Polacy mają bogatą tradycję powstańczą. Zrywy zbrojne organizowaliśmy zarówno, kiedy Polska znajdowała się pod zaborami, jak i w czasie walki o granice II Rzeczypospolitej czy w czasie ostatniej wojny światowej. W XIX wieku popularnym haseł występującym w powiązaniu z powstaniami było „Za wolność waszą i naszą”. Niestety, kilka razy zdarzyło się, że w czasie tej walki za wolność naszą, wolność innych traktowaliśmy mniej poważnie i polskie oddziały kilkukrotnie uczestniczyły w dławieniu powstań innych narodów, które podobnie jak my wcześniej i później, chciały uzyskać wolność dla siebie. Tak było szczególnie w okresie wojen napoleońskich, kiedy to u boku cesarza Francuzów dławiliśmy bunt na San Domingo czy w Madrycie. Właśnie o powstaniu w tym mieście opowiada książka „Dzień gniewu” i chociaż Polacy odgrywają w niej rolę marginalną, to ładnie pasowali mi do tego wstępu.

Cała akcja książki toczy się jednego dnia – 2 maja 1808 roku, kiedy to mieszkańcy Madrytu zbuntowali się przeciwko francuskim okupantom. Zryw nie miał odgórnego przywództwa – była to walka ludu, gdyż zarówno wyższe sfery, jak i zdecydowana część wojsk hiszpańskich pozostała bierna, nie chcąc narażać się na represje ze strony wojsk cesarskich. Ponieważ książka w decydującej części bazuje na faktach, nie będzie chyba wielką zbrodnią, jeśli napiszę, że w ciągu kilkunastu godzin powstanie krwawo stłumiono, ale później stało się przyczynkiem do wybuchu powstania ogólnonarodowego, które dzięki wsparciu ze strony Anglii zakończyło się sukcesem.

Bohater jest zbiorowy. Oczywiście jedne postacie pojawiają się częściej niż inne, ale nie na tyle, żeby kogoś uznać za bohaterów pierwszo- i drugoplanowych. Autor przeskakuje w narracji pomiędzy kolejnymi lokacjami, obejmując powieścią wszystkie zakątki ogarniętego walkami Madrytu, a także gabinety, w których podejmowano kluczowe dla akcji decyzje. Całość napisano prostym językiem, a jeśli miałbym wybrać jedną, główną cechę, jaka charakteryzuje tę powieść to powiedziałbym: dynamizm. Od pierwszej do ostatniej strony coś się dzieje. W kilku miejscach niełatwe zadanie miał tłumacz, który musiał odtworzyć w naszym języku wypowiedzi Francuzów kaleczących język hiszpański. Na pewno wszyscy pamiętacie żandarma z serialu „Allo, allo” i jego „Dziń dybry” – o tym właśnie mówię. Tu spotkamy to samo i myślę, że tłumacz dobrze wypełnił postawione przed nim zadanie, co w odpowiednich momentach wprowadziło do tej krwawej jatki odrobinę humoru.

Jako się rzekło, powieść oparta jest na faktach. A właściwie to więcej niż oparta, bo to są fakty w nielicznych tylko miejscach i szczegółach uzupełnione literacka fikcją. Przy pisaniu autor opierał się na licznych dokumentach i opracowaniach tego tematu, dlatego też – co nieczęsto w powieściach się zdarza – na końcu książki znajdziemy bibliografię. Wszystkie starcia, nazwiska bohaterów i ich losy przedstawiono zgodnie z faktami, a inwencja autora pojawia się w ich myślach dialogach i tych czynach, które uzupełniają główny wątek fabuły, ale nie mają wpływu na bieg akcji. Myślę, że jest to bardzo ciekawe rozwiązanie, które pokazuje kolejny sposób, w jaki można w ciekawy sposób mówić o historii.

„Dzień gniewu” wydało powszechnie znane wydawnictwo Muza. Wydanie jest zarówno estetyczne, jak i pozbawione błędów, tak redakcyjnych, jak i innych, które przyjdą nam do głowy. Po prostu bardzo dobra robota. To samo – jak wcześniej już wspomniałem – można powiedzieć o pracy tłumacza. Tam, gdzie zdecydował się pozostawić pojedyncze słowa czy frazy w oryginale hiszpańskim bądź francuskim, znajdziemy odpowiednie przypisy. Powieść oprawiono w twarde okładki i jedyne, do czego mógłbym mieć uwagę to dosyć, wysoka jak na mój gust cena, którą wydawca ustalił na 40 złotych bez jednego grosza. Czy to aby nie za dużo? Choć fakt faktem: w zamian otrzymujemy kawał dobrej literatury.

Z pewnością warto poświęcić chwilę na zapoznanie się z tą hiszpańską powieścią. Oferuje ciekawą tematykę i niekonwencjonalne do niej podejście. Dodatkowo dzięki sięgnięciu przez autora do źródeł spełnia funkcje książki historycznej. W szkolnej skali ocen wystawiłbym notę dobrą, a gdyby nie cena, ocena byłaby jeszcze wyższa.