo ucieszył mnie fakt, że na rynku wydawniczym pojawiła się dzięki wydawnictwu Rebis książka „Fall Rot” pióra Roberta Forczyka – byłego oficera US Army i historyka zajmującego się głównie historią wojskowości w Europie i Azji – w przekładzie Jana Szkudlińskiego.
Książka ma 464 stron podzielonych na dziesięć rozdziałów z wieloma zdjęciami, mapkami sytuacyjnymi, załącznikami i bibliografią – w wyrazistej, czerwonej sztywnej okładce z jednym z symboli Blitzkriegu, bombowcem nurkującym Ju 87. Niestety egzemplarz, który miałem okazję czytać, na kilkudziesięciu stronach miał rozmazany druk. Nie wiem, czy to kwestia przyzwyczajenia, ale czcionka jest mała i gęsto upakowania na niedużym formacie książki, co też nie jest zbyt przyjemne w odbiorze.
Fall Rot to druga część kampanii francuskiej, która rozpoczęła się tuż po ewakuacji z Dunkierki 5 czerwca 1940 roku. Wtedy też linia frontu ciągnęła się od kanału La Manche w okolicach Abbeville po Sedan. Kolejny atak wojsk niemieckich nie był już dla aliantów zaskoczeniem, stąd też wysokie straty Wehrmachtu i Luftwaffe. Plan Czerwony, bo taka jest polska nazwa niemieckiego ataku, nastąpił po 26 dniach od rozpoczęcia kampanii francuskiej. Zakończył się klęską wojsk francuskich, a jej finałem było zawieszenie broni w historycznym wagonie kolejowym w lasku Compiègne.
Autor przez pierwsze 146 stron kompleksowo opisuje, jak doszło do ataku na Francję w maju 1940 roku, zaczynając od traktatu wersalskiego. Skupia się na sferze politycznej, wojskowej i geopolitycznej oraz przedstawia plany ataku i obrony obu stron. Kolejne 122 strony to kalendarium, prawie dzień po dniu od rozpoczęcia Fall Gelb do Fall Rot. O ile treść tych pierwszych 268 stron nie podlega żadnej dyskusji, jest bardzo dobrze merytorycznie napisana i podpisuję się pod nią obiema rekami, o tyle nie rozumiem sarkazmu Autora, który pisze we wstępie, że pozycji o kampanii francuskiej jest mało, a jak już są, to samo Fall Rot zajmuje jedynie 10% lub w najlepszym wypadku 20% objętości. Sam Forczyk nie jest wybitnie lepszy, bo w jego pozycji pod tytułem „Fall Rot” Fall Rot zajmuje jedynie 34% całości. Oprócz opisu działań wojennych Autor rozprawia się z mitami wokół tamtych wydarzeń, co jest dużym plusem książki.
Książkę Forczyka na półce powinien mieć każdy pasjonat drugiej wojny światowej. Autor z pietyzmem opisuje każdą większą bitwę tamtej kampanii, a także wysiłek francuskiej armii na froncie alpejskim przeciwko armii włoskiej, która zaatakowała Francję 10 czerwca 1940 roku. Forczyk ukazuje heroizm żołnierza francuskiego w tej beznadziejnej sytuacji. Niech suche liczby będą najlepszym argumentem: 360 tysięcy zabitych i rannych po stronie aliantów, a po stronie niemieckiej 178 tysięcy. Dla porównania: kampania polska to 200 tysięcy zabitych i rannych po stronie polskiej i 54 tysiące po stronie niemieckiej. W 1940 roku Niemcy stracili ponad 800 czołgów i ponad 1200 samolotów, a dziewięć miesięcy wcześniej – 217 czołgów i 280 samolotów.
Nieznaczny, ale jednak błąd dotyczy strat niemieckiej generalicji w walce. Autor na stronie 363 pisze, że Herman Ritter von Speck był pierwszym niemieckim generałem zabitym w walce podczas drugiej wojny światowej. W istocie pierwszym był Wilhelm Fritz von Roettig (10 września 1939 roku niedaleko Opoczna), a drugim – dwanaście dni później Werner von Fritsch. Niemniej ten mały błąd nie przesłania przyjemności z czytania tej pozycji, w której Forczyk za każdym razem wspomina o polskich akcentach tamtych wydarzeń.