Pozwolę sobie zacząć osobistą refleksją.

Do ludzi, którym zawsze będę wdzięczny, zalicza się Bogusław Wołoszański. To dzięki niemu zainteresowałem się II wojną światową, ale też jego winą jest, że później przez ładnych kilka lat ciężko mi było przeczytać książkę historyczną, która nie byłaby napisana stylem podobnym do Sensacji XX wieku. Później dorosłem, wyrobiłem się jako czytelnik, ale wciąż pozostał we mnie pewien sentyment, głód pozycji traktujących o historii, a napisanych w sposób reportażowy lub wręcz powieściowy, w Polsce wciąż rzadkich. A gdy już się pojawiają, są to zazwyczaj tłumaczenia pozycji zagranicznych, najczęściej brytyjskich lub amerykańskich.

Taka książka wyjść może tylko spod pióra lub klawiatury człowieka muszącego umieć operować słowem w sposób lekki, a zarazem sprawny, przekonywający i swobodny, a takimi najczęściej są dziennikarze. Zgodnie z tym Dan Kurzman, autor „Misji specjalnej” (dość pretensjonalny i mało chwytliwy tytuł), to właśnie dziennikarz, były korespondent zagraniczny Washington Post, laureat różnorodnych nagród, a przy tym doświadczony pisarz-historyk, więc człowiek ze wszech miar kompetentny w roli demaskatora tajemnic od dziesięcioleci skrywanych w archiwach i ludzkich umysłach. Do owych tajemnic przejdziemy za chwilę, teraz tylko odnotujmy, iż pan Kurzman istotnie przemawia do czytelnika w sposób przede wszystkim prosty i zrozumiały, bez niepotrzebnych kwiecistości, co jednak nie sprawia, że tekst przestaje być sugestywny. Przeciwnie – to naprawdę dobry reportaż, a nawet dobra powieść, tyle że oparta w stu procentach na faktach.

„Misja specjalna” opowiada o jednym z najmniej znanych epizodów II wojny światowej, jak się okazało z perspektywy lat – nie najważniejszym, a już zupełnie bez znaczenia dla ostatecznego rezultatu konfliktu, ale… tylko dlatego, że bezczelnie śmiały plan Adolfa Hitlera nie doszedł do skutku. W przeciwnym razie być może się okazało, że operacja, którą powierzono prominentnemu SS-manowi, Karlowi Wolffowi, naprawdę zmieniła losy świata. Karl Wolff miał bowiem porwać Piusa XII, ówczesnego papieża.

Jeśli ktoś spodziewa się, ż Kurzman szczegółowo opisuje przygotowania do operacji, poważnie się myli, z jednej strony dlatego, że żadne wielkie przygotowania nie były potrzebne (Niemcy siedzieli wówczas w Rzymie, wystarczyło wejść, pojmać papieża, wyprowadzić i wywieźć, a potem dokonać grabieży, na czym hitlerowcy się znali), ale i dlatego, że konkretnych przygotowań za bardzo nie prowadzono. Dlaczego? O tym właśnie jest ta książka.

Dan Kurzman to pierwszy dziennikarz, któremu dane było przeprowadzić wywiad z generałem Wolffem po jego wyjściu z więzienia, dzięki czemu mógł uzyskać bezcenny materiał, w oparciu o który powstała „Misja specjalna”. Dowiemy się z niej, jak i dlaczego Hitler doszedł do wniosku, iż porwanie przywódcy Kościoła katolickiego mogło być korzystne dla III Rzeszy, a także kto, jak i dlaczego chciał go od tego planu odwieść. Zagłębimy się w labirynt skomplikowanych relacji łączących mieszkańców okupowanego Rzymu i przebywających tam niemieckich żołnierzy. Poznamy też fascynujący portret psychologiczny Himmlera, pokazujący, co mogło go pchnąć do sprzymierzenia się z Adolfem Hitelrem i współuczestniczenia, a nawet organizowania zaplanowanych przezeń zbrodni.

