Zacznę od osobistej uwagi, a mianowicie że na lekturę tej publikacji „ostrzyłem zęby” od momentu, kiedy dowiedziałem się o jej obecności na rynku księgarskim. Sprawa „stanu wojennego” – jego przyczyn i konsekwencji – budzi i będzie budzić żywe reakcje w polskim społeczeństwie. Przewertowano już dziesiątki tysięcy zachowanych polskich dokumentów z tego okresu, w jakimś stopniu naświetlono postawę ówczesnych władz radzieckich, poznaliśmy kulisy reakcji amerykańskiego prezydenta i jego administracji oraz sojuszników z Paktu Północnoatlantyckiego. Niemniej jednak, nie wszystkie kwestie mogą być jeszcze dostatecznie wyjaśnione, choćby z powodu utajnienia dokumentów proweniencji wywiadowczej. Dlatego ważnym krokiem w tym kierunku jest praca Douglasa MacEachina.
Książka składa się z 14 rozdziałów, podzielonych w obrębie trzech części i o określonym układzie chronologiczno-problemowym. Oprócz treści właściwej spotkamy jeszcze wstęp, notę Autora zamiast zakończenia, indeks, bibliografię (źródła) i wykaz skrótów. Praca ma charakter publikacji naukowej, o czym świadczy wykorzystanie aparatu naukowego.
W części pierwszej, składającej się z pięciu rozdziałów, omówiono powstanie „Solidarności” i kwestię zagrożenia interwencją radziecką, czyli okres lipiec–grudzień 1980 roku, z perspektywy amerykańskiej administracji „karmionej” informacjami ze źródeł wywiadowczych. To interesujący problem, gdyż wydarzenia w Polsce zbiegły się w czasie z kampanią prezydencką w Stanach Zjednoczonych, a przegrana Jimmy’ego Cartera niosła za sobą niebezpieczeństwo osłabienia zainteresowania administracji Białego Domu sprawami polskimi u schyłku omawianego okresu.
Część druga, obejmująca cztery kolejne rozdziały, koncentruje się na poszukiwaniu odpowiedzi na kluczowe pytanie o możliwość interwencji radzieckiej w okresie między styczniem a kwietniem 1981 roku i kwestii ewentualnego wprowadzenia stanu wojennego w tym czasie. Kluczowym punktem w odpowiedzi był jeden z raportów wywiadu opracowany w czerwcu 1981 roku, w którym uznano wprowadzenie stanu wojennego za bardziej prawdopodobne niż we wcześniejszych dokumentach wywiadowczych. Uważano także, iż Moskwa niechętnie poniosłaby wysokie koszty polityczne i ekonomiczne rozprawy siłowej. Jednocześnie nie wykluczano sowieckiej interwencji w sytuacji, w której ZSRR dostrzegłby zagrożenie dla własnych, zasadniczych interesów. Jednym słowem – pełna asekuracja.
Ostatnia, trzecia część, składająca się z pięciu rozdziałów, poświęcona jest czasowi od kwietnia do grudnia 1981 roku, czyli okresowi pełnego rozstrzygnięć w wewnętrznej sytuacji państwa polskiego. Analizując dokumenty wywiadowcze, Autor stara się wyjaśnić, dlaczego mimo ucieczki pułkownika Kuklińskiego i powiadomienia władz amerykańskich o dacie wprowadzenia stanu wojennego Waszyngton wydawał się zaskoczony tym krokiem.
Książka jest napisana specyficznym językiem, ponieważ Autor, emerytowany oficer wywiadu, próbuje w „łopatologiczny” sposób wyjaśnić nam, Czytelnikom, działania władz amerykańskich, opierających się w wymiarze operacyjnym na źródłach w postaci materiałów proweniencji wywiadowczej. Właśnie specyficzny „język” tych źródeł, ich wewnętrzny układ i zawartość sprawiają, że pewne wywody Autora mogą spotkać się z niezrozumieniem. Jednak on sam na początku książki próbuje nam wyjaśnić, na czym polega rola materiału wywiadowczego, jakie były jego rodzaje i jak funkcjonował schemat obiegu informacji w nim zawartych.
Dla osób interesujących się tym ważnym w dziejach naszego kraju okresem, książka ta winna stać się niezbędną w podręcznej biblioteczce. Podobnie jak w przypadku wcześniej omawianej przeze mnie publikacji Digby’ego Smitha, publikacja Douglasa MacEachina została bardzo dobrze przygotowana pod kątem wydawniczym i edytorskim. Cieszy fakt, że książka jest szyta, ma twardą obwolutę i co może także być interesujące – bardzo poręczny format. Na duży plus dla wydawnictwa zaliczam to, że książka znalazła się przed wydaniem w rękach redaktora merytorycznego. Jestem przekonany, że dzięki temu uniknięto błędów i lapsusów, z jakimi można się spotkać w innych publikacjach o charakterze naukowym lub popularnonaukowym. Widać, że wydawnictwo Rebis stawia sobie poprzeczkę coraz wyżej. I ten fakt bardzo cieszy.