Książki podróżnicze, reportaże czy dzienniki z wypraw zawsze przyciągały i przyciągają Czytelnika. Wydaje się, że sekret ich popularności tkwi w tym, iż jest to spotkanie z rzeczywistością, której większość ludzi nie zna, a ciekawość świata, zwłaszcza obcych kulturowo społeczności, każe choć w ten sposób je poznać i zrozumieć.
Książka Doroty Kozińskiej „Dobra pustynia” to właśnie taka relacja z podróży, podróży do Afganistanu. Autorka, z wykształcenia latynistka, trafiła tam jako wolontariuszka, mająca nauczać języka angielskiego w jednej z tamtejszych szkół w prowincji Farjab. Już wcześniej głęboko zainteresowana kulturami azjatyckimi, stała się natenczas obserwatorem zwykłego, codziennego życia mieszkańców. Kilkumiesięczny pobyt zaowocował książką, w której reportaż z pobytu przeplata się z bolesną historią Afganistanu oraz opisami krajobrazu, zwyczajów i zachowań ludzi w zderzeniu z przybyszami z nieznanej kultury.
Po przybyciu na miejsce Autorka zastała Afganistan, który – jak pisze – niestety znacznie odbiegał od jej wyobrażeń. Zderzenie dwóch skrajnie różnych kultur musiało spowodować niezrozumienie i zamieszanie pomimo wcześniejszego, starannego przygotowania do wyprawy. Podczas wolontariatu Kozińska dzień po dniu rewidowała swoją wizję afgańskiej cywilizacji z zastaną rzeczywistością, odkrywała prawdziwe oblicze Afganistanu i jego mieszkańców. Odwiedzając tutejsze rodziny, patrzyła, jak żyją, jak pracują i spędzają wolny czas. Można nawet powiedzieć, że nauczyła się żyć od nowa w tym miejscu; według innych, nieznanych dla nas norm, nakazów i zakazów; poprzez obserwację panujących zwyczajów i zachowań, które nierzadko, choć z wewnętrznym protestem i niezrozumieniem, zmuszona była przyjąć do wiadomości i zaakceptować. Wkraczając w świat, w którym granice między dobrem a złem były jasne i czytelne, bo zakorzenione od wieków, a tak bardzo negowana przez Zachód nierówność między kobietami a mężczyznami nie jest niczym dziwnym, bo osadzona w wielowiekowej tradycji.
Po kilku miesiącach pobytu Kozińska chociaż w części rozumiała świat, w którym akurat przyszło jej żyć i pracować. Wiedziała już, co jej wypada, a co nie wypada. Zaakceptowała dziwne zachowanie mężczyzn, nagle zapadająca ciszę, kiedy pojawiała się w ich towarzystwie, a nawet ich nieukrywaną niechęć. Starała się zmienić śmiałe ubrania na spodnie i koszulki maksymalnie zakrywające ciało, słowem: dostosować życie Europejki do warunków Afganistanu.
Wydawać się powinno, że książka jest strzałem w dziesiątkę. Mimo całego powyższego opisu, muszę jednak stwierdzić, że coś w niej nie gra, coś jest nie tak. Tym czymś jest nie sama tematyka, która od początku bardzo przypadła mi do gustu, ale styl. W parze z niezrozumiałym początkiem, mianowicie opisem tragicznego zdarzenia, w pełni zrozumiałego dopiero na samym końcu publikacji, idzie jeszcze bardziej chaotyczny pierwszy rozdział. Autorka na zaledwie dwóch stronach postanowiła streścić historię konfliktu rosyjsko-afgańskiego, przez co niewątpliwie zniechęca do dalszego czytania. Nie do końca rozumiem manierę Autorki, by na jak najmniejszej ilości stron upchnąć jak najwięcej dat i postaci z tego odcinka historii, która to maniera zresztą powtarza się jeszcze w książce. W dodatku sama narracja jest lekko niedbała. Kozińska często przeskakuje od wątku do wątku, przez co niejednokrotnie trzeba pytać, gdzie właściwie się teraz znajdujemy albo o co w tym wszystkim chodzi. Opisy tamtejszej przyrody, codziennego życia, kuchni, zwyczajów i tradycji, czyli tego wszystkiego, co składa się na afgańską tożsamość, szczególną plastycznością, artyzmem i nastrojowością nie rażą. Niestety. Owszem, dzięki nim Afganistan staje się Czytelnikowi z Polski na pewno bliższy i bardziej zrozumiały, ale zainteresować się opisywaną historią czy zwyczajami, a „poczuć” na własnej skórze zapach przyrządzanych pierogów albo „usłyszeć” muzykę tamtejszych wieśniaków, to dwie odrębne rzeczy.
Pomimo wytkniętych powyżej błędów trzeba jednak przyznać z pełnym przekonaniem, że dzięki Autorce można śmiało zburzyć choć część stereotypów, które krążą w zachodniej cywilizacji. Dodatkowo poczyniła ogromną pracę podczas tworzenia książki, zwłaszcza jeśli mówimy o zebranym przez nią nietuzinkowym materiale fotograficznym, który bezsprzecznie wzbogaca książkę, przybliża Czytelnikom ten nieznany, acz fascynujący klimat Afganistanu i niewątpliwie pobudza wyobraźnię.
Afganistan, jaki poznajemy po lekturze „Dobrej pustyni”, to kraj, którego wielowiekowej tradycji nie jest w stanie zniszczyć wojenna zawierucha. Pełen smaków, zapachów, wyjątkowej muzyki, bajkowych krajobrazów, niezwykłych, choć zamkniętych i ostrożnych ludzi. Ale tego wszystkiego, niestety, w książce nie czuć. Być może ze względu na ten oszczędny i prosty styl pisarski oraz niejasną momentami narrację, a wreszcie sporadyczne, ale niestety pojawiające się błędy stylistyczne czy składniowe.
Wiadomo natomiast z książki, że na Afganistan trzeba spojrzeć w zgoła inny sposób, odsuwając na bok ogólnie znane stereotypy. To nie tylko burki, ale mnóstwo innych, fascynujących rzeczy i tyleż interesujących ludzi, które jednak najlepiej poznać na własnej skórze. A ta książka może być dobrym wstępem i przygotowaniem.