Podkreślmy w tym miejscu jedną rzecz: Dan Kurzman nie stara się wybielać nazistów. Przeciwnie, podkreśla, iż jest świadom, że Wolff nie mówił mu całej prawdy, ani jednym słowem nie prezentuje sympatii pronazistowskich. Stara się jednak, co wciąż rzadkie w świadomości ludzkiej, pokazać, że hitlerowscy zbrodniarze nie byli maszynami odgórnie zaprogramowanymi na antysemityzm, nieczułość i bezwzględność, lecz ludźmi, których takie czy inne powody w tym czy innym momencie życia pchnęły na drogę, która ostatecznie przyniosła milionom ludzi, a ostatecznie i im samym, zgubę. Dlatego też będzie to pozycja ciekawa dla zainteresowanych biografiami wielkich tego świata, bo choć w stosunku do prawdziwej książki biograficznej tutaj ta część jest dość krótka, nie sposób stwierdzić, iż jest nudna.

Jest jednak jeszcze coś, dla mnie rzecz chyba najciekawsza.

Nie jest trudno znaleźć w sieci dyskusje na temat roli Piusa XII w czasie II wojny światowej i jego wpływu na przebieg Holocaustu. Niektóre prezentują poziom zbyt żenujący nawet dla pospolitego debila, inne jednak są ciekawe, obfitują w logiczne argumenty, czasem nawet poparte odwołaniami do źródeł (smutna rzadkość w internetowych dyskusjach). Ale dopiero teraz pojawiło się na ten temat źródło, o którym świadomie i z czystym sumieniem można powiedzieć, iż jest kompletne.

Pius XII również jest przedstawiony w sposób bardzo szczegółowy, nawet bardziej niż nazistowscy notable. Dan Kurzman sięgnął, można by rzec, w głąb duszy papieża, choć przecież nie miał nawet możliwości spotkania się z nim. Maluje jednak słowami portret człowieka rozdartego między polityką a sumieniem, posłannictwem Kościoła a jego fizycznym przetrwaniem, zagrożonym, jeśli ośmieliłby się otwarcie przeciwstawić zbrodniom holocaustu. Jeśli jednak ktoś oczekuje jasno przedstawionego wniosku, czy papież zrobił dobrze, czy też źle, nie protestując przeciwko nazistowskim zbrodniom, zawiedzie się. Kurzman nie bawi się w sędziego, przedstawia „tylko” szeroki wachlarz argumentów za i przeciw każdemu możliwemu rozwiązaniu.

Nie należy bowiem zapominać, że chodziło tu nie tylko o wybór między potępieniem a niepotępieniem holocaustu. Jako głowa Kościoła katolickiego Pius musiał brać pod uwagę choćby wpływ, jaki mogła na chrześcijaństwo wywrzeć ekspansja Sowietów, a także zagrożenie dużo bardziej bezpośrednie, właśnie to, o którym opowiada „Misja specjalna” – skutki ewentualnego uprowadzenia papieża i złupienia Watykanu były nie do przewidzenia, można jedynie było być pewnym, iż będą tragiczne.

Dan Kurzman wykonał tytaniczną robotę, nie tyle jako historyk, co jako dziennikarz właśnie. Stworzył książkę wciągającą zarówno tematem, jak i sposobem napisania, nic, tylko brać i czytać, bo warto.

Ale na koniec trochę sobie zaprzeczę. Tak się składa, że mimo wielkiej sympatii do pana Wołoszańskiego, z tego typu pisania trochę wyrosłem. „Misję specjalną”, tak jak książki pana W., czyta się szybko, przyjemnie, treść i forma są wciągające niczym w dobrej powieści. O tym wszystkim pisałem wyżej. Problem w tym, że jak na książkę historyczną czyta się aż za dobrze, a tym samym niejako dubluje to, za co krytykowano „Sensacje XX wieku”. Zdecydowanie nie jest to pozycja dla odbiorców lubiących podejście ortodoksyjnie akademickie. Przypisów – brak, bibliografii – brak, a przecież autor na pewno nie korzystał li tylko z wywiadów. Czy to jednak naprawdę wada? Tak sobie myślę, że zależy od Czytelnika – jeden, ten lubujący się w reportażach czy powieściach sensacyjnych zatrze rączki i zacznie czytać, inny zacznie raczej kręcić nosem.

Jestem jednak głęboko przekonany, że za około dziesięć miesięcy będziemy mogli stwierdzić, iż jest to jedna z najciekawszych książek historycznych, jakie pojawiły się na polskim rynku w 2008 roku.