Powiedzenie „nie oceniaj książki po okładce” całkowicie sprawdza się w przypadku tej publikacji. Pod ładną, twardą oprawą, kryje się zawartość przyprawiająca czytelnika obeznanego z tematem jeśli nie o gwałtowne skoki ciśnienia i palpitacje serca, to przynajmniej o rwanie włosów z głowy.

„Najsłynniejsze okręty liniowe i pancerniki” Davida Rossa to przekrojowa historia okrętów stanowiących przez kilka stuleci o sile bojowej floty na przykładzie jednostek szczególnie ważnych w ten czy inny sposób. Przegląd zaczyna się od angielskiej karaki Henry Grace à Dieu z początku XVI wieku, a kończy na brytyjskim okręcie liniowym Vanguard, ostatnim pancerniku, który kiedykolwiek zbudowano i wprowadzono do służby.

Książka podzielona jest na dwie części. W pierwszej upchnięto żaglowe okręty liniowe, pierwsze okręty pancerne i pancerniki budowane do początku XX stulecia. Część druga to nowoczesne okręty liniowe, których rozwój zapoczątkował HMS Dreadnought. W paradzie sław takich jak Victory, Gloire, Warrior, Queen Elizabeth, Yamato czy Iowa znalazło się miejsce dla ciekawostek i osobliwości konstrukcyjnych – jak Jauréguiberry, Kearsarge i wielkich krążowników lekkich typu Courageous, najbardziej szalonego spośród niekonwencjonalnych pomysłów admirała Fishera. Wyraźnie widać słabość Autora do Kriegsmarine – każdy z jej pancerników doczekał się osobnego rozdziału.

Niewątpliwą zaletą książki są liczne ilustracje, a niekiedy także przekroje omawianych jednostek. Szczególne zainteresowanie budzą widoki okrętów od dziobu, pozwalające wyrobić sobie zdanie o wysokości jednostki i kształcie podwodnej części kadłuba. Jest to jednak łyżka miodu w beczce dziegciu. Największe zastrzeżenia budzi tłumaczenie, które jest po prostu słabe, a gdy przychodzi do kwestii technicznych – wręcz złe. Wystarczy wymienić takie kwiatki jak długość, a nie powierzchnia żagli, piece zamiast kotłów w opisach układów napędowych, wyporność pancerza czy fatalnie opisany system mierzenia długości lufy działa w kalibrach.

Nie zabrakło również błędów merytorycznych poczynionych przez Autora. Ross podaje błędne dane, dotyczące na przykład liczby okrętów poszczególnych typów, a także miejscami źle opisuje relacje między skutkami i efektami. Trudno ocenić, czy redakcja merytoryczna zaspała czy też poległa, przytłoczona liczbą błędów.

Komu zatem można polecić tą książkę? To trudne pytanie i najchętniej zaleciłbym omijanie jej szerokim łukiem. Czytelnicy szukający dopiero pierwszych informacji o okrętach liniowych wyrobią sobie błędny obraz, zaś ci już obeznani z tematyką morską nie dowiedzą się niczego nowego, a jedynie będą się irytować w trakcie lektury.