Wydawnictwo Almapress nie ustaje w wydawaniu kolejnych tomów z serii „Panorama techniki wojskowej”. Po niedawnym „Nowoczesnym uzbrojeniu lotniczym” kolejny tom dotyczy okrętów podwodnych. Poprzednie tomy spotykały się z mieszanymi recenzjami, raz było lepiej, raz gorzej. Przekonajmy się, czy najnowsza książka – ucieknijmy się do analogii sportowej – może stanowić zapowiedź ustabilizowania formy na wysokim poziomie.
Na 220 stronach przedstawiono pięćdziesiąt trzy typy okrętów podwodnych, od osiemnastowiecznego Turtle’a po najnowsze typy Virginia, Arihant czy Sōryū. Wszystkie opisy są dosyć szczegółowe i niekiedy poruszają ciekawostki, jakich byśmy się nie spodziewali w opracowaniu leksykonowym, ze swojej natury dosyć ogólnym. Ponadto w każdym wypadku opis uzupełniono kilkoma zdjęciami z rozbudowanymi opisami, tabelką z podstawowymi danymi technicznymi i rysunkami profilowymi lub przekrojowymi. Z tymi ostatnimi wiąże się pewna niedogodność. Z profilu okręty podwodne są długie i cienkie, więc dla zachowania odpowiedniej skali przy jednoczesnej przejrzystości rysunki rozmieszczono w poprzek dwóch stron, co niestety poskutkowało tym, że część detali ginie na łączeniu stron.
Czytelnicy recenzji „Nowoczesnego uzbrojenia lotniczego” pamiętają, że jej największą wadą, wpływającą na wiele innych błędów był duży odstęp pomiędzy ukazaniem się anglojęzycznego oryginału (2010), a wydaniem polskim (2017). W przypadku niniejszego tomu wada została wyeliminowana, ponieważ oryginał ukazał się w 2016 roku, a treść polskiego wydania została uzupełniona przez Almapress informacjami w nawiasach. Dotyczą one z jednej strony wskazania i poprawienia nieścisłości merytorycznych Autora, a z drugiej – uzupełnienia opisów o najnowsze fakty (w przypadku okrętów ciągle produkowanych). Takie posunięcie redakcji z pewnością podnosi jakość opracowania, ale nie pozbawia go wad całkowicie. Te na szczęście nie są zbyt poważne. Ale lepiej gdyby ich nie było, tym bardziej że są dosyć łatwe do poprawienia.
Wątpliwości budzi sam dobór opisywanych okrętów. Zgodnie z tytułem powinny być to okręty najsłynniejsze i o ile musimy się zgodzić, że U-47, Kursk czy atomowy Nautilus do tej grupy należą, o tyle czym zasłynęły okręty takie jak Zeeleeuw, U-Booty typu 212A czy Sōryū? Tym bardziej że niektóre rozdziały dotyczą konkretnych jednostek (USS Holland, HMS Resolution, Kursk), a inne opisują całe typy (projekt 941, Astute, typ XXI). Gdyby zachowano tytuł oryginału i zamiast słowa „najsłynniejsze” użyto „najwspanialsze” – wszystko byłoby bardziej zrozumiałe i dawało się lepiej uzasadnić. Jeśli bowiem pozostać przy najsłynniejszych, to z co najmniej zdziwieniem powinien się spotkać brak opisu typu Churchill lub samego HMS Conqueror, który w czasie wojny falklandzkiej zatopił argentyński krążownik, czy brak radzieckiego S-13, który zatopił Wilhelma Gustloffa i Steubena.
Drugą znaczącą wadą jest luźne podejście do terminologii. Rakiety mieszają się z pociskami z napędem odrzutowym, rozróżnienie pomiędzy okrętami klas SSN i SSGN nie zawsze jest stosowane poprawnie, nadużywane jest określenie mianem myśliwskich okrętów, które wcale do tej kasy nie należą, a pociski manewrujące nazywane są strategicznymi. W połączeniu z kilkunastoma mniejszymi pomyłkami („wyrzutnie rakiet rakietowych”, s. 154; „Typ VIIC nie różnił się zasadniczo pod względem konstrukcyjnym od Typu VIIC”, s. 78) oraz większymi wpadkami redakcyjnymi i merytorycznymi (na przykład mylenie projektu 941 Akuła [NATO: Typhoon] z projektem 971 Szczuka [NATO: Akula]) może to budzić niepokój.
Ale jak wiadomo, i w beczce miodu może się znaleźć łyżka dziegciu – i właśnie w tej skali należy rozpatrywać powyższe niedociągnięcia. Zwłaszcza że książek o okrętach podwodnych – może pomijając niemieckie U-Booty w czasie drugiej wojny światowej – nie wydaje się u nas zbyt często. Tym bardziej „Najsłynniejsze okręty podwodne” są godne polecenia. Nie tylko dlatego, że nie mają mocnej konkurencji, ale po prostu dlatego, że jest to solidnie opracowane kompendium wiedzy o tym niezwykłym rodzaju uzbrojenia.