O wielkiej bitwie na belgijskich polach stoczonej w dniach 15-18 czerwca 1815 roku napisano już wszystko co się da, a mimo to kolejni autorzy pod lupę biorą ostatnią wielką bitwę Napoleona Bonapartego.

Tym razem jest to powieść historyczna pióra szkockiego pisarza i krytyka sztuki Iaina Gale’a, zafascynowanego epoką od czasu niezapomnianej wycieczki z rodzicami, gdy jako młodzieniec ujrzał błotniste pola pod wsią Waterloo, gdzie w czerwcu 1815 sztab założył książę Wellington. Dotąd nie miałem szczęścia recenzować dla portalu konflikty.pl wybitniejszych powieści. Aż do dziś, gdy śmiało mogę powiedzieć, że dzieło Iaina Gale’a w pełni zasługuje na miano „prawdziwej” powieści historycznej. „Cztery czerwcowe dni” to opowieść o wielkiej bitwie widzianej z perspektywy historycznych postaci. Autor zadał sobie trud przebadania ponad trzystu opracowań oraz materiałów źródłowych, których gros stanowią wspomnienia uczestników walk. Dzięki temu książka Gale’a to nie szczegółowa historia kampanii, ale historia ludzi, którzy zajmowali odpowiedzialne stanowiska… ale byli „tylko” ludźmi i nie ogarniali całej bitwy, lecz tylko kreowali ją, wykonując swoje obowiązki. Tak więc czas przygotowań, walki czy odwrotów obserwujemy oczami danego bohatera. Pisarz pozwala nam stać tuż przy Napoleonie i marszałku Neyu po stronie francuskiej, z kolei po stronie alianckiej zostajemy „cieniami” pruskiego generała Ziethena, szefa sztabu wojsk brytyjskich płk De Lanceya oraz „najdzielniejszego z dzielnych” ppłk Macdonella. Poza tym poznamy jeszcze wiele innych postaci, lecz będą to tylko kontakty widziane z perspektywy naszych bohaterów. Autor za cel postawił sobie ukazanie pełnego obrazu żołnierza tamtych – jego podniety, obawy, lęki, marzenia, czy słabości. Dzięki temu dostrzeżemy obawy dowódców, narzekania (choć ciche) żołnierzy, którzy znaleźli się na belgijskiej równinie w te „Cztery czerwcowe dni”.

Autor zastosował interesujący model podziału tekstu. Zamiast rozdziałów mamy dni, które przeżywamy raz z jednym, raz drugim czy trzecim bohaterem, a później wracamy znów do pierwszego. Nie jest to regułą – autor swobodnie dobiera „aktualnych bohaterów”, z którymi widzimy się o najróżniejszych godzinach i w najróżniejszych miejscach. Dzięki temu uzyskał efekt wartkiej, wciągającej akcji, która wprost zmusza do czytania, gdyż wyobraźnia nie pozwalam czekać na informacje o tym, co na przykład będzie około 16:30 robił marszałek Ney.

„Cztery czerwcowe dni” to dzieło obywatela Zjednoczonego Królestwa, którzy rzecz jasna gloryfikuje swój kraj (zwłaszcza oddziały szkockie), przynajmniej w porównaniu z dziełami innych anglosaskich pisarzy, to nie kłuje aż nadto z zasady pronapoleońskiego polskiego odbiorcy. Na dodatek wspomnę, że jest tam i polski element – choć bardzo skromny.
Powieść Gale’a pozwoliła czytelnikowi zwrócić uwagę na los człowieka – jednostki uczestniczącej w swoistym militarnym rytuale śmierci. Myślę, że pisarz odtworzył atmosferę tamtych dni, choć niektóre wypowiedzi żołnierzy zdają mi się zbyt nam współczesne. Mimo to „usłyszymy” wrzaski sierżantów, przekleństwa piechurów, tętent koni, modlitwy pobożnych, huk armat, jęki rannych, bębny doboszy i szkockich koźlarzy itp. Naprawdę – autor stworzył świetną oprawę tworzącą charakterystyczny klimat. Nie ma żadnych ubarwień – wojna jest wojną i trup ścieli się gęsto.

Oczywiście oprócz studium nad losem żołnierza autor przybliża nam losy kampanii. Dowiemy się więc sporo o przeróżnych manewrach taktycznych, wojskach cesarskich i koalicji, postaciach dowódców czy działaniach rozpoznania. Oprócz tego mamy mapy ukazujące kolejne fazy bitwy. Na końcu książki autor dodał notę biograficzną w której zwięźle zawarł losy postaci związanych z bitwą.

Teraz parę słów o stronie technicznej. Nakładem Domu Wydawniczego REBIS wyszła kolejna znakomita pozycja. Twarda oprawa z obwolutą, przejrzysty układ tekstu, a do tego znakomitej jakości papier oraz brak błędów redakcyjnych pozwala mi ocenić bardzo wysoko aspekt techniczny.

Powieść Iaina Gale’a to obowiązkowa lektura dla każdego fana wojen napoleońskich oraz ogólnie dzieł batalistycznych. Znakomita i zapierająca dech w piersiach opowieść o bohaterach sprzed niecałych dwustu lat. Mimo obaw autora jestem przekonany, że jest to godna książka opisująca wielką batalię decydującą o losach świata. Więc jeśli chcecie poczuć dreszczyk emocji i do ostatnich stron zapomnieć o znanym wyniku bitwy – to biegnijcie czym prędzej do księgarni i pytajcie o „Cztery czerwcowe dni”!